Oprócz starcia Tereka z CSKA w rosyjskiej Premier Lidze w sobotę rozegrano jeszcze dwa spotkania. W obu nie zabrakło emocji i walki. O ile było ich nieco mniej w Kazaniu, o tyle na ich brak nie mogli narzekać widzowie w Ramienskoje, którzy jednak stadion opuszczali raczej z kwaśnymi minami.
Do pojedynku z Tomem Rubin przystępował z pozycji lidera, mając na koncie zwycięstwa we wszystkich trzech poprzednich meczach. Bilnas rywali z Tomska był skromniejszy – po jednej wygranej, remisie i przegranej. W tym starciu każdy inny wynik, poza trzema punktami dla kazańczyków należałoby uznać może nie za sensację, ale za sporą niespodziankę. Zaczęło się od typowych piłkarskich szachów z lekką przewagą gości. Z czasem jednak do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. W 21′ w polu karnym tomszczan padł Siergiej Siemak, jednak sędzia uznał, że przeciwnik nie przekroczył przepisów.
Między 28. i 32. minutą w poważnych opałach znalazł się Wieniamin Mandrykin. Najpierw musiał wykazać się przy uderzeniu Siemaka, a 240 sekund później w dwukrotnie próbował Karadeniz, ale umiejętnie radzili sobie z nim obrońcy. Do przerwy utrzymał się wynik bezbramkowy.
Na drugą połowę gospodarze wyszli mocno umotywowani do skutecznej gry. Z początku radzili sobie przeciętnie. Wtedy trener Bierdyjew zdecydował się na zmiany. Na efekt nie trzeba było długo czekać. W 64. minucie w zamieszaniu podbramkowym najwięcej zimnej krwi zachował Dato Kvirkelia i wpakował piłkę do siatki. 180 sekund później Tom wyrównał, ale zanim futbolówka wpadła do bramki, opuściła plac gry i arbiter bramki nie uznał.
Po tym gospodarze zaatakowali pewniej i w 72. minucie egzekwowali jedenastkę. Do piłki podszedł Siergiej Siemak i nie dał szans Mandrykinowi. Chwilę później goście dostali szansę na zmniejszenie strat. Tym razem to oni wykonywali jedenastkę, a pewnym egzekutorem okazał się Aleksandar Mładenow. Do końca spotkania już nic się nie zmieniło i Rubin utrzyma fotel lidera, co najmniej do przyszłotygodniowego starcia z Chimkami.
Świadkami ciekawego widowiska było 14 tysięcy kibiców, którzy wybrali się na stadion w Ramienskoje, by dopingować swój zespół w starciu ze słynnym Lokomotiwem. Faworytami raczej byli piłkarze z Moskwy, aczkolwiek zawodnicy Gadżiego Gadżijewa w poprzednim sezonie pokazali, że stać ich na dobre wyniki z najlepszymi. To oni jako pierwsi zaczęli groźniej atakować i już w dziesiątej minucie przyniosło to efekt. Iwan Liewienic obronił uderzenie Wadima Jewsiejewa, ale przy dobitce Marko Topicia był już bezradny.
Gol rozbudził apetyt gospodarzy. Poczuli się pewnie i raz po raz gościli w polu karnym Lokomotiwu. W 16. minucie po błędzie bramkarza strzał Duricy z linii bramkowej wybił Rodolfo. Napór gospodarzy trwał, a „Parowoz” niewiele miał do powiedzenia. I gdy wydawało się, że Saturn zejdzie na przerwę prowadząc, Andriej Karjaka w niegroźnej sytuacji przewrócił w polu karnym Dmitrija Syczewa. Sędzia wskazał na wapno, a bramkę zdobył Dinijar Bilialietdinow.
Po przerwie nadal atakował Saturn. Miejscowi coraz groźniej sobie poczynali, ale coraz mniej z ich akcji zaczęło wynikać. Obrońcom Lokomotiwu skutecznie udawało się powstrzymać Kiriczenkę i Karjakę. Lokomotiw nadal spisywał się przeciętnie, ale kiedy zwietrzył szansę, groźnie skontrował. W 81. minucie było naprawdę gorąco w polu karnym Kinsky’ego. Najpierw Koczisz trafił w poprzeczkę, potem Cesnauskis zablokował uderzenie Bilialietdinowa, a przy próbie Petera Odemwingie udanie interweniował czeski bramkarz.
5 minut później kibice Saturna przeżyli dramat, gdy w polu karnym gospodarzy nie popisał się Rusłan Nachusziew. Defensor miejscowych jak dziecko dał się ograć Dmitrijowi Syczewowi, który z łatwością pokonał Kinsky’ego. Na skuteczną odpowiedź piłkarzy Gadżiego Gadżijewa nie było już stać. Lokomotiw trochę szczęśliwie, ale jednak wygrywa i inkasuje kolejne trzy punkty.
Trener Gadżijew musi teraz skupić się na przygotowaniu odpowiedniej taktyki na Energiję Władywostok. Natomiast Raszid Rachimow będzie się starał dobrze przygotować swoich zawodników do starcia z dzisiejszym pogromcą CSKA Moskwa, Terekiem Grozny.