Bez Roberta Lewandowskiego, bez kibiców na trybunach, bez jakiejkolwiek możliwości normalnego treningu nadeszły mecze Reprezentacji Polski. W piątek na Johan Cruyff Arena zagramy z Holandią, w poniedziałek również na wyjeździe zmierzymy się z Bośnią i Hercegowiną. W roku, który miał być wielkim świętem futbolu reprezentacyjnego, kadra została z 7 meczami. To najmniejsza roczna liczba występów drużyny narodowej od ponad 30 lat.
Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że dziś piłka reprezentacyjna przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Pochłania nas tylko przez 30 dni co 2 lata, a w pozostałe jest traktowana jako niepotrzebny zapychacz terminów, coś zupełnie nieistotnego. Obecny rok pokazał to idealnie. Pandemia uderzyła oczywiście w cały futbol, ale to reprezentacje straciły wszystko.
Priorytetem było dokończenie krajowych i europejskich rozgrywek klubowych. Ratowanie ogromnych pieniędzy z praw telewizyjnych i sponsorskich umów. Przez chwilę zapomnieliśmy w ogóle, że istnieje cokolwiek poza klubami. Gdyby nie fakt jak duże kontrowersje wzbudza postać Jerzego Brzęczka, to moglibyśmy wręcz zapomnieć, kto tę kadrę prowadzi.
Jednak z pewnością wielu z nas zapomniało już, z kim po raz ostatni grała reprezentacja Polski. Wygrany mecz ze Słowenią na koniec eliminacji był tak dawno, że wydaje się, że tu zupełnie inny reprezentacyjny rozdział. Wtedy nikomu przez myśl nie przeszło, że reprezentacja Polski zniknie na tyle czasu.
Wrześniowe zgrupowanie
Jerzy Brzęczek na początku powołał 29 zawodników. Jednak po rozmowie z Robertem Lewandowskim, doszedł do wniosku, że należy się odpoczynek kapitanowi reprezentacji Polski. Selekcjoner wycofał się również z powołania Arkadiusza Recy, który nie jest jeszcze w pełni sił po urazie. Wpływ na to wrześniowe zgrupowanie miała również sytuacja epidemiologiczna. To właśnie z tego powodu, amerykańskie kluby nie puściły do Polski Adama Buksy i Przemysława Frankowskiego.
Trudno mieć o to jakieś specjalne pretensje, po prostu skorzystały z przysługującego im prawa. Regulamin wprowadzony przez FIFA mówi jasno, że klub może zabronić piłkarzowi udziału w zgrupowaniu kadry, jeśli będzie to się wiązało z minimum 5 dniową kwarantanną. W przypadku MLS okres ten wynosi 10 dni. To tylko kolejny dowód wyższości piłki klubowej nad reprezentacyjną i takie przypadki na pewno będą powtarzać się w przyszłości.
Nieco w cieniu tego niecodziennego zgrupowania znalazło się czterech debiutantów. To Sebastian Walukiewicz, Michał Karbownik, Jakub Moder i Paweł Bochniewicz. Cała czwórka ma za sobą udany poprzedni sezon. Jednak dziś forma ich jest różna. O ile Bochniewicz jak i cały Górnik dobrze zaczął sezon, tak Jakub Moder i Michał Karbownik nie prezentują takiej formy do jakiej nas przyzwyczaili w poprzednim sezonie. Sebastian Walukiewicz jest w trakcie przygotowań do nowego sezonu i dyspozycja obrońcy Cagliari pozostaje sporą niewiadomą.
MAMY PEŁNĄ LISTĘ POWOŁANYCH na wrześniowe mecze reprezentacji Polski! ??
Komunikat ? https://t.co/tgnOy7KeoV pic.twitter.com/Y9JfYjihdR
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) August 24, 2020
W kadrze znalazło się 5 piłkarzy z ekstraklasy. Poza wspomnianym debiutantami to Artur Jędrzejczyk i Kamil Jóźwiak, który już za moment może być na liście zagranicznych powołań. Piłkarz Lech jest o krok od podpisania umowy z Derby County. Niewykluczone, że w chwili której czytacie ten tekst, już nim jest.
Oczekiwania?
Aż chciałoby się zacytować Jerzego Janowicza, ale faktycznie po wrześniowych meczach kadry oczekiwać nie mamy prawa absolutnie nic. Reprezentacje zawsze funkcjonowały w realiach, gdzie brakowało czasu, zgrania i regularnej pracy na treningach. Gdy nie widzisz kogoś przez prawie rok, a nie jest to twój najlepszy kumpel, to trudno rozumieć się bez słów. Dziś problem jeszcze bardziej się pogłębił, a wszystkie reprezentacje to jeszcze większa zbieranina piłkarzy niż wcześniej.
