Komplet widzów, efektowna oprawa i emocje do samego końca sprawiły, że we Wrocławiu kibice obejrzeli ciekawe widowisko. Żadna z drużyn nie zrealizowała jednak postawionego przed sobą celu, jakim było zwycięstwo – padł remis 1:1.
Dla gości mecz w stolicy Dolnego Śląska był z gatunku tych bardzo istotnych. W przypadku porażki zespół Henryka Kasperczaka zniwelowałby swoje szanse na utrzymanie w Ekstraklasie. Oba kluby po raz 29. zmierzyły się ze sobą na stadionie przy ul. Oporowskiej. Spotkanie z zabrzanami było wyjątkowe dla Krzysztofa Ulatowskiego, który po raz 200. wystąpił w koszulce Śląska.
W dziewiątej minucie z lewego skrzydła do środka z piłką zbiegł Klofik, ale Vaclavik nie miał kłopotów z obroną jego strzału. Około 120 sekund później pierwszą okazję stworzyli sobie przyjezdni – z rzutu wolnego nad bramką uderzył Kołodziej. Po upływie sześciu minut ten sam zawodnik dośrodkował z prawej strony boiska w pole karne gospodarzy, a niekryty przez nikogo Adam Banaś strzałem głową wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie. Po tym wydarzeniu Śląsk ruszył do bardziej zdecydowanych ataków. W 23. minucie w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Łudziński, ale jego uderzenie z łatwością wyłapał golkiper gości. Po upływie pół godziny gry Klofik ograł Bonina i podał do Łudzińskiego, który tym razem trafił w poprzeczkę.
W 40. minucie w polu karnym Górnika na murawę upadł Gancarczyk, co miało być spowodowane faulem jednego z rywali. Sędzia nie podyktował jednak rzutu karnego, a jedynie pokazał piłkarzowi WKS-u żółty kartonik. Na minutę przed końcem pierwszej połowy z ostrego kąta uderzał aktywny tego wieczoru starszy z braci Gancarczyków i Vaclavik musiał sparować piłkę poza linię końcową. Chwilę później najwyżej w okolicach bramki gości wyskoczył Pawelec, ale piłka po jego strzale poszybowała wysoko ponad poprzeczką. Do przerwy Górnik prowadził 1:0.
Drugie trzy kwadranse lepiej rozpoczęli podopieczni Henryka Kasperczaka. W 52. minucie lewą stroną przedarł się Pitry i mocno, choć niecelnie, uderzył na bramkę strzeżoną przez Kaczmarka. Kolejne minuty to w wykonaniu Śląska bezowocne próby oszukania linii defensywnej Górnika. Właśnie na grze w destrukcji zabrzanie skupili się najbardziej. Swoich szans na podwyższenie rezultatu szukali w kontratakach, podczas których największą aktywność przejawiał Robert Szczot.
Ostatnie 15 minut to już wyraźna przewaga wrocławian. Najpierw po rzucie rożnym Fojut strzelił niecały metr obok słupka, natomiast kilka minut później niecelnie zza linii pola karnego uderzał Biliński. W końcu w 82. minucie padło wyrównanie. Dośrodkowywał Gancarczyk, piłkę głową zgrał Fojut, a Dudek z najbliższej odległości trafił do siatki. Do ostatniego gwizdka sędziego gospodarze stworzyli sobie jeszcze kilka dobrych okazji, a piłkarzem będącym najbliżej przesądzenia losów pojedynku był Marek Gancarczyk. Mimo to wynik zmianie już nie uległ i we Wrocławiu Śląsk podzielił się z Górnikiem punktami.
Pomeczowe wypowiedzi trenerów
Henryk Kasperczak: Dla obu zespołów remis jest wynikiem sprawiedliwym. Mimo że straciliśmy gola w końcówce, sądzę, że możemy się cieszyć. W pierwszej połowie kilkakrotnie zaskoczyliśmy przeciwnika. Niestety w drugiej odsłonie było już zdecydowanie gorzej. Za bardzo cofnęliśmy się pod własne pole karne i z tego powodu Śląsk miał kilka klarownych sytuacji. Mam nadzieję, że moja drużyna pokaże jeszcze, na co ją stać, i ostatecznie utrzyma się w Ekstraklasie. Górnik jest w trudnej sytuacji, ale uważam, że w rundzie wiosennej nasza gra uległa zdecydowanej poprawie.
Ryszard Tarasiewicz: Nie będę wypowiadał się na temat wyniku dzisiejszego meczu, ponieważ zbyt dużym szacunkiem darzę Górnik Zabrze i trenera Kasperczaka. Nie mam jakiejś obsesji, aby wygrywać każde spotkanie za wszelką cenę. Liczy się styl i zdobycz punktowa, a Śląsk po raz kolejny pokazał, że jest ciekawą i wybieganą drużyną. Chciałbym podziękować kibicom za wspaniały doping. Pomimo ostatnich, niekorzystnych dla zespołu wyników nie zniechęcili się do przychodzenia na stadion, który ponownie był zapełniony do ostatniego miejsca. Publiczność jest wyrozumiała i bardzo dużo jej zawdzięczam.