Mourinho jak Stalin, makiem zasiane Camp Nou, symulacja Sergio i brak ręki Toure – wszystko to z podziałem na dowcipy i wnioski.
Josep Guardiola przed meczem z Interem (źródło: goal.com)
1. Cały świat dokucza dziś Barcelonie. Ja zacznę od wrzucenia jednego kamyczka do madryckiego ogródka Realu Madryt. Żart trochę stary i trochę nieśmieszny, ale prawdziwy:
– Jesteś poniewieranym graczem Realu Madryt i chciałbyś wreszcie wygrać jakieś europejskie trofeum. Co musisz zrobić, żeby osiągnąć swój cel?
– Proste: odejść z Realu. Poproś o wskazówki Wesley Sneijdera i Arjena Robbena, a jeśli zadowoli cię nawet półfinał Ligi Europejskiej, zadzwoń do Ruuda Van Nistelrooya.
2. Teraz parafraza starego, przerażającego, ale i lubianego dowcipu: Kiedy po ostatnim gwizdku na Camp Nou na murawę tego boiska-lotniska wleciał Pan Jose Samolocik Mourinho, w jego stronę wystartował bramkarz Barcelony, Victor Valdes. Mourinho albo nie zauważył, że Valdes uwiesił mu się u szyi, albo udawał, że go nie widzi. Ostatecznie, zanim byk Victor został odciągnięty, Jose zdążył wysłać w jego kierunku może jedno niemiłe słowo. A mógł zabić, a mógł zabić!
Jose Mourinho przed meczem z Barceloną (źródło: goal.com)
3. Kontynuując, skoro ostatecznie jednak czepiamy się Barcelony… We wtorek zauważyłem, że najlepiej przegrywać potrafią chyba we Francji. To jak wspaniale zaprezentowali się fani Lyonu, kiedy ich zespół przegrywał 3:0, zapadło wielu w pamięć chyba jeszcze bardziej niż wszystkie bramki Olica razem wzięte. A w środę na Camp Nou? Tam przez większość spotkania na trybunach było tak cicho, że przez fanów Barcy uwierzyłem, że w tym spotkaniu nic już się nie wydarzy. Choćby za ten brak dopingu jakaś wyższa komisja powinna im teraz odebrać prawo do pomeczowych pretensji.
4. A pretensje mieć chyba mogą ewentualnie do jednej sytuacji – tej z 92 minuty. O tym, czy rękę Yaya Toure rzeczywiście należało odgwizdać – ja po kilkunastu powtórkach zacząłem wątpić – dyskutowałem przez blisko godzinę ze znajomymi. W końcu uznałem, że nie prowadzi to do niczego dobrego i kompromisu nie odnajdziemy. Stwierdziłem więc, że mogę na ten temat powiedzieć tylko, uczciwie acz samolubnie: kłócimy się od godziny o jedną sporną decyzję sędziego, który poza tym krzywdy piłkarzom Guardioli nie czynił (delikatnie mówiąc) – trudne, prawda? A teraz spróbujmy sobie wyobrazić (lub przypomnieć) z czym rok temu, po półfinale Ligi Mistrzów, musieli pogodzić się kibice Chelsea. Trudne, prawda?
Ps. Taki mały, a jak udaje!