Realna klątwa


Od rewanżowych spotkań w pierwszej pucharowej fazie piłkarskiej Ligi Mistrzów minęło kilka tygodni, ale jedno z rozstrzygnięć wciąż wzbudza emocje. Wręcz idealnie nadaje się na temat rzekę. Temat swoje źródło ma w centrum Półwyspu Iberyjskiego, gdzie uchował się klub, który przez ponad sto lat wypracował sobie pozycję futbolowego mocarstwa. Jednak z roku na rok jego zasięg zaczyna się kurczyć.


Udostępnij na Udostępnij na

Real Madryt to rekordzista pod względem zdobytych Pucharów Europy – uczynił to dziewięciokrotnie, co było głównym powodem nadania mu przez FIFA tytułu najlepszej klubowej drużyny świata XX wieku. Tak poważne wyróżnienie zobowiązuje do kontynuowania lub przynajmniej zbliżenia się do kolejnych zwycięstw w najważniejszych rozgrywkach na Starym Kontynencie. Tymczasem od pięciu sezonów „Królewscy” nie są w stanie awansować nawet do ćwierćfinału Champions League. Przykład klubu ze stolicy Hiszpanii pokazuje, że są jeszcze takie przypadki, kiedy wyróżniająca się z futbolowego otoczenia grubość portfela nie jest gwarancją wejścia na wszystkie futbolowe szczyty. Istnieje jednak druga strona medalu, której sympatycy Realu mają już serdecznie dosyć. Ich ulubieńcy z roku na rok obniżają renomę klubu poza granicami Hiszpanii. Pomimo że wielu pozycję w europejskiej czołówce Realowi przypisuje automatycznie, to ten co sezon dostaje od tej czołówki surową i nieprzyjemną w skutkach lekcję.

Kto jest winny takiego obrotu sytuacji? Wydaje się, że głównym problemem jest zbyt duża niecierpliwość i żądza zgarnięcia wszystkiego, co popadnie w ciągu jednego sezonu, przez oficjeli z Santiago Bernabeu. Jedno trofeum to dla nich stanowczo za mało, choć bardziej wyborny smak zwycięstwa w Lidze Mistrzów sezonu na straty jeszcze nie spisuje. Ostatni taki triumf został osiągnięty w 2002 roku, na początku tworzenia się tzw. Ery Galaktycznych, czyli drużyny składającej się piłkarzy z futbolowego topu ( m.in. Figo, Zidane, Ronaldo, Beckham). Ponieważ ten sposób budowania zespołu nie był złotym środkiem w procesie osiągnięcia globalnej, piłkarskiej hegemonii, został zmieniony. Oczywiście po tym, jak wybrano nowego, biurowego sternika klubu. Do Madrytu zaczęli trafiać przede wszystkim zawodnicy na dorobku, choć już wykraczający swoimi umiejętnościami poza granicę piłkarskiej przeciętności.

O ile na krajowym podwórku zmiana pokoleniowa przyniosła rezultat w postaci dwóch tytułów mistrzowskich, o tyle w Lidze Mistrzów „nowy” Real nadal płaci frycowe. Presja wyniku jest w dodatku tak duża, że trenerzy, którzy otrzymują tam posadę szkoleniowca, i tak muszą posiadać przynajmniej do połowy spakowane walizki z powodu wyjątkowo wysokiego prawdopodobieństwa dymisji. Dymisji, której sprzeczność nierzadko jest sporych rozmiarów. Bo jak inaczej określić zwolnienie w 2007 roku Fabio Capello, który zdobywając mistrzostwo kraju, przerwał dominację znienawidzonej w Madrycie FC Barcelony? Czy argument w postaci „bo graliśmy za brzydko dla oka” jest cenniejszy niż kontynuacja współpracy z doświadczonym trenerem? Śmiem wątpić.

Równie istotną kwestią, już nieraz wystawiającą zespół z Kastylii na pośmiewisko, jest profesjonalizm ludzi mających w nim najwięcej do powiedzenia. A właściwie to jego brak. Za ostatni skutek takowej postawy należy uznać kupno w grudniu ubiegłego roku dwóch zawodników za ponad 40 milionów euro, spośród których tylko jeden mógł zostać zgłoszony do gry w LM. „Wielbłąd”, jakiego dopuścił się dyrektor sportowy klubu, Predrag Mijatovic, na forum opinii publicznej wrócił właśnie po spotkaniach z FC Liverpoolem. W dwumeczu z „The Reds” nie mógł zagrać nominalny napastnik Klaas – Jan Huntelaar, sprowadzony do Madrytu właśnie pod koniec 2008 roku. „Królewscy” nie strzelili Anglikom ani jednej bramki, a dla wielu gra Holendra zwiększała szansę na choćby honorowe trafienie i tym samym zmniejszenie rozmiaru kompromitacji.

Kolejny etap w historii Realu dobiegł końca już w tym sezonie. Na dodatek w bardzo skandalicznych okolicznościach, ponieważ z powodu sfałszowania wyborów nad wotum zaufania dla ówczesnego zarządu do dymisji podał się prezes klubu – Ramon Calderon. Jego tymczasowy zastępca, Vicente Boluda, również nie wygląda na osobę przygotowaną do pełnionej roli, jak i odpowiedniego komentowania bieżących wydarzeń. Dwa tygodnie temu bez ogródek stwierdził, że Real rozjedzie Liverpool na Anfield Road. Jak było, wszyscy widzieli. A czy takie zachowania mieszczą się w granicach niepisanego dekalogu klubu, który dla wielu piłkarzy jest wymarzoną przystanią w zawodowej karierze? Po raz drugi śmiem wątpić. A z tematyki Ligi Mistrzów schodzę celowo. Już po sezonie odbędą się bowiem wybory, w których ma wystartować i, co bardzo prawdopodobne, wygrać Florentino Pérez, czyli twórca drużyny (czyt. Gwiazdozbioru) sprzed kilku lat. Powrót do przeszłości wydaje się więc sprawą oczywistą, a dla wielu kibiców „Królewskich”, stęsknionych za widokiem swoich pupili odbierających trofeum z rąk przedstawicieli UEFA, prawdziwym wybawieniem.

Mimo wszystko do odczarowania swego rodzaju klątwy niepowodzeń Realu w Europie potrzeba jeszcze trochę czasu. Cały klimat wokół zespołu jest przesiąknięty zapachem klęsk w rozgrywkach, których jest się tak naprawdę symbolem. Dlatego w natychmiastowy efekt ewentualnych działań Pana Pereza osobiście śmiem wątpić po raz trzeci i ostatni.

Komentarze
Łukasz Koszewski (gość) - 15 lat temu

Problemy Realu tak naprawdę zaczęły się wcześniej, bo
tak naprawdę miało to miejsce w czerwcu 2003 roku,
kiedy zwolniony został Vicente del Bosque. Ja do dziś
nie rozumiem, jak można było zwolnić trenera, który
pracowałem z klubie cztery lata i co roku coś
wygrywał. Kierownictwo Realu podejmuje wiele
nieprzemyślanych decyzji, które okazują się strzałem
w kolano. Jeżeli tego nie przemyślą, Real może
jeszcze długo nie odzyskać blasku w Europie.

Odpowiedz
Michał Wiśniewski (gość) - 15 lat temu

Dokładnie, świetnie to ująłeś. Kierownictwo Realu
podejmuje wiele nieprzemyślanych decyzji, no ale cóż.
Drużyny nie da się zbudować na samych gwiazdach.
Drużynę trzeba budować latami, aż będzie to ekipa,
która będzie wstanie wygrać z każdym.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze