Real Madryt remisuje szczęśliwie z Clubem Brugge, który na Santiago Bernabeu postawił naprawdę trudne warunki. Po dwóch kolejkach fazy grupowej Champions League „Los Galacticos” mają na koncie jeden, bardzo ważny punkt. W dzisiejszym meczu „Królewscy” mimo remisu zabłysnęli walecznością, która pozwoliła odrobić niekorzystny wynik. Chociaż…
Słyszysz „Real Madryt”, myślisz ikona światowego futbolu, klub jedyny w swoim rodzaju mający na koncie aż trzynaście trofeów za wygranie najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie. Drużyna piekielnie mocna na każdej pozycji. Spektakularne interwencje bramkarza, konsekwencja w defensywie, kreatywność środka pola i skuteczność linii ofensywnej. Tymczasem w obecnej chwili „Królewscy” bardziej niż do podziwu dają powody do ogólnej szydery.
Promocja sama w sobie
Skoro wspomnieliśmy już nieco o pozycji bramkarza, to przenieśmy się na chwilę do sierpnia zeszłego roku. Real Madryt oficjalnie ogłasza transfer Thibauta Courtoisa. Belg ma za sobą bardzo udany mundial i ze względu na kończący się kontrakt trafia na Santiago Bernabeu za zaledwie 35 milionów euro. To całkiem niewiele jak na tej klasy piłkarza.
27-latek praktycznie z miejsca wygryza będącego w niezłej formie Keylora Navasa, co siłą rzeczy potwierdza umiejętności byłego już zawodnika „The Blues”. Courtois słynie wszak z nienagannej gry na linii i swojej rozpiętości ramion, która z reguły powinna dawać mu większe pole manewru przy trudnych piłkach.
I choć mija już półtora roku od transferu belgijskiego bramkarza na Santiago Bernabeu, to nie zdążył on jeszcze udowodnić swojej klasy w koszulce Realu. Ironicznie chciałoby się powiedzieć, że Courtois potrzebuje nieco więcej czasu na aklimatyzację, a ten – w co nie wątpimy – zapewni mu Zinedine Zidane, czyli obecny szkoleniowiec „Los Blancos”.
Thibaut Courtois' game by numbers vs. Club Brugge:
45 minutes played
3 shots faced
2 goals conceded— Squawka Football (@Squawka) October 1, 2019
Real Madryt – rządy twardej ręki
Trener czołowego europejskiego zespołu powinien być nieustępliwy, wzbudzać respekt i udowadniać swoje racje za pomocą wyników. Takim szkoleniowcem niewątpliwie jest Zinedine Zidane. Nieustępliwość? Jest, co potwierdza wypożyczenie Ceballosa do Arsenalu. Respekt? Ma. Wyniki także są, a raczej były do czasu, gdy Francuz objął stery „Królewskich” po raz drugi.
Jego pierwsza przygoda na ławce Realu obfitowała w kilka tytułów za wygranie najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie, czyli Champions League. Drugi epizod w Madrycie? Mimo że dalej trwa, na razie łatwiej jest wymienić kilkanaście negatywów niżeli jakikolwiek plus.
Najważniejsze, że „Zizou” słynie z jednej rzeczy, której często brakuje szkoleniowcom drużyn z europejskiego topu, a mianowicie by grać w jego zespole, należy być w szczytowej formie i nie ma mowy o jakichkolwiek występach za zasługi. Chociaż zatrzymajmy się na chwilkę. Marcelo, Modrić, Vazquez – chyba nieco się jednak zapędziliśmy.
Jeśli brać przykład, to z „najlepszych”
Dziś o godzinie 19:00 na drodze madryckiej ekipy skutecznie stanął Club Brugge. Tak, to ten sam Club Brugge, który jeszcze kilka lat temu mierzył się z wrocławskim Śląskiem w ramach trzeciej rundy eliminacji do Ligi Europy.
Co najciekawsze, wspomniany dwumecz z 2013 roku padł łupem polskiej drużyny. Pierwsze spotkanie odbyło się w stolicy Dolnego Śląska i zakończyło się skromnym zwycięstwem wrocławian, dla których bramkę strzelił Sebino Plaku. Albańczyk na boiskach ekstraklasy gwiazdą jednak nie został.
Rewanż zakończył się remisem 3:3, co pozwoliło drużynie z Wrocławia awansować do następnej rundy, w której czekała już hiszpańska Sevilla. Jak widać, Zinedine Zidane i jego podopieczni nie do końca wzięli przykład z Śląska i po dzisiejszej potyczce mogą dopisać na swoje konto zaledwie jeden punkt.