Nowa droga Rafała Gikiewicza. Kierunek: nieznane


Fiasko rozmów kontraktowych na linii Rafał Gikiewicz – Union Berlin otwiera licytację o usługi 32-letniego bramkarza. Bramkarza „Exklusive Mittelklasse”?

4 maja 2020 Nowa droga Rafała Gikiewicza. Kierunek: nieznane
archysport.com

Rafał Gikiewicz wydał oświadczenie, które jednoznacznie zamyka drogę do porozumienia w sprawie nowego kontraktu zawodnika z Unionem Berlin. Tym samym kończy się dwuletni, okraszony sukcesami i bardzo dobrymi liczbami, okres gry Polaka w barwach stołecznego klubu. Chociaż pewien rozdział w karierze 32-letniego bramkarza nieuchronnie zbliża się ku końcowi, wciąż nie wiemy, jakie barwy przywdzieje w następnym sezonie.


Udostępnij na Udostępnij na

Różne oczekiwania stron

Niedługo po opublikowanym przez „Gikiego” oświadczeniu swój komunikat wydał klub, który ustami Olivera Ruhnerta potwierdził słowa zawodnika. Stwierdził on, że pomimo tego, iż w tej chwili klub koncentruje się na utrzymaniu bardzo korzystnej pozycji, jest on zmuszony do przeorientowania swoich planów w kwestii obsady pozycji numer jeden w przyszłym sezonie. Dodał również, że fiasko kolejnej tury negocjacji jasno pokazało obu stronom, iż osiągnięcie porozumienia finansowego jest niemożliwe.

Niedawny kadrowicz Jerzego Brzęczka, według doniesień medialnych, inkasuje w Berlinie około 180 tysięcy euro miesięcznie. Plasuje go to w czołówce najlepiej zarabiających zawodników. Biorąc pod uwagę skromny jak na Bundesligę budżet beniaminka i dotychczasową formę bramkarza, taki wynik tych rozmów, od ich startu, był bardzo prawdopodobny. Klub ma obowiązek „spinać” swoje wydatki, natomiast zawodnik ma pełne prawo sądzić, że w innym miejscu jego gra znalazłaby lepsze odzwierciedlenie finansowe. 

Łakomy kąsek dla beniaminka

W obecnych, czekających na dokończenie, rozgrywkach Gikiewicz może popisać się sześcioma czystymi kontami. Plasuje go to na siódmej lokacie w lidze, przy czym żaden z golkiperów, którzy ten współczynnik mają wyższy, nie musiał bronić tylu strzałów. Oznacza to, że do tej pory Union nie stracił bramki w niemal ćwierci rozegranych spotkań. Nie ma wątpliwości, że „Giki” jest jednym z najjaśniejszych punktów skazywanego przed sezonem na pożarcie zespołu. Obecna, jak na warunki klubu, pozycja i względne bezpieczeństwo w kontekście spadku jest w ogromnej mierze jego zasługą.

Decyzja wycenianego przez portal Transfermarkt na ok. 1.3 mln euro zawodnika dodała tylko siły krążącym już od jakiegoś czasu pogłoskom dotyczącym jego przyszłości. Wydaje się, że najbardziej zainteresowane są kluby z Niemiec – HSV Hamburg oraz Hertha Berlin. Coraz częściej pojawiają się również informacje o możliwym zainteresowaniu Besiktasu Stambuł.

Ten pierwszy klub na łamach niemieckiej prasy zapewnia, że to nie Gikiewicz jest jego priorytetem w najbliższym okienku transferowym. Choć czyniono podchody pod skaptowanie Polaka, to w utytułowanym klubie raczej stawia się na Juliana Pollersbecka. Młodzieżowy reprezentant Niemiec widziany jest jako zawodnik ze sporym potencjałem i przyszły numer jeden. Tutaj jednak mówienie o potencjale i przyszłości może okazać się kluczowe dla ewentualnej przyszłości Polaka. O ile zespół z Hamburga awansuje, z pewnością będzie potrzebował solidnego golkipera „na teraz”.

Jest to coś, czego w tym momencie nie może zagwarantować utalentowany młodzieżowiec. Pomimo wszystkich swoich zalet Pollersbeck w przeciwieństwie do Gikiewicza nie został jeszcze zweryfikowany na tak wysokim poziomie. Statystyki obu zawodników, choć zbliżone do siebie, powinny być oglądane przez palce. Porównanie nie oddaje jakości napastników i klubów, którym w tym sezonie stawiali oni czoła.

Mądry ruch dla oszczędnych

Co do lokalnej rywalki, Herthy Berlin, ten kierunek w dowodzie lojalności został odrzucony przez samego zawodnika. Gikiewicz z całą pewnością jest dobrą opcją dla tureckiego zespołu, który po sezonie traci Lorisa Kariusa. W Stambule zapadła decyzja, by zrezygnować z wypożyczenia Niemca po przeciętnym sezonie. Besiktas może traktować sprowadzenie Polaka jako łakomy kąsek. Sprowadzając go na Vodafone Park, zapewnia sobie za darmo względne bezpieczeństwo w tyłach. Pieniądze są tutaj kluczowe.

Po sezonie 2017/2018, kiedy udało się wyjść z grupy Champions League, klub ze Stambułu złapał wyraźną zadyszkę. Nie do ukrycia jest, że stoją za tym powiększające się przez lata problemy budżetowe. Jeszcze do niedawna ogromne środki pokrywała konstrukcja nowego stadionu, bilans transferowy in plus jest dla „Czarnych Orłów” zjawiskiem rzadkim. Wobec tego po zakończeniu sezonu w 2018 roku odnotowano zadłużenie powyżej astronomicznej kwoty 400 mln euro. Wygląda na to, że Besiktas przeinwestował i jest blisko złamania zasad finansowego fair play. W takiej sytuacji sprowadzenie dużego nazwiska między słupki może okazać się niemożliwe w przeciwieństwie do pozyskania Rafała Gikiewicza. Taki transfer wygląda na układ, w którym obie strony zyskują.

