Prowodyr czy ofiara?


Ma potencjał i możliwości, by w niedługim czasie być napastnikiem klasy Roberto Baggio czy Alessandro Del Piero. To jego cudowny gol z rzutu wolnego w meczu z Rubinem Kazań sprawił, że Inter Mediolan rzutem na taśmę zapewnił sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Dlaczego zatem, mimo fenomenalnych umiejętności i nieprzeciętnego talentu, poza niebiesko-czarną częścią Mediolanu, całe Włochy nienawidzą Mario Balotelliego?


Udostępnij na Udostępnij na

Żeby zrozumieć skąd ta nienawiść do Balotelliego, który już otrzymał włoski paszport i wielce prawdopodobne, że pojedzie na finały mistrzostw świata 2010 w RPA, należałoby cofnąć się w czasie do 2008 r., kiedy młody Mario przebojem wdarł się do pierwszego zespołu „Nerrazzurich”. Talent czystej wody, deszcz pochwał i zachwytów, ale jednocześnie wielki problem z odnalezieniem się w nowym otoczeniu. Balotelli, mając to wszystko, kompletnie oszalał. Opuszczając Lumezzane na rzecz Interu, od swojego trenera, Mechelle Cavalliego, na odchodne usłyszał, że jest lepszym piłkarzem aniżeli Alexandre Pato i że Serie A stać będzie przed nim otworem. Jednocześnie Cavalli w tym samym czasie wyznał włoskim dziennikarzom: — To wielki talent, ale i piłkarz z bardzo trudnym charakterem, nie przeczę, że nigdy nie doszło między nami do kłótni czy konfliktów. Trenerów Interu muszę ostrzec, że współpraca z Mario nie będzie należała do najłatwiejszych. Na San Siro szybko przekonano się o słuszności tej tezy. Balotelli przebił się do pierwszego składu „Czarno-niebieskich” w drugiej połowie sezonu 2007/2008. Na fali euforii wyznał, że w Mediolanie chce grać do końca kariery. Jednak już kilka dni później postawił włodarzom Interu następujące warunki: albo podpisze długoterminowy kontrakt, które będzie mu gwarantował roczne zarobki w wysokości 4 mln euro albo odchodzi. Ostatecznie udało się piłkarza przekonać do zmiany decyzji i zaproponowano mu do parafki umowę, która nie dawała mu co prawda tak kosmicznych zarobków, gwarantując jednak dłuższy pobyt w Mediolanie, ale takie postępowanie 17-letniego wówczas zawodnika było już dobitnym znakiem na to, że Balotelli raczej twardo nie stąpa po ziemi.

Czas pokazał, że był to dopiero wierzchołek góry lodowej. Problemy zaczęły się, gdy Roberto Manciniego na stanowisku szkoleniowca Interu zastąpił Jose Mourinho, z którym Balotelliemu od początku nie było po drodze. Z początku sam zawodnik bagatelizował problem. Na powtarzające się pytania dziennikarzy dotyczące konfliktu obu panów, Mario niezmiennie odpowiadał tak samo: — Często o tym czytam w gazetach. I wiecie, co wtedy robię? Wybucham głośnym śmiechem. Do śmiechu jednak mu nie było, gdy „The Special One” skarcił go publicznie za to, że nie przykłada się do gry, zwłaszcza w meczach Ligi Mistrzów. — Trenując na co dzień z takimi piłkarzami jak Ivan Cordoba, Luis Figo czy Javier Zanetti, powinno się korzystać z doświadczenia i wiedzy tych piłkarzy, tak by stawać się jeszcze lepszym. Szkoda, że Mario tego nie robi. Grając na 50% możliwości, nigdy nie osiągnie się światowego poziomu — stwierdził Portugalczyk. Z jego słowami od razu zgodził się Massimo Moratti, który z początku bronił potomka imigrantów z Ghany, ale z czasem i jemu jego zachowanie przestało się podobać. — Mam nadzieję, że Balotelli weźmie sobie te mądre słowa do serca — wyznał. Ten jednak zamiast posypać głowę popiołem, z miejsca wykręcił numer do swojego brata, Corrado Balotelliego, który jest jednocześnie jego agentem,  i w ekspresowym tempie zorganizowali spotkanie z Morattim, podczas którego mieli przekonać właściciela „Nerrazzurich”, by ten pozwolił Mario odejść z Interu. I choć obie strony zaraz po spotkaniu wszystkiemu zaprzeczały, to jednak jak wyjaśnić fakt nagłego zainteresowania Balotellim AS Romy, Realu Madryt czy przede wszystkim West Hamu United? Z transferu jednak nic nie wyszło, a niesforny młodzian został zesłany do młodzieżowej drużyny Primavery i dopiero w lutym ponownie wrócił do łask w związku z plagą kontuzji piłkarzy z ataku. Ogółem pierwszy sezon, w którym dane mu było współpracować z Mourinho, zakończył z dorobkiem 22 meczów i 8 goli. Wydawało się, że kolejny sezon 2009/2010 będzie zupełnie inny. Balotelli, stający się z dnia na dzień coraz ważniejszą postacią w Mediolanie, zmądrzeje, do większego przykładania się na treningach zmobilizują go transfery Samuela Eto`o i Diego Milito. Eto`o zresztą przed rozpoczęciem rozgrywek Serie A stwierdził: — Kiedy o coś mnie zapyta, zawsze służę mu radą. Mario to wielki talent. On naprawdę ma wszelkie dane ku temu, by w niedługim czasie zostać jednym z najlepszych napastników Europy.

Problem w tym, że później wszystko przebiegało już wedle znanego dobrze scenariuszu – Balotelli znów szalał, a Mourinho na konferencjach prasowych kipiał ze złości, nie mogąc znaleźć słów na karygodne zachowanie podopiecznego. Najbardziej wściekł się na swojego gracza po zremisowanym meczu z Rubinem Kazań, kiedy Balotelli dostał czerwoną kartkę, a mistrz Włoch cudem uratował punkt w starciu z mistrzem Rosji. Mario co prawda zaraz po spotkaniu przeprosił wszystkich na czele z „The Special One”, co mu się zdarza naprawdę rzadko, ale zaraz po przeprosinach wzmogły się plotki związane z jego ewentualnym odejściem z Interu. Znów na tapecie pojawił się West Ham, sam piłkarz miał ponoć nalegać władze „Nerrazzurich”, by puściły go do Arsenalu Londyn, ale w tym samym czasie zainteresowanie niesfornym atakującym z Mediolanu wyraził menedżer Chelsea Londyn, Carlo Ancelotti. Taka jest oto krótka geneza nienawiści kibiców we Włoszech do Mario, który gdziekolwiek się nie pojawi, jest wygwizdywany. Prym w tej niechlubnej klasyfikacji wiodą pseudokibice Juventusu Turyn. Tylko na ostatnim meczu krzyczeli: „skaczmy wszyscy, a umrze Balotelli”, a przecież lista wulgarnych przyśpiewek i docinek w stosunku do Mario jest znacznie, znacznie dłuższa. Najtrafniej sprawę skomentował kontrowersyjny prezydent Palermo, Mauricio Zamparini: — To nie ma nic wspólnego z rasizmem. Problem polega na tym, że Balotelii jest arogancki, w okropny i ohydny sposób naśmiewa się z innych. To sprawia, że wszyscy go nie lubią, nawet ja. Włosi przecież nie są rasistami. Nawet czarni ludzie drwią z zachowania Mario.
 
Trudne dzieciństwo

Żeby jednak najsprawiedliwiej ocenić sytuację i wysnuć odpowiednie wnioski, należy się również postawić w sytuacji napastnika Interu. Gdy miał trzy lata, ze względu na chorobę, rodzice, imigranci z Ghany oddali go do szpitala. Zaopiekowali się nim państwo Balotelli, mimo że przecież na utrzymaniu mieli trójkę swoich dorastających już dzieci. Trudne dzieciństwo na pewno więc ukształtowało osobowość i charakter piłkarza. Mimo że nie musiał wychować się w domu dziecka, to jednak świadomość porzucenia w wieku trzech lat na pewno wywarła piętno na jego psychice, zwłaszcza że gdy tylko Mario stał się sławny, jego biologiczni rodzice podejrzanie szybko sobie o nim przypomnieli. To tylko jedna strona medalu, bo też na pewno tak przerażającą przeszłością nie można usprawiedliwiać i tłumaczyć tak negatywnego zachowania. Mamy więc do czynienia z błędnym kołem – Balotelli nienawidzi świata, a świat nienawidzi jego. Do jakiegoś kompromisu nigdy zatem nie dojdzie, bo obie strony twardo trzymają się swoich zasad. Sam piłkarz kiedyś stwierdził, że nie przejmuje się tym, że wszyscy go nienawidzą, bo i tak jest bardziej włoski niż obrażający go chuligani. Inna sprawa, że coraz trudniej znosi tak burzliwą atmosferę wokół swojej osoby i najprawdopodobniej jeszcze zimą opuści Włochy. Pytanie tylko, czy jeśli, np. trafi do Anglii i będzie zachowywał się jak we Włoszech, sytuacja się nie powtórzy. Czy może, jak twierdzi selekcjoner Italii Marcello Lippi, który bardzo ceni sobie umiejętności Balotelliego, to nie on jest problemem, ale skomplikowany i niezrozumiały światopogląd włoskiego społeczeństwa?

Mario Balotelli według „La Gazzetta dello Sport”

Strzał z prawej nogi – 9;
Strzał z lewej nogi – 8;
Gra głową – 8;
Siła uderzenia – 9;
Start do piłki – 8;
Drybling – 9;
Fantazja – 9;
Osobowość – 9;
Zachowanie – 5;

Średnia ocen: 8,2

 

Najnowsze