Jakby problemów było mało, to jeszcze dochodzi kolejny. Wrzesień dziś w piłce jest tylko z nazwy. Tak na dobrą sprawę znajdujemy się w końcówce lipca. Gwiazdy wypoczywają na swoich jachtach, a polskie kluby nieudolnie kopią się w eliminacjach. Trudno w normalnym sezonie o przerwę reprezentacyjną w takim okresie.
Jerzy Brzęczek przyzwyczajony jest jednak do walki z przeciwnościami losu. Paradoksalnie złośliwi powiedzą, że ostatnie 10 miesięcy to był najlepszy okres pod jego wodzą. Jednak realnie patrząc z jego perspektywy, faktycznie tak mogło być. Pracy nie miał w ogóle, a pieniądze były i nadal pozostaje trenerem kadry.
Posucha w ataku, rywalizacja na skrzydłach
Sytuacja w drużynie jest o tyle dziwna, że w szerokim składzie znajduje się 4 bramkarzy, a tylko 2 napastników. Jerzy Brzęczek nie zdecydował się jednak na powołanie nikogo dodatkowego w miejsce Buksy i Lewandowskiego. Taka decyzja powoduje, że raczej reprezentacja będzie grała jednym napastnikiem, pytanie tylko którym.
Zarówno w przypadku Milika jak i Piątka sytuacja nie jest jasna. Obaj mogą zmienić swoje kluby w tym okienku. To, że Milik w Napoli nie zostanie jest raczej przesądzone, jednak negocjacje się przeciągają i póki co nie widać ich końca. Piątek natomiast nosi się z zamiarem powrotu do Włoch, w ramach wypożyczenia z Herty.
JEST PRACA! ?
Cudownie ich znowu widzieć! ? pic.twitter.com/e26e4OnY7g
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) September 1, 2020
Skrzydła to formacja, na której rywalizacja zapowiada się najciekawiej. Ostatnie miesiące obrodziły Polskę w skrzydłowych. Dziś mamy potencjalnie cztery nazwiska, na dwa miejsca. Najbliżej pierwszego składu wydaje się być najstarszy Kamil Grosicki, jednak rywalizacja między Jóźwiakiem, Szymańskim a Kądziorem zapowiada się niezwykle ciekawie.
Defensywa z jedną zmianą
Mimo że na tym zgrupowaniu będzie debiutantem, to oczekiwania wobec niego są spore. Sebastian Walukiewicz to według wielu przyszłość reprezentacji Polski. Naturalny kandydat do zastąpienia Kamila Glika. Czy wydarzy to się przed mistrzostwami Europy? Raczej nie. Glik to wciąż fundamentalna postać kadry, pod nieobecność Roberta Lewandowskiego to on będzie pełnił funkcje kapitana.
Jednak w przyszłości para Walukiewicz – Bednarek wydaje się być zestawieniem na długie lata. Bez zmian powinny pozostać boki obrony, gdzie na prawej stronie powinien wystąpić Bartosz Bereszyński, a na lewej Maciej Rybus. I to właśnie postać gracza Lokomotiwu Moskwa wzbudza znów kontrowersje. Jednak umówmy się, że w całej reprezentacji znajdziemy bardziej niepewne ogniwa niż lewy defensor.
Kontrowersji i to najmniejszych nie zbudza jak zwykle obsada bramki. Tu sytuacja znów rozegra się między Łukaszem Fabiańskim a Wojciechem Szczęsnym. Bliżej pierwszego składu wydaje się być bramkarz Juventusu, niewykluczone też że w jednym z nadchodzących spotkań Brzęczek postanowi przetestować trzeciego goalkeepera.
Wiele było również dyskusji wobec piłkarzy wziętych z kadry młodzieżowej trenera Czesława Michniewicza. Jerzy Brzęczek mocno utrudnił swojemu koledze po fachu przygotowania do meczów młodzieżówki. I tu chyba mamy jedyne oczekiwania wobec tego zgrupowania. By ci piłkarze dostali swoją szanse i faktycznie zostali sprawdzeni, a nie przesiedzieli meczów na ławce.
Wynik w Lidze Narodów znów schodzi na dalszy plan. Kluczem jest budowanie drużyny na Mistrzostwa, a ta zaczyna się praktycznie od nowa. I być może ten dodatkowy rok do Mistrzostw Europy wyjdzie nam na dobre. Tacy piłkarze jak Moder, Szymański, Jóźwiak, Karbownik, Kądzior, Walukiewicz, zdołają wejść na wyższy poziom a reprezentacja Polski wreszcie będzie miała więcej niż 11 piłkarzy gotowych do gry w wielkim turnieju, nie licząc kibiców.