Polacy w Turcji cz. 1


Naszym obecnym reprezentantom na tureckich boiskach nie wiedzie się najlepiej. Nawet ci regularnie powoływani do kadry Fornalika nie mogą liczyć na równie regularne powołania do meczowej osiemnastki swych klubów. Jednak patrząc kilka lat wstecz, można łatwo dojść do wniosku, że tureckie boiska na ogół nie są zbyt szczęśliwe dla Polaków.


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwszym Polakiem, którego można wyróżnić za grę na tureckich ziemiach w ostatnim dwudziestoleciu, jest obecnie wszystkim dobrze znany Roman Kosecki. Obecny poseł na Sejm swą przygodę w Turcji rozpoczynał w 1990 roku. Z Legii Warszawa powędrował wtedy do Galatasaray SK. Oczywiście do bardzo znanej marki wśród piłkarskiej europy, co warto podkreślić. Ówczesny kapitan reprezentacji Polski nie trafił jednak na najlepszy moment dla tego klubu, który sezony 1989-1992 na pewno nie zaliczy do udanych. Tak naprawdę sukcesy  Galatasaray święcił właśnie po odejściu Koseckiego, kiedy nowy prezes klubu zatrudnił na stanowisko trenera Niemca Karla-Heinza Feldkampa. Wcześniej Mustafa Denizli zdołał wywalczyć z Koseckim i resztą tylko puchar kraju oraz superpuchar. Sam reprezentant Polski mógł liczyć na w miarę regularne występy, szczególnie w swym drugim sezonie w Turcji, kiedy rozegrał 24 spotkania. W sumie Roman Kosecki w barwach Galatasaray rozegrał 38 meczów, osiągając przy tym dobrą skuteczność 0,5 bramki na spotkanie. Fakt, że Polak w Turcji zbyt długo miejsca nie zagrzał, nie może dziwić, bo tak naprawdę Kosecki nigdzie za granicą nie grał dłużej niż dwa lata. W późniejszym hiszpańskim klubie, Osasunie, napastnik spędził tylko jeden sezon, a w Atletico dwa lata.

Podobną historię do Koseckiego, ale już w barwach Besiktasu, przeżył Jarosław Bako. Nasz ówczesny reprezentacyjny bramkarz został zatrudniony do czołowego klubu z Turcji w roku 1991. Fanatycy tureckiej piłki z pewnością skojarzą od razu ten rok z wielkimi sukcesami Besiktasu, który właśnie w tym sezonie zdobywał swe trzecie mistrzostwo Turcji z rzędu. Bako miał ogromny zaszczyt dzielenia szatni z wielką trójcą tureckiego potentata, a więc napastnikami Metinem Tekinem, Alim Gultikenem oraz Feyyazem Ucarem. Ci wspaniali snajperzy pod wodzą Gordona Milne święcili największe triumfy w historii Besiktasu. Jakiż więc wielki zaszczyt grania w barwach tej drużyny miał sprowadzony w momencie największych sukcesów Bako. Polski bramkarz wspomógł swych nowych kolegom już w swym pierwszym roku w Turcji, rozgrywając 28 spotkań i zdobywając swe drugie, jak się okazało, ostatnie mistrzostwo kraju w karierze (rok wcześniej zdobył mistrzostwo Polski z Zagłębiem). W kolejnym sezonie Polak zaliczył cztery występy mniej, a Besiktas zakończył swą imponującą serię wygranych tytułów. Nasz bramkarz odszedł następnego roku do Lecha Poznań.

Mirosław Szymkowiak
Mirosław Szymkowiak (fot. trabzonspor.org.tr)

Dwa lata po Koseckim i rok po Bako w Turcji rozpoczęła się największa i zdecydowanie najpiękniejsza przygoda polskiego zawodnika w Super Lig. Mowa oczywiście o Romanie Dąbrowskim. Polski pomocnik spędził w tym kraju aż 13 lat, rozgrywając 315 spotkań i zdobywając w nich 76 bramek. Zwiedził przy tym trzy kluby, zdobywał dwukrotnie puchar krajowy oraz raz mistrzostwo Turcji. Dąbrowski posiadał w późniejszym czasie także tureckie obywatelstwo, a nawet i nazwisko (Kaan Dobra). Najwięcej, bo aż dziesięć sezonów polski pomocnik spędził w Kocaelisporze. W barwach tego klubu do 2002 roku pięciokrotny reprezentant Polski grał średnio po 28 meczów w sezonie. Będąc podstawowym zawodnikiem klubu, który tak naprawdę nigdy nie będzie liczyć się w walce o najwyższe cele w Super Lig, Polak dwukrotnie zdobywał Puchar Turcji. Pierwszy polski zawodnik, który ubezpieczył swe nogi, dla Kocaelisporu zdobył 65 bramek. W 2002 roku na Polaka uwagę zwrócił sam Besiktas, który w tym samym sezonie, w którym pozyskał naszego pomocnika, zdobył też mistrzostwo kraju. Zatem już  w pierwszym sezonie, w którym Dąbrowski wystąpił 24-krotnie, mógł on szczycić się jedynym tytułem mistrzowskim w swej karierze. W sumie w dwóch pierwszych latach w Besiktasie Polak wystąpił w 47 meczach i zdobył pięć bramek. Jednak już w ostatnim roku rozegrał tylko w pięć meczów, stąd jeszcze w tym samym sezonie przeniósł się do swego wcześniejszego klubu, a więc Kocaelisporu, który w tym czasie występował już jednak w drugiej lidze. Ale powrót nie trwał zbyt długo, bo już w następnym sezonie Polak zaliczył kolejny powrót, ale do Super Lig, dołączając do Antalyasporu. W klubie tym rozegrał 16 spotkań i dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców. W swym ostatnim sezonie w Turcji, a zarazem w karierze, Dąbrowski znów zawitał do Kocaelisporu. W swych trzynastu ostatnich meczach zdołał ustrzelić jeszcze dwie bramki. W sumie dla tego klubu Dąbrowski rozegrał 247 spotkań i zdobył aż 69 bramek.

