Rekordzista


Logika to taka przyjemna nauka z wieloma twierdzeniami. Historia zna już multum różnych paradoksów. Chciałbym przybliżyć paradoks Friedela. Takiego bramkarza, dla którego stworzono w Polsce specjalny serial pod tytułem „Czterdziestolatek”.


Udostępnij na Udostępnij na

Postać amerykańskiego bramkarza, strażnika koguciej świątyni w północnym Londynie, jest niespotykana. Usłana paradoksami i rekordami osoba Friedela dostała swoje pięć minut.

Rekord pierwszy:

Jako dziecko, wychowywany w północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, syn Susan uprawiał trzy dyscypliny na raz. Niby to nic, bo każdy z nas w czasach szkolnych był boski we wszystkim, za co się wziął. Jednak młody Brad odnosił sukcesy zarówno w soccerze, jak również w tenisie i koszykówce. W roku 1989 został wybrany do koszykarskiej drużyny całego stanu i otrzymał tytuł najlepszego sportowca swojej uczelni. W wolnych chwilach kopał szmacianą kulkę i… swoją przygodę zaczynał najbliżej bramki, ale przeciwnika – jako snajper. Czas leciał, a Brad się cofał. Rok później stanął między słupkami i w ciągu dwunastu miesięcy zdobywał najlepsze recenzje i tytuły w amerykańskim futbolu uczelnianym.

Rekord drugi:

„Pogram jeszcze ze trzy lata” – zdaje się pokazywać Brad
„Pogram jeszcze ze trzy lata” – zdaje się pokazywać Brad (fot. mlssoccer.com)

Grając w akademickim klubie, Friedel wpadł w oko skautom Notthingam Forest. Nie mając oficjalnego występu w żadnym klubie, załapał się do kadry narodowej, która, harując w pocie czoła, chciała zaskoczyć piłkarski świat na MŚ w 1994 roku.

Rekord trzeci:

Po raz pierwszy, w dorosłej karierze, w protokole meczowym znalazł się w 1995 roku. Już wtedy liczył aż 24 lata, a było to w samym sercu Starego Kontynentu – w Danii. Posmakował gry w Brondby, wystąpił tam w dziesięciu spotkaniach, zanim wrócił z wypożyczenia.  

Paradoks pierwszy:

Debiut w piłce klubowej mając na karku 24 wiosny to przypadek nieczęsty. Następne lata tułaczki bramkarz spędził w Turcji – Galatasaray. Po sezonie wrócił do USA, do rodzinnego stanu Ohio i ubrał bluzę świeżo powstałego Columbus Crew, mając za kolegę naszego Roberta Warzychę. Na Wyspy wrócił sezon później, w 1997 roku, niecałe 2 mln funtów wyłożył Liverpool. I zaczęło się…

Rekord czwarty:

Wejście w nowe tysiąclecie było istnym przełomem w karierze Amerykanina. W mieście Beatlesów spędził trzy lata, ale rozgrywał średnio osiem gier na sezon. Za darmo pojawił się w Blackburn. I to był prawdopodobnie jeden z lepszych transferów w historii „Rovers”. Brad Friedel szybko wszedł między słupki, pomógł ekipie wrócić do Premier League. Od tego momentu wielki piłkarski świat usłyszał o tym szybko starzejącym się amerykańskim piłkarzu. Rok 2002 był rokiem jego świetnej formy. Piętnaście gier bez wyciągania piłki zza pleców. Kilka tytułów „man of the match”. Gordon Strachan nazwał Friedela supermenem i doszukiwał się pod jego bramkarską bluzą obcisłego kombinezonu z wielkim „S” na klatce piersiowej. Oczywiście w maju bez trudu znalazł sobie miejsce w jedenastce sezonu, a na pocieszenie dostał do rąk statuetkę najlepszego gracza „Rovers”. Na jego osobistym koncie właśnie pyknął 32. rok życia.

Paradoks drugi:

W następnych rozgrywkach w starzejącym się ciele znalazł siłę, by nie tylko wygrywać mecze broniąc, ale w pojedynku z Chartlonem przebył całą odległość boiska i trafił do siatki rywala! Mimo doliczonego czasu gry, piłkarze z Londynu zdołali pokonać go trzeci raz i ostatecznie zwyciężyli Blackburn 3:2.

Rekord piąty:

Mimo straty punktów, Friedel został drugim golkiperem w historii Premier League, który skierował piłkę do siatki swojemu vis-a-vis. Trzy lata wcześniej zrobił to Peter Schmeichel (w barwach Aston Villi), a po Amerykaninie dokonał tego Paul Robinson, z rzutu wolnego.

Rekord szósty:

Rok 2006, Friedel obchodzi urodziny numer 35. Nie przeszkadza mu to w świetnym wykonywaniu swojej roboty. Zdobywa kolejny w tym sezonie tytuł gracza meczu, kiedy niestraszny „Czarnych Kotów” broni dwie „jedenastki”. Do końca meczu dorzuca kilka innych, udanych interwencji.

Paradoks trzeci:

Pod koniec wspomnianego sezonu przedłuża umowę z  „Rovers”. Nazywa miasto, klub, prezesa swoim domem i chce tu zostać jeszcze dłużej. Deklaracje miłości powtarza dwa lata później, jednak pod koniec sezonu zmienia trykot na bordo „The Villans”.

Rekord siódmy:

Blackburn robi interes życia. Pozyskując Friedela za darmo, zbywa go za 2,5 miliona funtów. Osiem lat spokoju w bramce kończy się.

Rekord ósmy:

37-letni bramkarz zadebiutował w nowej rodzinie na Madejski Stadium. Doskonale przeczytał zespół „Reading” i już po dziesięciu minutach obronił „jedenastkę”.

Paradoks czwarty:

Śrubując kolejne występy na boiskach Premiership, Friedelowi zdarzyło się złapać czerwoną kartkę. Jego cudowny rekord, ponad 170 meczów z rzędu, miał zostać skończony. Jednak litość FA jest niezbadana. Po rozpatrzeniu apelacji karę cofnięto, a Friedel wrócił do bramki już w następnym meczu.

Rekord dziewiąty:

1 lutego 2011 roku Amerykanin stał się najstarszym piłkarzem, który kiedykolwiek stroił się w koszulkę Aston Villi.

Paradoks piąty:

W ostatnim letnim okienku transferowym bramkarz przyjechał do Londynu. Okazało się, że w stolicy Anglii zostanie na dłużej. Podpisał dwuletni kontrakt z Tottenhamem. Jerzy Gruza, emitując swojego „Czterdziestolatka”, na myśli miał na pewno Brada Friedela.

Paradoks szósty:

Tak ważne ogniwo dla zespołu Aston Villi zmieniło klub za darmo. „The Villans” musieli pogodzić się ze stratą swojego staruszka.

Paradoks siódmy:

Pierwszy raz jako „Kogut” Friedel wyszedł na boisko 22 sierpnia. Był to drugi mecz tego sezonu. Jednak los po raz kolejny uśmiechnął się do Amerykanina. Pierwsza kolejka została przeniesiona z powodu zamieszek w stolicy Anglii. Spotkanie z Evertonem na White Hart Lane zostało zatem przełożone na inny termin, a to oznaczało, że licznik kolejnych meczów z rzędu wciąż bije.

Rekord dziesiąty, najważniejszy:

Zegar nieubłaganie bije, czas upływa, a Friedel jak wino, im starszy – tym lepszy i zdrowszy. W barwach trzech drużyn wystąpił w 292 (słownie: dwieście dziewięćdziesięciu dwóch) meczach z rzędu w Premier League! Dzieląc przez 38, daje to ponad 7,5 (słownie: siedem i pół) roku gry bez opuszczenia ligowej kolejki! Co tydzień, co weekend, przez ponad siedem i pół roku Brad Friedel wychodził na murawę Premiership! (Wszystko wskazuje na to, że ta liczba będzie systematycznie powiększana.)

Paradoks ósmy:

Pewien piłkarski portal przywiązujący znaczną wagę do wszelkich liczb ogłosił, że Friedel jest ponad półtora raza bardziej efektywny, jeśli chodzi o interwencje w polu karnym, od Wojtka Szczęsnego, czyli chłopaka, który jest młodszy o dziewiętnaście wiosen od amerykańskiego weterana i jednym z najlepszych graczy Arsenalu.

Rekord jedenasty:

Brad w koszulce reprezentacji USA wystąpił w 82 meczach. Grał w niej na trzech różnych mistrzostwach świata. Z występów w kadrze zrezygnował w 2005 roku. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze