Serbski Roberto Carlos


To może być jeden z najciekawszych transferów tego lata, choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że może uda się go przeprowadzić jeszcze wiosną. 16-krotny reprezentant Serbii Marjan Marković jest bliski przenosin do Lecha Poznań.


Udostępnij na Udostępnij na

Na razie 28-letni obrońca przebywa w Poznaniu tylko na testach, po których Franciszek Smuda oceni jego przydatność do zespołu Kolejorza, ale jeśli ostatecznie Serb trafi do Lecha, to będzie to z pewnością wielkie wydarzenie.

Tym bardziej, że Marković w przeciwieństwie do sprowadzonych zimą Gordana Golika i Harisa Handzicia nie jest zawodnikiem anonimowym, a piłkarzem o bardzo bogatym CV. Karierę zaczynał w Mladi Radnik, by już po dwóch latach przenieść się do samej Crveny Zvezdy Belgrad. Na Marakanie spędził sześć owocnych latach, zdobywając z Delije mistrzostwo Jugosławii w sezonie 1999/2000 i 2000/2001, mistrzostwo Serbii w sezonie 2003/2004. Do tego dołożył też dwa Puchary Jugosławii 2000 i 2002 r., oraz Puchar Serbii i Czarnogóry w 2004 r. Po osiągnięciu tylu sukcesów i rozegraniu w barwach Czerwonej Gwiazdy 126 meczów i zdobyciu 12 goli, Marković postanowił spróbować szczęścia zagranicą. Przeszedł więc do Dynama Kijów z którym wygrał ligę ukraińską w sezonie 2006/2007 oraz dwukrotnie zdobył Puchar i Superpuchar Ukrainy (oba trofea wywalczone w 2006 i 2007 r.). Regularnie występował też w Lidze Mistrzów. W Kijowie nie szło mu jednak tak dobrze jak w Belgradzie, bo w przeciągu dwóch lat wystąpił tylko w 37 spotkaniach biało-niebieskich, w których dwa razy wpisał się na listę strzelców. Postanowił więc wrócić na stare śmieci, czyli do Crveny, ale w stolicy Serbii nie było już tak dobrze, jak przed wyjazdem Markovicia. Red Star w sezonie 2007/2008 w lidze zajęła dopiero drugie miejsce, szybko, bo już w II rundzie kwalifikacyjnej, odpadła z Puchau UEFA po meczach z cypryjskim APOEL-em Nikozja, w zasadzie już na starcie serbskiej Superligi straciła szansę na mistrzostwo kraju. W dodatku klub miał olbrzymie problemy finansowe, sprzedawano każdego kto w jakiś sposób mógł poprawić budżet Crveno-beli. Marković, po powrocie do Serbii, w barwach Crveny rozegrał 13 meczów, jak większość zawodników, został wystawiony na listę transferową, ale nie cieszył się dużym wzięciem, stąd rozwiązał z Delije kontrakt za porozumieniem stron i wraz z początkiem stycznia stał się wolnym graczem. Długo szukał nowego miejsca pracy, aż zgłosili się po niego działacze Lecha Poznań i zaprosili na tygodniowe testy.

Marković do stolicy Wielkopolski przyleciał we wtorek. Na lotnisku czekali na niego kierownik Kolejorza Łukasz Mowlik, a także Ivan Durjdevic, który pomaga rodakowi w aklimatyzacji w Poznaniu. Jego pierwszy trening obserwowała dość spora grupa dziennikarzy, ale gracz z Bałkanów póki co nie chciał się wypowiadać na temat ewentualnego transferu do Lecha. – Jestem tu bardzo krótko, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć. Nie chcę więc na razie rozmawiać. – rzucił tylko do dziennikarzy. Smuda z kolei w głowie ma niedzielny mecz 25. kolejki ekstraklasy z Legią Warszawa, więc tylko to zajmuje mu teraz głowę. O Markoviciu Franz wypowiedział się krótko: – Za wcześnie na konkrety. Nie chcemy popełnić błędu przy transferze. Jak uważnie poobserwuje Serba podczas zajęć, to wówczas na pewno powiem o nim coś więcej. Choć forma Marjana to na razie wielka niewiadoma, bo pięć miesięcy bez gry robi swoje, to jednak na pewno jest to ciekawy zawodnik, który w optymalnej dyspozycji byłby olbrzymim wzmocnieniem Lecha. Może grać zarówno na prawej obronie jak i pomocy, co byłoby wybawieniem w kontekście poważnej kontuzji Grzegorza Wojtkowiaka, który do gry wróci dopiero na przełomie września i października. W dodatku Markovic słynie z bardzo mocnego uderzenia z dystansu (w ojczyźnie ze względu na wzrost – zaledwie 170 cm i znakomitą umiejętność wykonywania rzutów wolnych nazywany jest „serbskim Roberto Carlosem”), poza tym imponuje szybkością i dynamiką, zaś nieco gorzej już u niego z dryblingiem. Wciąż też jest brany pod uwagę przy ustalaniu składu na mecze reprezentacji Serbii. Do tej pory w drużynie narodowej wystąpił 16 razy (dwa razy grał przeciwko Polsce w 2005 i 2006 r.) i zapewne wróci do kadry, gdy znajdzie w końcu klub i zacznie w nim występować regularnie. Jaka więc przyszłość czeka Markovicia? We wtorek, najpóźniej w środę, Franz Smuda powinien podjąć decyzję czy chce mieć Serba w swoim zespole.

