Skarb kibica Premier League: AFC Bournemouth – jedna wielka zagadka


Przed Bournemouth piękny jubileusz: piąty sezon z rzędu w Premier League. Będzie krokiem naprzód czy... w otchłań?

2 sierpnia 2019 Skarb kibica Premier League: AFC Bournemouth – jedna wielka zagadka
Twitter.com

Pięć lat temu na szczyt ligowych rozgrywek w Anglii wspięła się pewna ekipa, która po dziś dzień poczyna sobie w ścisłej elicie co najwyżej nieźle. I właściwie to... tymi słowami można by spuentować jej dotychczasowe dokonania. Bo są nimi mniej lub bardziej burzliwe sezony w środku ligowej stawki, a także towarzyszący im apetyt na coś więcej. Sęk w tym, że tych marzeń o podbojach jeszcze nigdy nie udało się urzeczywistnić. To co, może tym razem, drogie Bournemouth?


Udostępnij na Udostępnij na

Wiśnia pospolita to roślina należąca do rodziny różowatych. Swą popularność zawdzięcza smacznym owocom, które nadają się do bezpośredniego spożycia oraz na przetwory. Można z nich robić dżemy, konfitury, soki, galaretki, wina i nalewki. Ponadto, kwitnące na wiosnę drzewa wiśni prezentują się niezwykle malowniczo. Skąd tutaj ten cytat? Otóż on idealnie oddaje to, co mogą zaoferować piłkarskie odpowiedniki wiśni. Dobry smak, zachęcający wygląd i potencjał na nietuzinkowość. Tylko że… ostatnie zdanie tego fragmentu może niepokoić, bo „Wisienki” przestały kwitnąć na wiosnę.

„The Cherries” na przestrzeni trzech ostatnich sezonów zaliczały spadek za spadkiem pod kątem końcowej pozycji w tabeli. Po trudnej kampanii w roli beniaminka (16. lokata) ekipie Eddiego Howe’a udało się osiągnąć najpierw pozycję nr 9, później pozycję nr 12, a następnie pozycję nr 14. Punkty? Kolejno 42, 46, 44, 45. Można by powiedzieć –stabilnie, jednak w obliczu tego, jak zmieniają się ligowe standardy oraz konkurencja ze strony przeciwników, trudno o zaspokojenie kibiców Bournemouth słowem „stabilizacja”. Klub powinien zrobić krok naprzód, by uniknąć „zakolegowania się” z Newcastle.

Trzy rzeczy, których spodziewamy się po AFC Bournemouth w nadchodzącym sezonie:

1. Przełamanie bariery i wejście do najlepszej dziesiątki

Tego czynu już raz ekipa czerwono-czarnych dokonała. Podstawowym warunkiem do powtórzenia świetnego wyniku będzie zdobycie minimum 50 (52 oczka miał dziesiąty West Ham) punktów, co przy potencjale kadrowym Bournemouth raczej nie powinno być problemem. Oczywiście, fani Premier League doskonale pamiętają drugą połowę poprzedniego sezonu, kiedy „The Cherries” prezentowały się katastrofalnie w delegacjach (dziesięć spotkań – siedem porażek + ogółem najwięcej straconych bramek na wyjeździe obok Huddersfield i Fulham), jednak pamiętajmy: to nie jest ich optymalny pułap.

2. Do zwycięstw poprowadzą te same postacie

Nie ma się co łudzić – największa odpowiedzialność za wyniki zespołu nie zmieni swoich właścicieli. Zatem będzie ona niezmiennie spoczywać na barkach Calluma Wilsona, Ryana Frasera i Joshuy Kinga, czyli na piłkarzach, którzy wspólnie zanotowali w poprzedniej kampanii aż 37 bramek i 26 asyst. Deadly trio? A jakże i to jak!

3. Transfery wypalą, ale tylko połowicznie

Nie może być zbyt kolorowo. I nawet mimo faktu, że na papierze wzmocnienia Bournemouth wyglądają bardzo przyzwoicie, kibice „Wisienek” nie powinni stawiać wobec nich wygórowanych oczekiwań. Premier League dała nam do tej pory przynajmniej setki przykładów na to, że próg wejścia do najlepszej ligi na świecie to nie lada wyzwanie. I o ile o Philipie Billingu można powiedzieć, że ma to już za sobą, o tyle zdystansowany entuzjazm zaleca się choćby przy transferze Arnauta Danjuma. Na przestrogę warto przypomnieć sobie o Alirezie Jakanbakhshu (król strzelców Eredivisie w Brighton).

