Ostatnie sobotnie starcie polskiej Ekstraklasy przyniosło radość kibicom Polonii Warszawa. Zgromadzeni na stadionie przy ulicy Konwiktorskiej sympatycy futbolu mogli wznieść ręce w górę po zwycięstwie swojej drużyny nad Jagiellonią Białystok. „Czarne Koszule” pokonały swojego przeciwnika 2:0.
Pierwsze minuty zdecydowanie należały do gospodarzy. Podopiecznym Jose Marii Bakero brakowało jednak dokładności. Dośrodkowanie Brzyskiego nie trafiło do adresatów, a strzały Mierzejewskiego i Piątka okazały się bardzo niecielne. Brak skuteczności w ataku, „Czarne Koszule” nadrabiały zaangażowaniem w drugiej linii, mocno grając pressingiem. W ciągu pierwszych minut Jagiellonia ani razu nie zagroziła bramce gospodarzy. Bramkarz miejscowych w niebezpieczeństwie pierwszy raz znalazł się po kopnięciu piłki przez Bruno z niemal połowy boiska. Wynikało to jednak bardziej z przypadku, niż z zamierzonego zagrania Brazylijczyka.

Po kolejnym nieudanym uderzeniu Mierzejewskiego popisał się Lewczuk, dośrodkowując piłkę w „szesnastkę” Gliwy. Na miejscu znalazł się jednak Radek Mynar, który wybił futbolówkę na rzut rożny. Chwilę później strzelał Renusz, lecz bramkarz Polonii i tym razem sobie poradził. W odpowiedzi bardzo pomylił się Trałka. Było to kolejne ostrzeżenie dla „Jagi”. „Czarne Koszule” czuły, że bramka jest coraz bliżej. Zdobyły ją w 26. minucie. Po zagraniu Brzyskiego z rzutu wolnego w polu karnym Sandomierskiego najwyżej wyskoczył Gołębiewski i nie dał szans golkiperowi rywali.
Goście starali się odgryźć, lecz Bruno nie sprawił większych problemów Gliwie. Ten strzał nie zmienił obrazu gry. Na boisku dzieliła i rządziła Polonia, „poszukując” drugiego gola. Po raz kolejny nie popisał się Mierzejewski, fatalnie pudłując. Zawodnicy Bakero dopiero pod koniec pozwolili przeciwnikom na nieco więcej. Ci jednak nie potrafili stworzyć większego zagrożenia w „szesnastce” gospodarzy i na przerwę schodzili, przegrywając.
Drugą część meczu lepiej zaczęli przyjezdni. W strefie obronnej miejscowych nieźle prezentowali się Tomasz Frankowski i, wprowadzony w drugiej połowie, Kamil Grosicki. W odpowiedzi po raz kolejny pomylił się Mierzejewski. Choć nie grzeszył on skutecznością, odegrał bardzo ważną rolę w sytuacji z 57. minuty. Po zagraniu z rzutu wolnego Mynara wpadł w pole karne i uderzył na bramkę. Z jego strzałem Sandomierski sobie poradził, lecz tam gdzie powinien, znalazł się Jodłowiec i wpakował futbolówkę do pustej bramki.
Niedługo po stracie drugiego gola goście wyszli trzech na dwóch, lecz obrońcom Polonii udało się ten atak powstrzymać. Jednak okazało się to jedynie chwilowym zrywem. Tuż po nim wydarzenia na boisku przy ulicy Konwiktorskiej wróciły do „normy”. W 68. z dystansu strzelał Piątek. Sandomierski w trudnej sytuacji (piłka przed nim skozłowała) stanął na wysokości zadania. Chwilę później po rzucie rożnym szansy na kolejną bramką w tej potyczce zmarnował Jodłowiec.
Po chwili przestoju ponownie zaatakowała Polonia. Jednak Mierzejewski nie skorzystał z dośrodkowania wprowadzonego w drugiej połowie Nikolicia. Piłkarz „Czarnych Koszul” mógł w tym spotkaniu mówić o prawdziwym pechu. Ledwo wszedł na boisko, a już musiał być z niego zniesiony z powodu kontuzji. W 80. minucie miała miejsce świetna kontra w wykonaniu gospodarzy. Znajdujący się na 30. metrze Mierzejewski zauważył, że Sandomierski jest nieco wysunięty i spróbował go lobować, bez powodzenia.
W ostatnich minutach ponownie dał o sobie znać aktywny tego wieczoru Mierzejewski. Jednak żadna z jego akcji nie przyniosła zamierzonych skutków. Pomylił się również Zasada, którego strzał obronił Sandomierski. Tuż przed końcem szansę na gola kontaktowego zmarnował Niewulis, główkując po dośrodkowaniu Grosickiego w poprzeczkę. Ostatecznie Polonia pokonała „Jagę” 2:0, wydostając się ze strefy spadkowej. Podopieczni Michała Probierza punktów muszą szukać w następnej kolejce.