Tradycyjnie, meczem rozpoczynającym turniej, był pojedynek gospodarza. W 2008 roku prawo do organizacji Pucharu Narodów Afryki wywalczyła Ghana. Ich rywalem na inaugurację była reprezentacja Gwinei. Już w pierwszym spotkaniu mogło dojść do niespodzianki.
Zawody rozpoczęto o godzinie 18:00. Tak jak przewidywano, od samego początku swoje warunki gry narzucali gospodarze. Pierwszą groźną okazję miał jeden z braci Gyan, Asamoah. Jednak napastnik Udinese Calcio nie trafił do bramki strzeżonej przez Kemoko Camare. Z podobnym skutkiem, swoje akcje zakończył Agogo. Ghana wciąż nie ustępowała w atakach i dążyła do zdobycia pierwszego gola. W 19 minucie bliski szczęścia był Agogo. Bliski, gdyż piłka po jego strzale głową, trafiła w słupek i wróciła na boisko.
Ghańczycy narzucali własne tempo gry. W przerwach między ich akcjami, do głosu próbowali dojść Gwinejczycy. Piłkarze Roberta Nouzaret starali się zagrozić bramce rywali, lecz na ich drodze stawała defensywa zespołu LeRoy’a.
W 27 minucie, po strzale i dobitce, piłka zatrzymywała się na słupku Gwinei. Ciągłe natarcie Ghańczyków wzrosło jeszcze bardziej na koniec pierwszej części gry. Bramkarza gości sprawdzali Mensah, Gyan i Muntari. Żadnemu z nich nie udało się trafić do siatki. Do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis.
Po zmianie stron, obraz gry niewiele się zmienił. Wciąż więcej i groźniej atakowała drużyna gospodarzy turnieju. Po 9 minutach drugiej części gry, w polu karnym faulowany był Agogo, zawodnik Nottingham. Forest. Do jedenastki podszedł Gyan. Piłka przeleciała między ręką Camary, a poprzeczką. Od 54 minuty Ghana prowadziła, w pierwszym meczu Pucharu Narodów Afryki, 1:0.
Gwinea nie miała zamiaru składać broni. Chwilę później na boisku pojawił się napastnik – Karamoko Cisse. W 65 minucie, „Narodowy Słoń” wywalczył rzut rożny. Po dośrodkowaniu, celną główką popisał się obrońca gości, Oumar Kalabane. Niespodziewanie zrobiło się 1:1.
Wyrównująca bramka uskrzydliła „Słonia”. Obraz gry zmienił się, dzięki czemu widowisko stało się ciekawsze. Więcej okazji do wykazania się miał teraz Ghańczyk Kingson. Na nieszczęście Nouzareta, defensywa rywala była nie do przejścia. Przy każdej możliwej sytuacji, Gwinejczycy próbowali strzałów, jednak z marnym skutkiem.
W 77 minucie, Owusu Abeyie otrzymał dobre podanie z prawej strony boiska, lecz niefortunnie się odchylił, przez co siła strzału była tak mała, że mimo bliskiej odległości, Camara zdążył przerzucić piłkę nad poprzeczką.
Czas biegł nie ubłaganie. Regulaminowe 90 minut zbliżało się ku końcowi. Zalewie 3 minuty dzieliły piłkarzy Gwinei od sprawienia niespodzianki. Przed polem karnym, piłkę dostał zawodnik Portsmouth. Mając przy sobie obrońców, zdecydował się na strzał. Muntari fantastycznym strzałem nie dał szans bramkarzowi, ale za to dał prowadzenie swojej drużynie.
Gol Muntariego okazał się decydującym trafieniem. Mimo zdobycia bramki w samej końcówce spotkania, Ghana wygrała mecz zasłużenie. W pierwszej połowie brakło im szczęścia, gdy niecelnie strzelali, trafiając w słupki. Druga odsłona okazała się szczęśliwsza, choć przez pewien czas stracili inicjatywę.
Po pierwszym rozegranym meczu, Ghana jest liderem swojej grupy. Jutro zostanie rozegrane drugie spotkanie grupy A, w którym zmierzą się zespoły Namibii i Maroka.
Oczywiście mecz był prowadzony pod dyktando Ghany,
ale według mnie sędzia popełnił błąd dyktując rzut
karny w 55 minucie. Fakt obrońca Gwinei nie trafił w
piłkę, ale też nie trafił w nogi rywala.