Transfery Bournemouth

Na Dean Court przybyło czterech nowych piłkarzy, którzy swoim statusem świetnie wpisują się w idę transferową „Wisienek”. Otóż żaden z nabytków nie ma więcej niż 23 lata i co więcej, dla trzech z nich rozgrywki na Wyspach to chleb powszedni. Philip Billing przez pięć lat był częścią pierwszego zespołu Huddersfield, Lloyd Kelly wychował się na zapleczu angielskiej ekstraklasy w Bristol City, a Jack Stacey poznał każdy zakamarek od 5. ligi aż po Championship. Tym ostatnim jest oczywiście Belg – Arnauta Danjuma:

Gwoli ścisłości: Billing był wyróżniającą się postacią spadkowicza Premier League, Kelly perełką „The Robins”, a Stacey jednym z najlepszych zawodników w League Two. Łącznie na wzmocnienia kadry włodarze „The Cherries” wydali ponad 50 milionów euro, co mieści się w ich średniej (wcześniej 90, 55 lub 40 mln), więc nie ma tutaj mowy o szastaniu pieniędzmi. W końcu klub również swoje zarobił, bo odejście Tyrona Mingsa (przeciętny pobyt w Bournemouth) oraz Lysa Mousseta wiązało się z zainkasowaniem 33 mln euro. Koniec końców „Wisienki” zdobyły to, czego im bardzo brakowało – poszerzenie składu.

ODESZLI (średnia wieku – 25,2 lat):
Tyrone Mings 
(za 22 mln euro do Aston Villi)
Lys Mousset (za 11 mln euro do Sheffield United)
Connor Mahoney (za 1 mln euro do Milwall)
Marc Pugh (jako wolny zawodnik do QPR)
Emerson Hyndman (wypożyczenie do Atlanty United)

PRZYSZLI (średnia wieku – 24,7 lat):
Arnaut Danjuma (18 mln euro, poprzedni klub: Club Brugge, skrzydłowy)
Philip Billing (16,5 mln euro, poprzedni klub: Huddersfield Town, środkowy pomocnik)
Lloyd Kelly (15 mln euro, poprzedni klub: Bristol City, lewy obrońca)
Jack Stacey (4,5 mln euro, poprzedni klub: Luton Town, prawy obrońca)
Brad Smith (wypożyczenie, wcześniej Sounders FC, lewy obrońca)
Jermain Defoe (wypożyczenie, wcześniej Glasgow Rangers, napastnik)

Podstawowa jedenastka Bournemouth

iGol.pl

Wyjściowy skład, który ma wybiec w 1. kolejce nowego sezonu Premier League, jest w tym przypadku tak naprawdę loterią. Po pierwsze, Eddie Howe może mieć dwa różne podejścia: albo postawić na „swoich” i zagrać bezpiecznie, albo wpuścić na plac boju od samego początku nowe nabytki. Po drugie, klub o nazwie „Bournemouth” może być w tej chwili nazywany równie dobrze „szpitalem”, gdyż z powodu urazów pauzują m.in. Diego Rico (kontuzja stawu skokowego) i Charlie Daniels (problem z kolanem). Ich absencja otwiera wolną drogę Kelly’emu do pełnoprawnego debiutu na pozycji lewego obrońcy.

Idąc dalej, napotykamy Simona Francisa (zerwanie więzadeł krzyżowych), który pełni rolę pierwszego kapitana, a później Dana Goslinga (uraz biodra), Andrew Surmana (uraz łydki) i… Davida Brooksa (pauza 2-3 miesiące). Szczególnie młody Walijczyk dużo po sobie obiecywał, stąd jego uraz aż nadto powoduje wielki zawód i frustrację.

Gwiazda zespołu

Gdyby trzeba było wyróżnić sylwetkę, która świeci w zespole „Wisienek” najmocniej, skierowalibyśmy wzrok oczywiście w stronę ofensywy. Wtedy pozostałoby jedynie pytanie pt. „Fraser czy Wilson?” Obaj świetnie odnajdują się w rywalizacji na poziomie PL i obaj są kluczowymi ogniwami w układance Howe’a. Tak więc wydaje się, że ta nobilitacja przypada zarówno Szkotowi jak i Anglikowi. Obu ponoć chciały kluby z Londynu i obaj ciągnęli zespół za uszy w trudnych momentach. Wilson – Fraser to po prostu zabójczy duet, który nie powinien się rozstawać. A kibice? Oni już dobrze wiedzą, że bez nich…

Najbardziej niedoceniany

Jefferson Lerma. 24-letni Kolumbijczyk może nie prezentował w ostatnim sezonie tego, co ogółem potrafi, jednak w ustawieniu 4-4-2 to właśnie on musiał pełnić niewdzięczną rolę łącznika między formacją obronną a atakującą. Były defensywny pomocnik Levante zagrał dla „Wisienek” 32 razy i zapowiada się, że przynajmniej 50 spotkań w tych barwach osiągnie. Wobec nadejścia Philipa Billinga nie będzie również miejsca na spuszczanie z tonu, co może tylko zmotywować Lermę do większej pracy. On będzie jeszcze lepszy i powinien mieć jeszcze lepsze liczby.

