Serie A: Turyn należy do Juventusu


W 182. derbach stolicy Piemontu górą okazał się ponownie Juventus zwyciężając skromnie 1:0.


Udostępnij na Udostępnij na


Na wyjazdowy mecz przeciwko Torino, Claudio Ranieri mocno „przemeblował” skład swojego zespołu. Powodem takiej decyzji jest zbliżające się wielkimi krokami, arcyważne spotkanie 1/8 finału Ligi Mistrzów. Stąd też na ławce rezerwowych zasiedli: Grygera, Tiago, Sissoko, Nedved, Trezeguet i Del Piero.

Od pierwszego gwizdka sędziego Giovinco dał swojej drużynie wyraźny sygnał do ataku. Wychowanek Juve najpierw sam próbował zaskoczyć bramkarza Toro strzałem zza pola karnego, by kilka sekund później obsłużyć Vincenzo Iaquintę świetnym prostopadłym podaniem. Tylko instynktowna interwencja Sereniego, przekreśliła szansę snajpera na otwarcie wyniku pojedynku. Po tej szarży gospodarze szybko się ocknęli i przeszli do kontrofensywy. W siódmej minucie zawrzało w polu karnym za sprawą Stellone. Niestety piłka po jego uderzeniu głową minimalnie minęła lewy słupek bramki. W kolejnym kwadransie czujność Buffona dwukrotnie sprawdzał Barone. Wraz z upływem czasu do głosu znowu zaczęli dochodzić Bianconeri. Do piłki uderzonej z rzutu wolnego najwyżej wyskoczył Iaquinta, a Sereni w ostatniej chwili wyciągnął futbolówkę z linii bramkowej. Wracający po kontuzji bramkarz „Byków” był dzisiejszego wieczoru prawdziwą ostoją swojej drużyny.

Niestety w drugiej połowie poziom widowiska znacznie osłabł i na Stadio Olimpico byliśmy świadkami przysłowiowej „gry w kości”. W szeregi Juve wkradła się jakaś dekoncentracja, co przekładało się na masę prostych błędów i niedokładnych zagrań. Po raz pierwszy dało się odczuć, że cała ich jakość została na ławce rezerwowych. Ciężko też było coś dobrego powiedzieć o piłkarzach Torino, którzy przez 45 minut nie oddali żadnego strzału na bramkę Buffona. W 70. min na boisku pojawił się Pavel Nedved. „Czeski Express” wniósł nie lada ożywienie w poczynaniach swojej ekipy. Zaledwie 120 sekund po jego wejściu na murawę mocno zapachniało golem. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego pojedynek główkowy z obrońcami wygrał Mellberg, ale po raz kolejny fenomenalnie interweniował Sereni. W zamieszaniu piłkę dopadł jeszcze Salihamidzic tylko, że strzał po jego dobitce zatrzymał się na słupku. Juventus zwietrzył szansę na wygraną i nie przestawał atakować. 80. minuta to kolejny rzut wolny dla Juve. Kiedy wydawało się, że bita przez Nedveda dochodząca piłka za moment opuści boisko, jak z pod ziemi wyrósł Gorgio Chiellini i skierował ją z piątego metra do siatki.

Nawet cztery doliczone minuty nie odmieniły już losów tego spotkania i Torino musiało uznać wyższość „Starej Damy”. Trzeba przyznać, że „Byki” mają kompleks na punkcie swojego rywala zza miedzy, gdyż od 1995 roku ani razu nie udało im się zwyciężyć w Derbach della Mole.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze