Faworyt tego meczu był jeden. PSV, choć osłabione brakiem aż ośmiu graczy, miało bez problemu wygrać na Abe Lenstra. Mistrzowie kraju we fryzyjskiej stolicy zawsze radzili sobie doskonale, tym razem było jednak inaczej...
Zespół z Eindhoven przystępował do tego spotkania jako jedna z dwóch holenderskich ekip, które w tym sezonie Eredivisie nie zaznały jeszcze porażki. SC Heerenveen z kolei rozstrzygnęło na swoją korzyść trzy wcześniejsze potyczki, okrasiwszy je strzeleniem aż 14 bramek. Mimo to zdecydowanym faworytem hitu 10. serii spotkań Eredivisie było PSV i wszystko wskazywało na to, że Jan Wouters swoją przygodę w roli pierwszego szkoleniowca mistrza kraju rozpocznie od pewnego zwycięstwa.
Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z planem, do zdecydowanego ataku ruszyli bowiem goście. Ich starania na tablicy świetlnej znalazły odzwierciedlenie w 29. minucie, kiedy to w dość ekwilibrystyczny sposób piłkę do siatki wepchnął Danko Lazović. Radość przyjezdnych nie trwała jednak zbyt długo, po 180 sekundach stan meczu wyrównał bowiem Kristian Bak Nielsen. Po przerwie byliśmy świadkami wymiany ciosów, którą na swoją korzyść sensacyjnie rostrzygnęli Fryzowie, a decydującego gola po stałym fragmencie gry strzelił wprowadzony na boisko pod koniec pierwszej połowy Miralem Sulejmani.
Mimo bramki strzelonej przed tygodniem, tym razem na murawie nie pojawił się Radosław Matusiak, a na domiar złego zwycięskiego gola strzelił jego główny rywal do walki o miejsce w podstawowym składzie. PSV sobotni mecz kończyło w 'dziesiątkę’, na cztery minuty przed końcowym gwizdkiem drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką, ukarany został bowiem Edison Mendez. Debiut Woutersa w roli szkoleniowca zespołu z Eindhoven nie był więc zbyt udany, a już za kilka dni czeka go znacznie cięższa próba – mistrzowie Holandii jadą bowiem do Stambułu, gdzie zmierzą się z tamtejszym Fenerbahce.