Ścisk wśród ligowych bramkarzy

Należy podkreślić, że z pewnością nie jest to dobry moment dla bramkarza bez kontraktu w Bundeslidze. Przyglądając się bliżej numerom jeden w poszczególnych klubach, widać, że niemal każdy zespół ma tę pozycję bardzo dobrze obstawioną. Według żyjącego na co dzień tematem Bundesligi eksperta, Michała Krzeszowskiego – ruch Gikiewicza poza Union jest bardzo ryzykowny:

Zastanawia mnie, czy ktoś inny niż Union może wziąć go na pierwszego bramkarza. Sezon miał bardzo dobry, ale sam jest już po trzydziestce. A dodatkowo analizując inne kluby w Bundeslidze, gdzie mógłby zagrać? Pewnie Hertha będzie szukać nowego bramkarza, ale raz, że on grał tylko w Unionie, a dwa – tam chyba mają większe ambicje. Choć prasa coś pisała o… Kariusie (HBSC ma dobre kontakty z LFC). Bayern, BVB, RBL, Leverkusen czy BMG nie grozi Gikiewiczowi.

A patrząc na inne drużyny, to nie wiem, czy „S04” by go chciało. Tam już teraz za Nübela dużo bronił Schubert. Patrząc dalej: w Hoffenheim Baumann ma niepodważalną pozycję, w Wolfsburgu Casteels (a jeszcze dochodzi kwestia opaski kapitana), w Eintrachcie jest ciasno na obsadzie bramki, a w Werderze jest świetny Pavlenka. W Mainz są Zentner i Müller, ale nie wiem czy pójście do Mainz to krok do przodu. We Freiburgu już się odbił, bo tam Schwolow jest nie do ruszenia. Podobnie w Köln jest z Timo Hornem, który powinien bronić w znacznie lepszym klubie twierdzi Michał Krzeszowski.

Bardzo prawdopodobne, że rezygnując z dłuższego pobytu w Berlinie, popularny „Giki” odrzuca również bluzę z numerem jeden. Przynajmniej jeżeli chodzi o Bundesligę. Niestety, na tym polu szanse, by coś zwojować, nie są duże, ale jest kilka wyjątków. 

(Nie)prawdopodobne alternatywy

Wśród klubów, które mogłyby widzieć pomiędzy słupkami 32-letniego olsztynianina, jest kilka takich, które nie przykuwają uwagi mediów. Wymienianie ich może być spekulacją, lecz mającą swoje uzasadnienie. FC Schalke 04, które straciło podstawowego golkipera i w tej chwili stawia na wciąż niedoświadczonego Markusa Schuberta. Tutaj Rafał Gikiewicz mógłby podjąć rękawice. Jego obecna forma i doświadczenie na niemieckich boiskach nie stawiają go na straconej pozycji. Dla zawodnika byłby to zdecydowany awans finansowy, a przede wszystkim sportowy. Pomijając oczywistą różnicę w renomie obu klubów, jest bardzo prawdopodobne, że „Die Knappen” w następnym sezonie wystąpią w europejskich pucharach. 

Innym kierunkiem może być tutaj West Bromwich Albion, które najpewniej wróci do elity angielskiego futbolu. Warto tutaj nadmienić, że menedżer ekipy z The Hawthorns, Slaven Bilić, podobnie jak Rafał Gikiewicz korzysta z usług tego samego agenta – Altis Sportconsulting. Ten fakt może spowodować pewien ruch w tym kierunku. Mimo to należy pamiętać, że po zapewnionym awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii West Brom otrzyma ogromny zastrzyk finansowy. Innymi słowy, chorwackiego menedżera „The Baggies” będzie stać na bardziej renomowanego bramkarza. 

Jeszcze inną drogą wyjścia z tego zakrętu dla 32-letniego bramkarza może być podpisanie kontraktu w jednym z wielu uboższych piłkarsko, lecz zasobnych finansowo krajów arabskich bądź z dalekiego wschodu. Jednak wysyłanie Gikiewicza do „ciepłych krajów” może wydaje się wciąż nieco przedwczesne. 32 lata to z reguły moment, kiedy bramkarz osiąga szczyt formy i ma przed sobą jeszcze kilka kampanii do rozegrania na wysokim poziomie. Także sam olsztynianin swoją dotychczasową grą i osiąganymi na wymagającym gruncie statystykami potwierdza, że na piłkarską emeryturę jeszcze się nie wybiera.

Nowe wyzwania

Pomimo braku przedłużenia umowy z Unionem Berlin na horyzoncie popularny „Giki” nie musi obawiać się bezrobocia. Nie można jednak bez żadnych wątpliwości stwierdzić, że w każdym z zainteresowanych klubów będzie miał on pewne miejsce w pierwszym składzie. Choć kolejka chętnych nie jest imponująca, są to jedynie doniesienia medialne i prawdę o tym, kto obecnie licytuje się, aby zapewnić sobie jego usługi, znają tylko sam zawodnik i jego agent.

Kibice stołecznego klubu z pewnością będą tęsknić za świetnym i charyzmatycznym bramkarzem, który w ciągu dwóch sezonów wyrobił sobie status współczesnej ikony. Powiedzieć o tym, czy jest to ruch dobry dla kariery Polaka, będzie można dopiero za kilka lat. Teraz można stwierdzić, że tak jak w momencie przejścia do Unionu Gikiewicz znowu ma coś do udowodnienia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze