W ostatnim meczu 12. kolejki Premiership doszło do niemałej sensacji. Liverpool niespodziewanie podzielił się punktami na własnym stadionie z Birmingham. Jest to pierwszy remis podopiecznych Rafy Beniteza w tym sezonie.
„The Reds” przystąpili do tego spotkania mocno zmotywowani. W ciągu ostatnich sześciu meczy trzy razy zwyciężali i tyle samo przegrywali. Podobny bilans porażek ma Birmingham. W poprzedniej kolejce ligi angielskiej Liverpool niespodziewanie przegrał z Fulham 3:1, a Birmingham podzieliło się punktami z Manchesterem City. Rafa Benitez musiał wygrać to spotkanie, by zachować szanse na mistrzowski tytuł.
Liverpool od początku narzucał swoje tempo gry beniaminkowi. Efektywny pressing na bramkę rywala przyniósł skutek w 13. minucie spotkania. David N’Gog efektownym strzałem z woleja dał prowadzenie gospodarzom, chociaż wcześniej bramkarz Birmingham, Joe Hart, popisał się dwiema świetnymi interwencjami. Bramka uspokoiła nieco spotkanie, chociaż wciąż sporą przewagę miał Liverpool. Niespodziewanie w 26. minucie meczu zamieszanie w polu karnym gospodarzy wykorzystał Benitez, który z najbliższej odległości mocno strzelił głową, nie dając najmniejszych szans na interwencję Pepę Reiny. Stracony gol nieco przyciął skrzydła „The Reds”, którzy pozwalali na coraz odważniejszą grę przyjezdnym. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy, o strzał z dystansu pokusił się Cameron Jerome. Piłka była na tyle mocna i precyzyjna, że hiszpański golkiper nie miał szans na jej obronę. Tą bramkę bez wątpienia można uznać za najładniejsze trafnie 12. kolejki Premiership. Do przerwy na Anfield Road pachniało sensacją.
Początek drugiej połowy należał, podobnie jak w pierwszej, do gospodarzy. Podopieczni Rafy Beniteza jak najszybciej chcieli zdobyć wyrównującą bramkę. Jednak wciąż brakowało im pomysłu na rozbicie świetnie ustawionej obrony „Blues”. Od początku drugiej części meczu swoich kolegów motywował Steven Gerrard, który zastąpił Alberta Rierę. W 70. minucie spotkania w polu karnym efektownie „zanurkował” David N’Gog. Mimo oczywistych protestów ze strony graczy Birmingham, sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł stały egzekutor „jedenastek” w ekipie Liverpoolu, Steven Gerrard, który kompletnie zmylił interweniującego Joe Harta. Napór gospodarzy rósł coraz bardziej, ale wciąż nie umieli się przebić przez defensywę beniaminka. Nawet debiut Alberto Aquillani’ego, który pojawił się pod koniec drugiej połowy nie pomógł w odniesieniu zwycięstwa podopiecznym Rafy Beniteza. Ostatecznie spotkanie zakończyło się sensacyjnym remisem 2:2. Ten wynik praktycznie oddala szanse Liverpoolu na mistrzowski tytuł. Do prowadzącej w tabeli Chelsea „The Reds” tracą już jedenaście punktów. Posada hiszpańskiego menadżera jest bardzo poważnie zagrożona.
Słusznie postąpiliby włodarze Liverpoolu zwalniając
Beniteza - ten facet zaszczuł zespół swoim nadmiernym
podejściem taktycznym a grający tam piłkarze to
przecież w większości finezyjni gracze i trzeba dać
im trochę swobody w poczynaniach na boisku a na
efekty nie trzeba będzie czekać długo.