Sędziowscy fanatycy. Takie rzeczy tylko w Niemczech


Piłka nożna to gra dla kibiców. Klub bez żadnych sympatyków nie ma prawa istnieć. Każda drużyna piłkarska na świecie – nie zważając na poziom ligowy – ma swoich fanatyków. W Niemczech grupka ludzi wpadła na nieszablonowy pomysł, aby z szacunku dla jednego emerytowanego już sędziego stworzyć „Brigade Hartmut Strampe”. Co to takiego?


Udostępnij na Udostępnij na

https://scontent-lhr3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/t31.0-8/12185237_761072620688401_2914561606353858665_o.jpg

Brigade Hartmut Strampe (Źródło: Facebook.com)

Cofnijmy się o kilkanaście lat. Rok 2001, siódmy kwietnia. Borussia Dortmund i Bayern Monachium, odwieczni rywale, jak to w zwyczaju bywa, walczą o mistrzostwo Niemiec. Od wielu lat rywalizacja na boisku pomiędzy tymi zespołami charakteryzuje się niesamowitą zaciekłością i niebywałą walką do ostatnich minut. Tego dnia było coś jeszcze. Coś, co w futbolu spotyka się zazwyczaj ze zgodną i ogólną dezaprobatą. Brutalność. Zawodnicy Bayernu Monachium, prowadzeni wówczas przez Ottmara Hitzfelda, grali ostro i bardzo nie fair w stosunku do piłkarzy Borussii. Na szczęście sytuację potrafił opanować i odpowiednio brutali ukarać arbiter tamtego meczu.

Hartmut Strampe, bo o nim mowa, ustanowił rekord rozgrywek w Bundeslidze. Na Westfalenstadion, dzisiejszym Signal Iduna Park, arbiter pokazał aż dziesięć żółtych kartek zawodnikom gości i w dodatku trzech wyrzucił z placu gry (dwie kary bezpośrednie, jedna po drugim żółtym kartoniku). W grupie piłkarzy, którzy musieli opuścić boisko, był między innymi ówczesny pomocnik Bawarczyków, Stefan Effenberg. Niemieccy kibice zapamiętali go z tamtego spotkania nie dzięki wspaniałej grze, a przez ironiczny gest „wysłania pocałunków” w stronę trybuny z kibicami Borussii Dortmund. Dzięki zachowaniu zimnej krwi i opanowaniu Hartmut Strampe zyskał wielu niemieckich sympatyków. Jak sami mówią, był to jeden z najlepszych arbitrów lat dziewięćdziesiątych.

https://scontent-lhr3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/t31.0-8/12182740_1515971255388133_1144639064814729800_o.jpg

Brigade Hartmut Strampe (Źródło: Facebook.com)

Grupa kilkudziesięciu zapaleńców na niemieckich stadionach zadebiutowała 12 września tego roku podczas meczu Herthy z VfB Stuttgart (2:1) na Olympiastadion w Berlinie. Nie wspierali wówczas żadnej z walczących o punkty w Bundeslidze drużyn, ale biegającego w żółtym stroju sędziego, Tobiasa Stielera. Sam arbiter wsparcia się z pewnością nie spodziewał, ale gdy usłyszał pozytywne przyśpiewki na swój temat, musiał pojawić się na jego twarzy szczery uśmiech. „Brigade Hartmut Strampe” porusza też obecny w każdym kraju temat nienawiści skierowany w stronę sędziów. Nie chcę teraz przytaczać tutaj wulgarnych przyśpiewek – obecnych także w ekstraklasie – obrażających ten piłkarski zawód, ale wszyscy dokładnie wiecie, co mam na myśli. Sędzia, pomimo tego, że powinien być dobrze wysportowany, musi posiadać także niesamowitą psychikę, aby wszelkie krytyczne i obrażające go uwagi puszczać mimo uszu. To właśnie dlatego powstała w Niemczech taka inicjatywa.

Słuchając takich pieśni jak na przykład: „Kto nie skacze, ten stronniczy, hej, hej!” lub „Sędzia, wiemy gdzie stoi twoje auto. Zatankowaliśmy je, zatankowaliśmy je!”, wypada się tylko uśmiechnąć.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze