Raków Częstochowa to specyficzna drużyna w pierwszej fazie sezonu 2022/2023. Ekipa trenera Marka Papszuna wygrała sześć pierwszych spotkań tej kampanii, ale od sierpnia już ma problemy z ustabilizowaniem formy. Wicemistrzowie Polski, co może niepokoić, popełniają stare błędy i być może przydałby się zespołowi mały pobudzający wstrząs.
Częstochowianie w Zabrzu byli bezradni, w Pradze, kiedy trzeba, byli bezzębni, ale to spotkanie z Cracovią najbardziej mogło przyprawić ich sympatyków o podwyższone ciśnienie. Rakowianie próbowali, a „Pasy” klepały i strzelały. Najbrutalniejszy sposób lekcji futbolu. Można zrzucić kolejny raz na brak szczęścia, ale wtedy nie wyeliminuje się nawracających chwil słabości.
Raków w błędnym kole
Starciem z teamem Jacka Zielińskiego przy Kałuży Raków zakończył trzydniowy cykl rozgrywanych spotkań. Nie sposób nie zauważyć, że syndrom pucharów w pewnym stopniu ponownie dotknął „Medalików”. Jeśli porównamy zdobycz punktową „Czerwono-niebieskich” teraz, a w ubiegłych sezonach po rozegraniu siedmiu spotkań ligowych, łatwo wywnioskujemy, że występuje tendencja spadkowa.
Szczególnym zmartwieniem ostatnich tygodni w wykonaniu częstochowian musi być popadanie ze skrajności w skrajność. Rakowowi co prawda wciąż udaje się znakomicie reagować na niepowodzenia, jednak przy planowych zwycięstwach ta reakcja się odwraca, głowy zawodników potrafią się wyłączyć i brakuje dalszego „pociągnięcia wózka”. Tym samym od miesiąca RKS po prostu znajduje się w błędnym kole, osiągając rezultaty w niemal idealną kratkę.
Ligowa zadyszka liderów
Całą diagnozę musimy wystawić mimo wszystko na boisku. A jest ona taka, że głównym problemem teraz dotykającym zespół jest nie przygotowanie fizyczne, które przeszkodziło jedynie w Czechach, a przygaśnięcie wiodących postaci. Nie zawsze pełną koncentrację, być może z powodu ostatnich dywagacji, jest w stanie zachować Vladan Kovacević, a więc najlepszy bramkarz ubiegłego sezonu ekstraklasy.
Najwyższa porażka Rakowa od rewanżu w Gandawie ponad rok temu.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) September 3, 2022
Trudniejszy czas miewa także najlepszy ze wszystkich piłkarzy naszej ligi – Ivi Lopez. Hiszpańska gwiazda błyszczała tego lata w Europie, ale pomimo pewnych deklaracji nie potrafi jak na razie utrzymać wysokiej dyspozycji na polskim podwórku. Najlepiej może o tym świadczyć fakt, że „11” częstochowian ma w rozgrywkach ligowych tylko jednego gola – przeciwko Stali Mielec, z rzutu karnego…
Zapewne dzieje się tak z powodu statusu 28-letniego zawodnika wśród rywali. W wielu spotkaniach w szczególnym stopniu koncentrowała się na nim obrona przeciwników i choć daje to więcej możliwości partnerom Lopeza z drużyny, to nie zawsze potrafią oni to wykorzystać i gra funkcjonuje trochę gorzej, niż powinna. Lekki regres zalicza też Giannis Papanikolaou, u którego uwidaczniają się pewne braki.
Presja poszła za daleko
Po stosunkowo udanej drodze Rakowa Częstochowa z nieudanym finiszem w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, połączonej z nie najgorszym punktowaniem w ekstraklasie oraz przyzwoitymi transferami z mocnym podkreśleniem uniknięcia osłabień, wielu postronnych obserwatorów już wieszało złote medale na szyjach piłkarzy spod Jasnej Góry. A fakty na dzisiaj są takie, że jak każdy zespół „Medaliki” mają swoje minusy.
Robiliśmy, co mogliśmy, ale to nie wystarczyło. Marek Papszun po meczu z Cracovią
Niewykluczone, że sami nie potrafią się dokładnie za nie zabrać, a jedynie dopracowują i czasami przekombinowują to, co już funkcjonuje dobrze. Przykład? Dużo słabsze stałe fragmenty gry, dokładność i skuteczność kontrataków. Z pewnej perspektywy jednak może wyglądać to tak, że graczy „Czerwono-niebieskich” przeciąża natłok pochwał, a znaczne „zagłaskanie” przeszkadza w utrzymywaniu stałego poziomu i nie zawsze odpowiednim wyciąganiu tego, co złe, przynajmniej w szerokiej opinii publicznej.
A na odpowiedź, jak do tematu podchodzi najbardziej rozbudowany w Polsce sztab szkoleniowy oraz analityczny, przyjdzie nam czekać tydzień do bardzo ważnego meczu domowego Rakowa Częstochowa z Legią Warszawa. Spotkania z „Wojskowymi” oraz później z Radomiakiem Radom mogą dużo powiedzieć o tym, jak będzie wyglądał ten sezon dla „Medalików”, ale jednocześnie zdradzą, czy drużyna potrafi zachować balans narracji z „gramy z meczu na mecz” na „cel na koniec sezonu jest jeden”.