Trener

Co można natomiast powiedzieć o trenerze „Wisienek”? Na pewno to, że pod jego sterami okręt, który wypłynął z południowego wybrzeża Anglii, nie zatonie. I rzeczywiście – w poprzedniej kampanii zrobiło się niebezpiecznie, ale tylko dlatego, że przez dłuższy okres w roku kalendarzowym Eddie Howe musiał łatać dziurę za dziurą (kontuzje). Teraz nie powinien mieć tego problemu, bo kadra jest nieco szersza, a młodzieży przybyło, więc bardzo prawdopodobne, że angielski szkoleniowiec wychowa pod sobą kilku kolejnych ciekawych zawodników. Jak prawdziwy motywator, nauczyciel i specjalista!

Pytania do eksperta

O Bournemouth porozmawialiśmy z Mattem Livingstonem.

1. Piłkarz, którego Bournemouth powinno sprzedać, to…
Begovic. Odkąd tu jest, popełnił dużo błędów i nie jest zbyt lubiany przez fanów. Zajmuje również (prawdopodobnie) dużą część budżetu na tygodniówki piłkarzy. Dla wszystkich stron najlepszym rozwiązaniem byłoby jego odejście, bo mamy w klubie naprawdę kilku młodych utalentowanych bramkarzy, których obecność Bośniaka niestety zatrzymuje.

2. Dlaczego ten sezon będzie inny niż poprzedni?
Będzie inny dlatego, że Bournemouth jest teraz klubem stabilnym. Utrzymanie w lidze nie jest teraz tak ważne jak wcześniej, bo teraz powinniśmy patrzeć naprzód. Większe sukcesy w krajowych pucharach, walka o europejskie rogrywki…

3. Co może popsuć nadchodzący sezon?
Kontuzje. One zniszczyły cały poprzedni (bardzo obiecujący) sezon. Teraz mamy kilku zawodników, którzy leczą kontuzje, ale jeśli skład jest kompletny i optymalny, możemy zdziałać wiele. Jeśli nie, Bournemouth może mieć trudną przeprawę.

4. Za co trzeba cenić trenera Eddiego Howe’a?
To niesamowity motywator, który potrafi wyciągać z piłkarzy wszystko, co najlepsze. Szczególnie z młodych piłkarzy, którzy pod jego okiem stają się po prostu lepsi. Poza tym utrzymanie Bournemouth w League Two bez żadnych transferów, a później awanse – to zawsze będzie mu zapamiętane i to są jego największe osiągnięcia.

5. Piłkarz sfery marzeń, który pasowałby do „Wisienek” to…
Techniczny, kreatywny zawodnik. Ktoś taki jak Dimitri Payet.

Cel zespołu Bournemouth

Przewidywania powinny pokryć się z celem klubu i to zdecydowanie. Nie po to wydaje się ponad 50 mln euro, żeby później walczyć o utrzymanie. Miejsce Bournemouth jest w okolicach najlepszej dziesiątki zespołów w lidze, a jedyną niewiadomą będzie to, czy uda się zakończy nad czy pod kreską. I może sztab szkoleniowy wraz z piłkarzami nie dają odważnych deklaracji, jednak kibice „Wisienek” zdają sobie sprawę i wręcz oczekują, że atak na pierwszą ósemkę będzie czymś, co pcha klub do przodu. A nuż Bournemouth zagra komuś na nosie, idąc za celem w postaci bytowania za ekipami grającymi w europejskich pucharach.

Ciekawostka

W poprzednim sezonie Premier League nie było lepszej pary na boisku niż Wilson i Fraser. Obaj panowie podzielili między sobą aż 11 bramek! W całej historii tych rozgrywek tylko Alan Shearer i Chris Sutton mogą pochwalić się lepszym dorobkiem (13).

Zapraszamy również do innych skarbów kibica Premier League

Oraz na nasz redakcyjny Twitter

Komentarze
Deathknell (gość) - 5 lat temu

Dobry artykuł

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze