W drugim sobotnim meczu 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Piast Gliwice zremisował z Zagłębiem Lubin 1:1. Gola ratującego lubinianom remis w doliczonym czasie gry strzelił były piłkarz Piasta – Adam Banaś.
Początek spotkania zdecydowanie należał do lubinian. W ciągu pierwszych pięciu minut goście mieli cztery dobre sytuacje strzeleckie. Najlepszą – w 3. minucie – mizernym strzałem zaprzepaścił Papadopulos. Dobrze wyglądał szczególnie Wilczek, który chciał się pokazać na tle byłej drużyny. Pierwszą groźną okazję „Piastunki” przeprowadziły chwilę później, ale dobrej wrzutki Podgórskiego nikt nie wykończył. Po całkiem szybkim pierwszym kwadransie gra przeniosła się do środka boiska.
Oprócz gry skrzydłami „Miedziowi” próbowali strzałów z dystansu. Brylował w nich Robert Jeż, ale jego uderzenia pozostawiały wiele do życzenia. Goście dominowali i stwarzali sobie kolejne sytuacje. W 22. minucie obrońcy Piasta w ostatniej chwili wybili piłkę spod nóg Małkowskiego, a 120 sekund później Trela zablokował strzał Jeża z pola karnego. Czech mógł sobie pluć w brodę, że nie umieścił piłki w siatce. Gospodarze odgryźli się w 28. minucie, kiedy to Jurado strzelał głową. Gliwa był jednak czujny i nie dał się zaskoczyć.
Aktywny w barwach Zagłębia był również Papadopulos. W 33. minucie przebiegł kilkadziesiąt metrów z piłką przy nodze, jednak jego strzał przeleciał tuż obok prawego słupka. Podopieczni Marcina Brosza mieli jak dotąd mnóstwo szczęścia. W ostatnich dziesięciu minutach pierwszej połowy żadna z drużyn nie zagroziła przeciwnikowi i na przerwę schodziły z bezbramkowym wynikiem.
Początek drugiej odsłony pojedynku rozgrywanego w Gliwicach nie był już tak żywiołowy jak pączątek pierwszej połowy. Pierwsza godna uwagi sytuacja miała miejsce w 57. minucie. Wtedy to piłkarze Piasta wyszli na prowadzenie. Nie najlepiej zachowała się obrona lubinian, Jurado z boku pola karnego zagrał do Docekala, a Czech z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki. Cztery minuty później czeski napastnik zszedł z boiska, a w jego miejsce wszedł Artis Lazdins.
Bo bramce Pasta tempo znacznie spadło. Gospodarze zaczęli dominować, a lubinianie wyglądali jakby stracili siły. Próbowali jednak odrobić straty, ale nie mieli zupełnie pomysłu na rozmontowanie gliwickiej defensywy. Trener Hapal chciał coś zmienić i na 20 minut przed końcem spotkania Wilczka zastąpił Kowalczykiem. Po kolejnych sześciu minutach Małkowskiego zmienił Lira, a Błąd wszedł za Pawłowskiego. Roszady w składzie „Miedzianych” niewiele zmieniły.
Gliwiczanie całkowicie panowali nad sytuacją i spokojnie przyjmowali rywala na własnej połowie. Nie zachowali jednak koncentracji do samego końca. W doliczonym czasie gry zagłębianie egzekwowali rzut rożny – piłkę wrzucił Jeż, a potężny strzał głową oddał Banaś, pokonując bezradnego Trelę. Mecz zakończył się sprawiedliwym wynikiem, ale gospodarze na pewno będą odczuwać niedosyt.
Oglądałem ten mecz. Nie był za ciekawy, ale
obrońca Piasta nie wiem co robił przy bramce
Banasia. Nie rozumiem jego zachowania. Jak można tak
zostawić piłkarza bez opieki, i to jeszcze w
doliczonym czasie gry. To była 93. minuta. Po prostu
nie rozumiem.