Premiership: Arsenal w końcu wygrywa


Po pięciu remisach z rzędu, z czego czterech bezbramkowych, Arsenal Londyn w końcu zwyciężył w lidze. Ofiarą „Kanonierów” padła najsłabsza ekipa w Premier League – West Bromwich. Swoje spotkania wygrały także inne drużyny z czołówki – Liverpool i Chelsea.


Udostępnij na Udostępnij na

Arsene Wenger był wyjątkowo sfrustrowany nieskutecznością swoich piłkarz w meczu z Fulham, co też wreszcie zmobilizowało ich do trafiania do siatki. Strzelanie na The Hawthorns rozpoczął Nicklas Bendtner już w czwartej minucie gry. Mimo, że gospodarze wyrównali chwilę później za sprawą Chrisa Brunta, to „Kanonierzy” dalej byli wyjątkowo zdeterminowani by wygrać to spotkanie. Tym bardziej, że grali z ostatnią drużyną w tabeli. „Do szatni” gole zdobyli jeszcze Kolo Toure i ponownie Bendtner. Jak się okazało, Duńczyk swoim drugim trafieniem ustanowił wynik meczu.

Ponownie bramki nie zdobył Andriy Arszawin. Jego jedyny groźny strzał obronił Scott Carson. W końcówce mecz rozgrywany był już pod dyktando gości, dlatego też Wegner zdecydował się dać szansę młodym, czego nie mógł robić od dawna ze względu na słabe wyniki drużyny. Tak też na murawie pojawili się Aaron Ramsey i Francisco Merida.
Arsenal traci trzy punkty do Aston Villi, którą jutro czeka ciężki wyjazd do Manchesteru na mecz z City.

„The Blues” do meczu z Portsmouth przystąpili bez najlepszego strzelca drużyny, Nicolasa Anelki, który nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Spotkanie od pierwszych minut było wyrównane, choć bez fajerwerków w postaci groźnych sytuacji podbramkowych. Jedynego gola w meczu i to na wagę trzech punktów zdobył Didier Droga, który wykorzystał podanie wprowadzonego chwilę wcześniej Ricardo Quaresmy. Chelsea odniosła następne zwycięstwo pod wodzą Gausa Hiddinka. Mimo, że były to kolejne wymęczone trzy punkty, to „The Blues” nadal liczą się w walce o końcowy tytuł, tracąc do Manchesteru United cztery punkty i mając rozegrane o dwa spotkania więcej.

Z kolei po ostatnich słabych występach w lidze wydawało się, że Liverpool odpadł z wyścigu o Mistrzostwo Anglii. Takie wrażenie można było odnieść również przez całą pierwszą połowę spotkania z Sunderlandem, gdzie gospodarze byli bezproduktywni i nie potrafili znaleźć sposobu na świetnie interweniującego Fulopa.

„The Reds” obudzili się jednak na drugą odsłonę i w 52. minucie wynik otworzył zastępujący kontuzjowanego Fernando Torresa – David N’Gog. Niecały kwadrans później Yossi Benayoun do asysty dołożył także bramkę i Liverpool mógł być pewny trzech punktów. Jak widać ostatnia wpadka z Middlsebrough była wynikiem morderczej batalii na Santiago Bernabeu z Realem Madryt. Mogła się jednak okazać kluczowa patrząc przez pryzmat ligowej tabeli.

Komentarze
nowy_ (gość) - 15 lat temu

jakby tego meczu Arsenal nie wygrał..

btw droga Redakcjo, macie błąd w opisie Bendtnera

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze