Próba wiary w Jürgena Kloppa. Największa od prawie sześciu lat


Z wierzących w wątpiących? Pierwszy poważny kryzys za kadencji Jürgena Kloppa pokazał, że nie wszyscy stoją murem za niemieckim menedżerem

4 marca 2021 Próba wiary w Jürgena Kloppa. Największa od prawie sześciu lat
www.loopcayman.com

Dawniej zawsze uśmiechnięty, chętnie żartujący na konferencjach prasowych. Obecnie nierzadko sfrustrowany, otwarcie krytykujący federację, arbitrów oraz rywali. Bieżący sezon pokazał drugie oblicze Jürgena Kloppa, dotąd ukrywane. Zmieniło się także postrzeganie niemieckiego menedżera przez część kibiców Liverpoolu. Nieudany sezon w wykonaniu „The Reds” pokazuje, że nie wszyscy sympatycy stoją murem za szkoleniowcem. Niespełna osiem miesięcy po zdobyciu przez zespół z Anfield pierwszego od 30 lat mistrzostwa Anglii.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie było przejazdu piętrowym autobusem przez miasto. Nie było także blisko miliona kibiców na ulicach Liverpoolu. Po zdobyciu mistrzowskiego tytułu była za to krótka ceremonia na stadionie. Niby z fajerwerkami, ale metaforycznie, jakby jednak bez. A na pewno nie świętowano tak, jak powinno świętować się zdobycie mistrzostwa po 30 latach niepowodzeń, kompromitacji i życia w cieniu rywali. Winna pandemia, która zniekształciła, wypaczyła chwilę tak istotną dla sympatyków Liverpoolu.

To wszystko jednak przesłonił sam fakt odzyskania trofeum przez „The Reds” po trzech dekadach oczekiwania. Fakt, że projekt Jürgena Kloppa okazał się wielkim sukcesem. Tak jak obiecywał. Wtedy, gdy na pierwszej konferencji prasowej prosił o wiarę, o odłożenie wątpliwości na bok. Uwierzyli praktycznie wszyscy, bo cały projekt szybko nabierał coraz realniejszych kształtów. Z czasem przyszły także trofea — efekty tytanicznej pracy. Miłe chwile, których próżno uświadczyć kibicom Liverpoolu w obecnej kampanii. Sezonie, który w obliczu największego kryzysu za kadencji Niemca na Anfield jest największą próbą wiary w Jürgena Kloppa.

Kryzys (Liverpoolu i) Jürgena Kloppa

Cel przed sezonem był oczywisty — obronić mistrzowski tytuł. A przytaczając słowa niemieckiego menedżera, ponownie zaatakować. To żadna sensacja, że czerwona część Merseyside, wyposzczona przez trzy dekady niepowodzeń, najbardziej pragnęła kolejnego mistrzostwa Anglii. Liga Mistrzów? Fajne rozgrywki, ale mistrzostwo kraju przede wszystkim. Przynajmniej z perspektywy „The Reds”. Problem w tym, że już na początku sezonu, metaforycznie, zaczęło się sypać. Najpierw jedna kontuzja, potem druga… Poważne urazy Virgila van Dijka i Joe Gomeza. Absencje spowodowane kwarantanną. Kadra Liverpoolu skurczyła się niemiłosiernie.

Łatwo jest wierzyć, kiedy wszystko idzie dobrze.Jürgen Klopp

Do tego stopnia, że w obronie zamiast defensorów zaczęli grać pomocnicy. Jürgen Klopp łatał skład taśmą izolacyjną, ale mimo wszystko Liverpool odnosił zwycięstwa. „The Reds” wygrane przeplatali jednak remisami, nierzadko dzięki udziałowi technologii VAR. Niekorzystne (i często wręcz błędne) decyzje arbitrów wideo zabierały punkty Liverpoolowi. Powodowały także wzrost frustracji u Jürgena Kloppa. W końcu przekroczona została norma i Niemiec zaczął wybuchać.

W rozmowie z dziennikarzami, czy to po meczu, czy na konferencjach prasowych, otwarcie wytykał patologię angielskiej piłki. Zbyt intensywny terminarz, za krótki czas na regenerację czy fatalne sędziowanie. Nie brakowało też publicznej wojenki z Chrisem Wilderem o zwiększenie liczby zmian w trakcie meczu. Działo się dużo, a miało jeszcze więcej. Natomiast Jürgen Klopp zamiast radosnego człowieka rzucającego żartami, coraz częściej zaczął przypominać sfrustrowanego Jose Mourinho. Na domiar złego tradycyjnie w styczniu i lutym nadszedł kryzys formy zespołu. Walka o tytuł w praktyce została przegrana. To było za dużo dla Jürgena Kloppa, którego reakcja na konferencji prasowej pozostawała aż nadto wymowna.

Łzy menedżera wyzwoliły lawinę spekulacji. Czy Jürgen Klopp się złamał? Czy potrzebuje przerwy? Sam szkoleniowiec zaprzeczył. Przeważająca część kibiców Liverpoolu manifestowała wsparcie dla menedżera podczas największego kryzysu za kadencji Niemca na Anfield. Nie brakło jednak sympatyków, którzy nie stali i nie stoją już murem za szkoleniowcem. A wręcz przeciwnie, domagają się zmiany, obecną sytuację Liverpoolu porównując do końca ery Jürgena Kloppa w Dortmundzie. Niespełna osiem miesięcy po zdobyciu przez zespół z Anfield pierwszego od 30 lat mistrzostwa Anglii. Tytułu, którego bez wkładu niemieckiego menedżera po prostu by nie było.

Wynik a wiara i wsparcie

Brutalną prawdą pozostaje fakt, że w futbolu najważniejszy jest wynik. Styl gry czy liczba stworzonych szans bramkowych przestają być istotne, gdy zespół nie wygrywa. Rezultat ponad wszystko. A obecne wyniki Liverpoolu trudno uznać za satysfakcjonujące. Mimo wszystko dziwić może brak wiary sporej grupy kibiców w to, że Niemiec ma jeszcze wiele do zaoferowania nadal aktualnym mistrzom Anglii. W to, że to jeszcze nie koniec.

Obecnie jednak powszechnie bardzo szybko stawiane są pomniki, a jeszcze szybciej obalane. Najlepiej widać to w futbolu. Także na przykładzie niemieckiego menedżera. Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku trudno byłoby wskazać szkoleniowca o równie mocnej pozycji wśród kibiców jak Jürgen Klopp. Dwa miesiące niezadowalających rezultatów według niektórych wystarczyły jednak, by otwarcie deklarować potrzebę zmiany menedżera. Zupełnie jakby winę za zaprzepaszczenie szans na obronę tytułu ponosił tylko Niemiec, a nie także czynniki wymienione już wcześniej.

Cała sytuacja pokazuje także smutną prawdę, jak to bywa z wiarą i wsparciem. Nie tylko w futbolu. Gdy zwyciężasz, klepią cię po plecach i gratulują. Gdy przegrywasz, wręcz przeciwnie. Najlepszym podsumowaniem są zresztą słowa Jürgena Kloppa — Łatwo jest wierzyć, kiedy wszystko idzie dobrze. Na szczęście dla Niemca wątpiący sympatycy Liverpoolu nadal są w zdecydowanej mniejszości. Wierzący nadal wierzą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze