Serie A: Wieczór Giovinco


Grającej ponad 45 minut w dziesiątkę Cagliari nie udało się utrzymać bezbramkowego remisu w spotkaniu przeciwko Genui. Znacznie ciekawiej było na Stadio Olimpico, gdzie Juventus podejmował outsidera z Bolognii.


Udostępnij na Udostępnij na


Genoa, aspirująca do gry w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów, podejmowała na wyjeździe ekipę Cagliari. Rywala niewygodnego, odnotowującego w ostatnim czasie rewelacyjną serię spotkań, dzięki czemu „Rossoblu” awansowali z otchłani ligowej tabeli na wyższe pozycje.

Pierwszą połowę można śmiało określić jako mecz walki. W przeciągu dwóch kwadransów arbiter aż cztery razy musiał studzić brutalne zapędy piłkarzy żółtą kartką. W 36. minucie idealną okazję na wyciągnięcię gospodarzy na prowadzenie miał Lopez, jednak piłka po jego uderzeniu zatrzymała się na słupku. Kluczowy moment tego spotkania miał miejsce dosłownie chwilę później, kiedy to Cossu po obejrzeniu drugiego „żółtka” musiał opuścić boisko.

Pomimo osłabienia Cagliari, przewaga gości wcale nie była widoczna. Przez kolejne pół godziny wciąż byliśmy świadkami „,męskiej gry” w środkowej strefie boiska. Dopiero w ostatnich dziesięciu minutach kibice otrzymali dawkę dobrego futbolu. Oko w oko z bramkarzem Genoi znalazł się Fini, ale pomocnikowi zabrakło zimnej krwi w tej sytuacji. Chwilę później role się odwróciły i naprzeciw Marchettiego stanął Milito, który tylko trafił w poprzeczkę. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry zawodnicy Genoi dopięli swego za sprawą Oliveiry. Nieobstawiony w polu karnym Urugwajczyk wykorzystał dobrą centrę od Palladino i mocnym strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Wymęczone zwycięstwo z pewnością nie cieszy, ale trzy punkty jak najbardziej.

Juventus upadł, Juventus powstał

W meczu z Bologną kibice obejrzeli dwie twarze „Starej Damy”. Pierwsza odsłona to drużyna bezbarwna, mająca problemy z wyprowadzeniem piłki i wejściem w rytm meczowy. W przeciwieństwie do gości, którzy grali bez kompleksów. Z góry skazywali na pożarcie, nie trzymali się kurczowo własnej połowy i przeprowadzali coraz to śmielsze ataki, co zaowocowało bramką Mutarelliego w 23. minucie.

Aż trudno było uwierzyć, jaką metamorfozę Juventus przeszedł po przerwie. Zaledwie trzy minuty po wznowieniu gry dośrodkowanie z rzuty różnego Giovinco na wyrównującą bramkę zamienił Salihamidzic. Od tego momentu w obrębie pola karnego Antonioliego rozpoczęła się istna kanonada. Swoich szans na zmianę próbowali Del Piero i Giovinco. Na szczególną uwagę zasługuje postawa tego drugiego. Młody wychowanek rozgrywał tego wieczoru swój najlepszy mecz w obecnym sezonie. Wraz z upływem czasu „Bianconeri” w coraz bardziej ekwilibrystyczny sposób próbowali zdobyć gola dającego prowadzenie. Po jednym z dośrodkowań z rzutu wolnego nie wiele zabrakło, aby Mellberg strzelił bramkę piętą.

W 71. minucie Juve w końcu obejmuje prowadzenie. Giovinco swój świetny występ uwieńczył przepięknym golem, zdobytym po strzale zewnętrzną częścią stopy. Jak się okazało, był to dopiero początek festiwalu strzeleckiego na Stadio Olimpico. Cztery minuty później Del Piero wpadł w pole karne, „zrobił wiatrak” z Terzziego i pewnym strzałem nie dał żadnych szans Antonioliego na obronę. Zrozpaczeni goście nie myśleli już o niczym innym, jak dotrwać do końca meczu. Na ich nieszczęście zawodnicy w biało-czarnych strojach ani myśleli, żeby zaprzestać atakować. W 87. minucie znowu dał o sobie znać Del Piero, który na raty pokonał bramkarza Bolognii. Rozmiary pogromu mogły być jeszcze okazalsze, ale spragniony hat-tricka kapitan Juve w doliczonym czasie gry trafił w poprzeczkę. Ostatni gwizdek sędziego i szaleństwo kibiców na trybunach. Juventus ogrywa drużynę z Bolonii 4:1.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze