Z czterech zaplanowanych na sobotę spotkań w Premier Lidze rozegrano trzy. Starcie Tereka z Zenitem zostało przełożone na pierwszy lipca ze względu na kapitalną postawę podopiecznych Dicka Advocaata w Pucharze UEFA. Z meczów, które się odbyły, największym zainteresowaniem cieszyła się potyczka we Władywostoku. Oprócz niej piłkarze na boisku wybiegli w Permie i Chimkach.
Centralny Wojskowy Klub Sportowy (CSKA) po raz kolejny dostał szansę na odbudowę morali drużyny i awans w tabeli. Po ostatnich wpadkach i frajerskich stratach punktów piłkarze Walerego Gazzajewa stanęli w szranki z Łuczem-Energiją Władywostok. W swojej normalnej dyspozycji goście bez problemów wywieźliby z dalekiej Kamczatki trzy oczka. I tak mieli ułatwione zadanie, gdyż gospodarze w obecnym sezonie nie prezentują się najlepiej i raczej ponownie będą bronili się przed spadkiem. Dlatego za faworytów należało upatrywać w moskwianach.
Mecz rozpoczął się, ku uciesze miejscowych kibiców, udanie dla ich ulubieńców. Już w 22. minucie mogli oni wznieść ręce w geście triumfu, gdy Igor Akinfiejew został pokonany, a piłkę w siatce umieścił Witalij Bułyga. „Płomień” prowadzeniem zbyt długo jednak się nie cieszył, gdyż dokładnie 120 sekund później Brazylijczyk Jo zdobył swojego trzeciego gola w obecnych rozgrywkach i doprowadził do wyrównania. Podrażniło to gospodarzy, którzy ponownie zaatakowali. W 30′ minucie po szybkiej akcji Energiji doszło do przewinienia w polu karnym gości. Sędzie wskazał na „wapno”, które zmarnował Gieorgij Bazajew. Wiadomo, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i w tym pojedynku ta stara piłkarska prawda potwierdziła się, gdy na dwie minuty przed końcem Marek Cech po raz drugi nie był w stanie zapobiec utracie bramki, a na listę strzelców wpisał się inny Brazylijczyk, Vagner Love.
Po przerwie Gazzajew postawił na obronę korzystnego rezultatu. A zadanie ułatwiali im miejscowy, którzy nie atakowali już z takim impetem, a ich akcje najczęściej kończyły się na obronie CSKA. Szególnie dobrze radził sobie kapitan moskwian, Siergiej Ignaszewicz. 60 sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziego miejscowych dodatkowo pognębił Jewgienij Ałdonin, ustalając wynik na 3-1 dla brązowych medalistów poprzedniego sezonu. Zdobywając 3 punkty, Dawid Janczyk (wciąż kontuzjowany) i spółka awansowali na piąte miejsce. A to, czy je utrzymają, zależy od niedzielnych starć Tereka z Tomem i Spartaka z FK.
Teoretycznie Szinnik miał być dość łatwym kąskiem dla Amkara. W rzeczywistości końcowy rezultat nie odzwierciedla przebiegu spotkania. Jarosławlanie (bez Damiana Gorawskiego) przez całą pierwszą połowę stawiali dzielny opór permianom. Ich blok defensywny udanie powstrzymywał słabo w sobotę dysponowanych Nikołaja Żiljajewa i Martina Kusziewa. Gdy nadeszła taka potrzeba, na wysokości zadania stanął Aleksiej Stiepanow, broniąc rzut karny w wykonaniu tego drugiego. Tuż po przerwie trener Miodrag Bożović zmienił grającego po prostu źle Żiljajewa na Predraga Sikimicia. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, gdyż Serb po zaledwie dziewięciu minutach dał swojemu teamowi prowadzenie. 120 sekund później pokaz głupoty dał Kusziew. Najlepszy strzelec Amkara w niegroźnej sytuacji brutalnie sfaulował rywala, dzięki czemu sędzia ukarał go jak najbardziej słusznie czerwoną kartką. Mimo wszystko Szinnik nie był w stanie skutecznie zaatakować. Wykorzstali to gospodarze, a konkretnie Sikimić, po którego strzale w 86. minucie futbolówka odbiła się jeszcze od Nikoli Drincicia i wpadła do siatki obok bezradnego Stiepanowa.
Krylja Sowietow, podobnie jak permianie, raczej bez problemowo miała pokonać znajdujące się na dnie ligowej tabeli Chimki. Samarczycy (bez Krzysztofa Łągiewki) zlekceważyli podmoskiewskiego rywala, za co słono zapłacili. W 38′ w zamieszaniu pod bramką Euardo Lobosa najprzytomniej zachował się Artjom Radok. Piłkę, która do niego trafiła, uderzył na tyle precyzyjnie, by chilijski bramkarz nie był w stanie jej sparować. Trener gości próbował reagować zmianami, ale nic to nie dało, a Anton Bobier, były lider drużyny Leonida Słuckiego, swój najlepszy czas ma już raczej za sobą. Ostatecznie Chimki wygrały z Krylją i lekko odbiły się od dna. Na ile? To pokażą kolejne potyczki.