Powołanie Bartosza Salomona do reprezentacji Polski i jego występ w meczu z Serbią odkurzyły trochę tego młodego obrońcę. Przy okazji przypomniał mediom o istnieniu Serie B, ligi, w której rozgrywkach wychowanek Lecha Poznań występuje na co dzień jako zawodnik Cagliari. Niestety skupienie mediów zatrzymuje się na drużynie Polaka, nie dostrzegając drużyny, która sensacyjnie zajmuje pierwsze miejsce – Crotone Calcio.
Cagliari to typowa drużyna wahadłowa, więc od pierwszej kolejki była typowana do awansu. Z zupełnie inną sytuacją mamy do czynienia w aspekcie drużyny wicelidera. Dziś jednak, gdy media witają drużynę Bartosza Salamona w Serie A, wypada tak samo docenić tych, którzy wraz z nimi w przyszłym sezonie zagrają we włoskiej ekstraklasie.
Nic Wam nie mówi nazwa tego klubu? Może znacie ją z Livescore albo kuponów bukmacherskich. Może rzuciła się Wam w oczy podczas meczu Copa Italia z Milanem. Jeśli ją znacie, możecie się uważać za specjalistów od włoskiej piłki. To drużyna bez większych wydarzeń w historii swego istnienia. Chyba że za takie przyjmiemy liczne bankructwa i reaktywacje pod lekko zmodyfikowaną nazwą.
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie
Crotone leży w Kalabrii, na podeszwie „włoskiego buta”. To najbiedniejszy region w Italii, a samo miasto jest obarczone wysokim bezrobociem i problemami socjalnymi jego mieszkańców. Lokalny klub, który latami grywał w niższych ligach, najwięcej kibiców ma wśród pacjentów szpitala położonego przy stadionie.
Na poziomie drugiej ligi grają od pięciu lat. Największy sukces przed tym sezonem? Szóste miejsce w rozgrywkach Serie B i baraże o awans, które boleśnie przegrali z Bari 0:3. Zmiana nastąpiła w czerwcu 2015 wraz zatrudnieniem nowego trenera Ivana Jurica. Był to ze strony władz klubu rzut na głęboką wodę, ale po słabym poprzednim sezonie i 17. miejscu w tabeli nie było sensu kontynuować współpracy z Massimo Drago.
Chorwat wprawdzie nigdy nie był futbolową gwiazdą, ale był zawodnikiem co najmniej europejskiego poziomu. To, co osiągnął w swej piłkarskiej karierze, było efektem ciężkiej pracy a nie błysków geniuszu. Od budowy solidności zaczął też swoją pracę w Crotone. Oprócz zmiany systemu gry wpoił zawodnikom, że praca w defensywie, pressing i zaangażowanie przynoszą efekty. To cecha charakterystyczna drużyny z Kalabrii.
Nowatorski system gry Crotone
Ciekawostką jest ustawienie, w którym niezmiennie grają zawodnicy z Crotone. Wprawdzie wielu trenerów wprowadziło grę trójką obrońców, ale niewielu jest takich, którzy są na tyle szaleni, by grać w ustawieniu 3–4–3. Szczególnie jeśli spojrzymy na to, że jesteśmy w ojczyźnie catenaccio, a Serie B jest ligą o przewadze drużyn ustawionych defensywnie. Jaki jest efekt takiego systemu gry w wypadku Crotone? Początki były trudne. Premierowy mecz to porażka 4:0 z Cagliari. Później było zdecydowanie lepiej. Więcej strzelonych bramek ma tylko lider, a lepszą defensywę ma tylko czwarta w tabeli Novara. Crotone jest też drużyną o zdecydowanie najmniejszej ilości porażek w lidze. Tylko raz przegrali na własnym stadionie a z wyjazdów tylko trzy razy wracali na tarczy. Problemem jest zdecydowanie zbyt duża liczba remisów.
Jak to się stało, że klubik bez sukcesów wyprzedza w tabeli typowane do awansu ekipy? Czyżby nowy właściciel i transfery wzmacniające drużynę, która zeszły sezon zakończyła na 17. pozycji? Nic takiego nie miało miejsca. Klub jest biedny jak region, z którego się wywodzi. Gracze, którzy przychodzą do drużyny, robią to przez transfery bezgotówkowe. Rzadkością jest wyłożenie jakichkolwiek pieniędzy na stół. A gdy się pojawią, wzbudzą uśmiech politowania nawet wśród prezesów klubów pierwszej ligi w Polsce.
Nie ma w tej drużynie gwiazd, a najbardziej znaną postacią jest główny architekt tegorocznego sukcesu – Ivan Juric. Człowiek, który wydźwignął klub walczący w zeszłym roku, aby uniknąć relegacji do Serie C. Podniósł go tak wysoko, że tylko nieszczęście mogłoby sprawić, żeby pacjenci szpitala w Crotone nie mogli z okien oglądać gwiazd Juventusu, Lazio i Napoli. Jeśli szukamy wśród piłkarzy, to chyba jedynie rodak trenera Ante Budimir wybija się ponad przeciętność. A mówimy tu o zawodniku, który nie poradził sobie w 2. Bundeslidze.
Pozostaje więc opierać się na tych, którzy nie znaleźli pracy w mocniejszych klubach i wypożyczonych od potentatów zawodnikach. Okazuje się, że na takim gruncie można zbudować drużynę, która nie tylko jest bliska awansu, ale i potrafiła w Pucharze Włoch pogrozić dużo mocniejszym od siebie.
Nie jedziemy na San Siro robić sobie selfie z piłkarzami Milanu, my jedziemy walczyć
Te słowa najlepiej oddają filozofię trenera z Chorwacji. Na wyjazdowy mecz z Milanem drużyna Crotone wyszła jak w każdym meczu ligowym w ustawieniu 3–4–3. Bez lęku i kunktatorstwa. Milan potrzebował dogrywki, żeby ich wyeliminować. W regulaminowym czasie było 1:1 i szersza publiczność mogła zobaczyć pracę Ivana Jurica i jego drużyny.
Jeśli lubicie historię o Kopciuszku, to już wiecie, za kogo można trzymać kciuki. W tym sezonie, gdy gnębią bogatsze kluby z zaplecza ekstraklasy i w przyszłym, gdy zagrają w gronie najlepszych we Włoszech.
Czy tak jak Cagliari stało się przepustką do trenerskiej kariery dla Claudio Ranierego i Massimiliano Allegriego, tak Crotone będzie początkiem kariery Ivana Jurica?