W czasie, gdy swoje nazwisko w Super Lig kreował Dąbrowski, w Turcji przewinęło się jeszcze trzech innych Polaków. Porównując jednak ich dokonania do tych Dąbrowskiego czy chociażby Koseckiego i Bako, były one raczej znikome, żeby nie powiedzieć zerowe. Mowa o trzech zawodnikach grających w Super Lig, tudzież przebywających w kadrach klubów z Super Lig w sezonie 2001/2002. Pierwszy z nich, a więc Dariusz Dźwigała, jesienią 2001 roku przeniósł się z Pogoni do Diyarbakirsporu. Na tureckich boiskach polski pomocnik nawet nie zbliżył się jednak do poziomu prezentowanego w Polsce, stąd w czasie zaledwie półrocznej przygody w Turcji dla Diyarbakirsporu rozegrał siedem meczów, po czym powrócił do Szczecina. Podobną drogę co Dźwigała przebyli dwaj zawodnicy Wisły Kraków, a więc bramkarz Artur Sarnat oraz napastnik Olgierd Moskalewicz. Piłkarze Wisły Kraków w tym samym czasie przenieśli się do tego samego klubu, co wcześniej wspomniany Polak, i również długo tam miejsca nie zagrzali. Po wystąpieniu w zaledwie czterech meczach Sarnat jeszcze w tym samym sezonie powrócił do Wisły, na co wpływ miało również niewywiązanie się władz tureckiego klubu z zobowiązań finansowych. Z kolei napastnik „Białej Gwiazdy” wystąpił tylko w dwóch meczach i również w tym samym sezonie pożegnał się z Diyarbakirsporem, odchodząc do RKS Radomsko.

Podobne losy spotkały Marka Zająca. Dwukrotny reprezentant Polski również został zauważony w Turcji dzięki grze w Wiśle Kraków. Na zakup obrońcy z Polski zdecydował się Denizlispor. Szybko jednak trenerom i władzom tureckiego klubu odwidziała się wizja gry Polaka w defensywie ich drużyny, dlatego po zaledwie jednym sezonie, w którym Zając rozegrał dziesięć spotkań i zdobył jedną bramkę, powrócił on do Polski, lecz już do Lubina. Ale co ciekawe, nie był to koniec przygód polskiego obrońcy w Super Lig, bo już po jednym roku w Zagłębiu Zająca wykupił Akcaabat Sebatspor. W barwach tego klubu Polak rozegrał już dwukrotnie więcej spotkań niż w swej pierwszej tureckiej drużynie, ale nie zatrzymało go to w Turcji. Polak zdecydował się na przenosiny do Chin, gdzie aż do 2009 roku co sezon zmieniał barwy klubowe. Podobnie jak Zając w sezonie 2003/2004 do Turcji wyleciał także Jacek Ziarkowski. Napastnik z Polski zaliczył jednak tylko epizodyczną rolę w Malatyasporze, bo w klubie tym rozegrał tylko… jedno spotkanie. Ale, co ciekawe, zdobył też jedną bramkę! Ziarkowski jeszcze w tym samym sezonie, którym przybył do Turcji, odleciał z niej z powrotem do Wodzisławia.

Po rocznej przerwie (od czasu odejścia Ziarkowskiego) w Turcji w styczniu 2005 roku pojawił się Mirosław Szymkowiak. Polski pomocnik od początku, gdy tylko zawitał do Trabzonsporu, zrobił ogromne wrażenie. Wielokrotny reprezentant Polski grał z niespotykaną pasją, co przełożyło się na dziewięć bramek zdobytych przez niego już w pierwszych 15 spotkaniach w barwach nowego klubu. Od początku nowego sezonu Polak był podstawowym zawodnikiem swej drużyny i w dalszym ciągu udowadniał swą przydatność, zdobywając pięć bramek w 25 rozegranych meczach. Szymkowiak miał jednak coraz większe problemy z kontuzjami, dltaego już w następnym sezonie zagrał tylko w 14 spotkaniach i nie zdobył żadnej bramki. Ciągłe kontuzje były też jego głównym powodem zakończenia kariery, co miało miejsce na końcu 2006 roku. Polakowi coraz częściej było też nie po drodze z władzami klubu, a to również wpłynęło na tę decyzję. Naszego pomocnika miał jednak kto zastępować w Super Lig, bo właśnie w 2006 roku do Antalyasporu dołączył obrońca Amiki, Jarosław Bieniuk. W swym pierwszym sezonie ośmiokrotny reprezentant Polski wystąpił w 29 meczach i zdobył jedną bramkę, a ponadto… spadł ze swą drużyną do niższej klasy rozgrywkowej. W kolejnym roku już na zapleczu Super Lig Bieniuk grał trochę mniej, bo w 22 meczach, ale pomógł swej drużynie w wywalczeniu awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Lecz nie wpłynęło to dobrze na jego karierę w Turcji, bo po wystąpieniu w dwóch meczach w tym samym roku Bieniuk powędrował do… cypryjskiej Omonii Lefkossias.

Na kolejną część losów polskich zawodników w Turcji zapraszamy już niebawem.

Najnowsze