Ku przestrodze

CV Markovicia jest z pewnością imponujące i robi wrażenie, ale też kibice z Poznania i nie tylko, z dystansem podchodzą do osoby Serba bo dobrze pamiętają jak na polskich boiskach spisywali się inni piłkarze, którzy też w swojej karierze grali w wielkich klubach, a potem ich kariera w Polsce ograniczyła się do kilku występów. W sezonie 2000/2001 w Pogoni Szczecin grał Oleg Salenko, król strzelców MŚ`94, wespół z Christo Stoiczkowem i jedyny jak na razie piłkarz, który na mundialu zdobył w jednym meczu pięć bramek. Były gracz m.in. Dynama Kijów, CF Valencia i Glasgow Rangers w zespole Portowców rozegrał jednak tylko jedno spotkanie (18 minut w meczu 15. kolejki ze Stomilem Olsztyn) po czym ze względu na notoryczne kłopoty ze zdrowiem zakończył karierę. W Pogoni, w okresie gdy zespół ze Szczecina zasilił zaciąg Brazylijczyków, występował również Amaral, mający w swoim dossier grę w AC Parma, Benfice Lizbona, AC Fiorentina i Besiktas Stambuł, 31 razy pojawił się również w reprezentacji Brazylii. Nie uchronił jednak Portowców przed spadkiem z ekstraklasy, rozgrywając w zespole ze stadionu im. Floriana Krygiera 16 meczów i strzelając 1 gola, w tym czasie doznając dwóch dość poważnych kontuzji. W Widzewie Łódź swego czasu grał Ulrich Borowka, była gwiazda Werderu Brema, z którym zdobył m.in. dwa mistrzostwa Niemiec i Puchar Zdobywców Pucharów, z RFN zaś zajął 3. miejsce na EURO`88. Gra w zespole z Łodzi była jednak dla Borowki dodatkiem do wykwintnego życia, które prowadził u schyłku w kariery. Treningi i mecze były w cieniu imprez ostro zakrapianych alkoholem, więc w zespole z Al. Józefa Piłsudskiego niemiecki obrońca rozegrał zaledwie osiem spotkań, ale medal za mistrzostwo Polski w sezonie 1996/1997 otrzymał.

Mistrzem kraju był też Angelo Hugues, który w sezonie 2002/2003 strzegł bramki Wisły Kraków. Francuz przechodził do Białej Gwiazdy opromieniony grą w AS Monaco i Olympique Lyon, ale w obu klubach rozegrał zaledwie 15 spotkań (11 w ASM i 4 w OL), gdyż był żelaznym rezerwowym. I po jego grze było to widać, gdyż był strasznie niepewny i popełniał głupie i proste błędy. W dodatku to przez jego klopsy Wisła przegrała dwumecz 1/8 finału Pucharu UEFA z Lazio Rzym. Latem 2005 r. do Polonii Warszawa trafił Massimiliano Iezzi. Kibice Czarnych Koszul byli pod wrażeniem jego przeszłości, wszak Włoch wcześniej był w kadrze AS Romy, West Bromwich Albion i AC Parma. Miny wszystkim jednak zrzedły, gdy okazało się, że w żadnym z tych zespołów nawet na minutę nie pojawił się na boisku. W barwach Polonii rozegrał zaledwie trzy mecze i wrócił tam gdzie jego miejsce, czyli do niższych klas rozgrywkowych w Italii. Podobną historię przerabiano również w drugim klubie ze stolicy, a mianowicie w Legii. Latem 2008 na Łazienkowską trafił Inaki Descarga, czołowa postać Levante, wcześniej związany także z Osasuną Pampeluną. Hiszpan w zespole Wojskowych zdążył rozegrać jedno spotkanie z Arką Gdynia, w którym doznał jednak poważnej kontuzji i już do końca rundy jesiennej zmuszony był pauzować. Jakby tego było mało, w grudniu głośno było o tym jakoby Descarga miał odpuścić wraz z kolegami mecz 38. kolejki sezonu 2006/2007 z Athletic Bilbao, dzięki czemu Baskowie utrzymali się w La Lidze kosztem Celty Vigo. I choć ostatecznie sprawa rozeszła się po kościach, to jednak smród pozostał.

Jak więc widać, w większości przypadków, piłkarze z bogatą przeszłością raczej ulgowo traktują występy w naszej ekstraklasie, niespecjalnie przykładając się do gry, bo wiedzą, że i tak nie będą już w stanie w żaden sposób nawiązać do dawnych występów. Markovic jednak wcale nie musi powtórzyć losu kolegów po fachu, zwłaszcza, że: po pierwsze, mając 28 lat, gry w lidze polskiej wcale nie musi traktować jak emerytury, a po drugie, ma jeszcze szanse na grę w reprezentacji Serbii, a osiągnąć to może tylko przez udane i systematyczne występy w Lechu Poznań. Tak więc w jego przypadku historia wcale nie musi się powtórzyć.

Najnowsze