Śląsk Wrocław nareszcie odbudował swoją twierdzę


W 2019 roku WKS jest na swoim stadionie niepokonany. Co zmieniło się w grze wrocławian?

8 kwietnia 2019 Śląsk Wrocław nareszcie odbudował swoją twierdzę
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

"Wojskowym" widmo spadku coraz mniej zagląda w oczy, ale trudno się temu dziwić, bo wśród drużyn walczących o utrzymanie Śląsk prezentuje się najrówniej. Odkąd Vitezslav Lavicka objął stery w roli trenera, minęło osiem kolejek, które dały ważną odpowiedź. Czeski szkoleniowiec zna się na trenerskim fachu bardzo dobrze i mimo narzekań na styl gry powinniśmy docenić zdobyte przez niego 13 punktów.


Udostępnij na Udostępnij na

Po przerwie zimowej, w której piłkarze mieli czas na poznanie nowych standardów czy taktyki, pierwsze kolejki rundy wiosennej miały być swego rodzaju testem. I to takim bez marginesu błędu, gdyż na szali rozgrywa się walka o „być albo nie być”. Od lutego minęło trochę czasu i śmiało możemy stwierdzić, że za ten okres należy się solidna czwórka z minusem. Przede wszystkim Śląsk zaczął wygrywać mecze u siebie, a to jesienią zdarzyło się tylko dwa razy! Wiosna dała już trzy zwycięstwa, remis i tytuł niepokonanych.

Co okazało się receptą na sukces?

Na początku trzeba jeszcze podkreślić, że zespół Lavicki nie prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Jednak jego najważniejszym zadaniem ma być ugaszenie pożaru, który pozostał po poprzednim trenerze. Tadeusz Pawłowski nie potrafił wyciągnąć drużyny z marazmu i zostawił ją na skraju przepaści. Z jednym punktem nad strefą spadkową. Ale to już historia, ponieważ Śląsk złapał wiatr w żagle i oddalił się od zagrożenia na siedem punktów. Co prawda nie dzięki pięknej dla oka grze, a skuteczności i równej formie.

Mówiąc „równa forma”, mam na myśli to, że wiemy, czego po danym meczu się spodziewać. Gdyby przypadkowy kibic spojrzał w kalendarz rozegranych spotkań, zobaczyłby następujący obraz: zwycięstwo, porażka, zwycięstwo, porażka itd. To wygląda jak gra „w kratkę”, ale w tej wymienności znajduje się wspólny mianownik. Jest nim domowy występ bez straty gola, który do meczu z Miedzią zawsze kończył się triumfem. Zatem atut własnego stadionu stał się aż tak decydujący? Nasz ekspert tłumaczy:

– Przede wszystkim widać tutaj rękę trenera Lavicki, który nieco przeorganizował grę w obronie. Piotra Celebana przesunął na prawą obronę (wiem, że tego nie lubi), do środka powędrował Tarasovs, a później Cotra i wygląda to dobrze. Myślę, że dochodzi tutaj również kwestia psychiczna. Kiedy odchodził trener Pawłowski, drużyna była rozbita i można było to zauważyć na boisku. Piłkarze częściej na siebie krzyczeli, niż ze sobą współpracowali. Trener Lavicka to odmienił – mówi Piotr Potępa (redaktor 2×45.info).

Czeski szkoleniowiec nie żartował, mówiąc, że w trakcie zimowych przygotowań bardzo mocno postawi na poprawę gry w obronie. Efekty tej pracy widać gołym okiem, gdyż w ośmiu meczach Śląsk stracił jedynie cztery bramki. Wszystkie w delegacji. Co ciekawe, żadne z jego dotychczasowych spotkań w rundzie wiosennej nie skończyło się golem po obu stronach. Zatem albo mecz przebiega pomyślnie i kończy się pozytywnym wynikiem 2:0, albo nie. To bardzo specyficzna regularność, która jednak przynosi pozytywne efekty.

– Nowy trener jest perfekcjonistą i wiem, że mimo czterech meczów u siebie bez straty gola nadal irytują go stracone bramki na wyjazdach – zauważa Piotr Potępa.

Co czeka Śląsk w następnym sezonie?

Oczywiście zakładamy, że wrocławski zespół nie jest już rozpatrywany jako kandydat do spadku. Bo kiedy grunt zaczyna palić się pod nogami, „Wojskowi” potrafią wychodzić jakimś sposobem z opresji. Ale nie o to włodarzom klubu przecież chodzi. W ich rękach drzemie projekt z ogromnym potencjałem, który należy sprawnie wykorzystać. Duży i nowoczesny stadion, spora rzesza kibiców, a także jedno z największych i piękniejszych miast w Polsce to elementy, których może zazdrościć połowa klubów z ekstraklasy.

W wyniku tych rozważań pojawia się zatem pytanie: gdzie znajduje się sufit Śląska Wrocław? Bo z pewnością nie w strefie zagrożonej spadkiem ani nawet w dolnej ósemce. Ten klub, będąc mądrze zarządzanym przez odpowiednich ludzi, powinien corocznie znajdować się w lepszej części tabeli. Tym bardziej teraz, gdy trenerem został naprawdę dobry fachowiec, który przywrócił w grze zespołu przede wszystkim organizację. Bez fajerwerków, ale one przyjdą z czasem. Najważniejsze jest to, że plac do budowy czeka.

– Z moich informacji wynika, że po sezonie klub rozstanie się ze sporą liczbą zawodników, więc nie ma sensu dywagować, czy ta kadra powalczy o górną ósemkę. Prawdopodobnie na początku przyszłego sezonu ona w obecnym kształcie nie będzie już istnieć – twierdzi Piotr Potępa (wrocławski redaktor 2×45.info).

Kiedy ruszy karuzela transferowa, będziemy wiedzieć, czyj czas we Wrocławiu się skończył. Z drugiej strony kilka pozycji zdecydowanie potrzebuje wzmocnień, żeby bój o wyższe cel nabrał jakiegoś sensu. Zaczynając od środka boiska, Krzysztof Mączyński nie może być jedynym decydującym zawodnikiem w kreowaniu akcji ofensywnych. Chrapek czy Łabojko nie mają takich umiejętności, co pokazał ostatni „mecz przyjaźni” z Miedzią Legnica, kiedy były legionista był nieobecny. Kogoś takiego brakowało na murawie.

O brakach można powiedzieć również w kontekście linii ataku, której średnia wieku jest już bardzo wysoka, dlatego przydałoby się wyszukanie następcy choćby Marcina Robaka. Nie inaczej przedstawia się sytuacja z defensywą, ponieważ tam należy poszukać kogoś z większą jakością w rozgrywaniu piłki. Sumując, wrocławski klub czeka na bardzo ważny remont, ale wydaje się, że plany budowy są w dobrych rękach. Tylko cierpliwości trzeba, bo bez niej będą nici z powrotu do czołówki. Zaznaczam, Śląsk zasługuje na lepsze jutro.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze