Na Wyspach wciąż nie milkną echa kuriozalnej bramki z meczu Sunderland – Liverpool. Na temat całego zdarzenia wcześniej wypowiedział się Rafa Benitez, teraz przemówić postanowił jeden z głównych bohaterów całego zdarzenia – Jose Reina.
Spotkanie pomiędzy Sunderlandem a Liverpoolem zakończył się zwycięstwem gospodarzy 1:0. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jedyny gol meczu padł w kuriozalnych okolicznościach. Piłka po strzale napastnika „Czarnych Kotów”, Darrena Benta, po drodze uderzyła w piłkę plażową rzuconą przez jednego z kibiców „The Reds” i, zmyliwszy kompletnie Pepe Reinę, wpadła do bramki. Co najśmieszniejsze, arbiter spotkania, Mike Jones, gola byłego zawodnika Tottenhamu uznał.
W wywiadzie dla programu „El Dia Despues” w stacji Canal +, Jose Reina przedstawił swoje zdanie na temat całego zdarzenia.
– Był moment, że piłka meczowa znalazła się między Glenem Johnsonem a piłką plażową i zupełnie jej nie widziałem, to najgorsze, co może przytrafić się bramkarzowi. Dodatkowo, pierwszą piłką, która zrobiła ruch, była ta czerwona, więc odruchowo na nią skierowałem swój wzrok. Uderzenie jednej piłki w drugą zupełnie zmieniło tor lotu tej ważniejszej, która wpadła do bramki – powiedział Reina, który mimo tego fatalnego błędu arbitra nie uważa, że mecz powinien zostać powtórzony.
– Na początku nie protestowałem, bo nie wiedziałem, czy przepisy wyjaśniają, co robić w takiej sytuacji. Później widziałem konsultacje arbitra głównego, któremu podobno powiedziano, że futbolówka nie trafiła po drodze do bramki w piłkę plażową. Zgadzam się, że mecz nie powinien być powtórzony, ale sytuacja musi być zapamiętana jako poważny błąd sędziego – zakończył Hiszpan.