Polacy w Szwajcarii cz. 1


13 października 2012 Polacy w Szwajcarii cz. 1

Polskie ślady w Szwajcarii zostawiło wielu znanych i cenionych piłkarzy. Niektórzy z nich odegrali dużą rolę i do dziś cieszą się dobrą reputacją, pełniąc funkcję trenera. Inni przebrnęli przez tę ligę niczym meteory. Był też gracz, który zmienił nazwisko i przyjął obywatelstwo szwajcarskie. Historia Polaków w Szwajcarii nie może być więc nudna, wręcz przeciwnie – mimo wąskiego grona naszych rodaków jest ona fascynująca.


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwszym polskim piłkarzem, który odegrał ważną rolę w Szwajcarii, był wielokrotny reprezentant Polski, Jerzy Gorgoń. Legendarny gracz Górnika Zabrze przeniósł się do Sankt Gallen u schyłku swojej kariery – w 1980 roku. Rosły stoper pełnił bardzo ważną funkcję w zespole, w którym spędził trzy lata. Łącznie Gorgoń rozegrał w tym klubie 78 spotkań i strzelił cztery gole, by później szkolić młodzież i trenować drużyny z niższych klas rozgrywkowych.

Ryszard Komornicki (z prawej) sprawdził się w Szwajcarii jako piłkarz i trener
Ryszard Komornicki (z prawej) sprawdził się w Szwajcarii jako piłkarz i trener (fot. tsr.ch)

Później szwajcarski szlak przetarli Bogdan Gunia i Włodzimierz Ciołek. Obrońca związany z Górnikiem Zabrze w 1986 roku przeszedł do FC Grenchen. Dwukrotny mistrz Polski przez wiele lat był podstawowym zawodnikiem tego klubu, a następnie pełnił funkcję trenera. Ciołek również trafił do Grenchen. Uczestnik mistrzostw świata w 1982 roku spędził w tej ekipie cztery lata, po czym zajął się szkoleniem młodzieży. W kilku drużynach z niższych klas rozgrywkowych występował znany z Widzewa Łódź Mirosław Tłokiński. Swoją obecność zaznaczył też Joachim Siwek, który w latach 80. przywdziewał koszulkę Chiasso, Vevey, Locarno oraz rozegrał dwa spotkania w barwach Young Boys Berno. Prawdziwe piętno na szwajcarskich boiskach Polacy pozostawili dopiero w 1989 roku. Wówczas do tego kraju przybyło dwóch cenionych reprezentantów Polski, Ryszard Komornicki i Ryszard Tarasiewicz. „Taraś” ze Śląska Wrocław przeszedł do Nechatel Xamax i z miejsca stał się jednym z najważniejszych piłkarzy tej drużyny. Sezon 1989/1990 zakończył z dorobkiem 30 spotkań i 11 bramek. Jego postawa została zauważona przez silniejsze zespoły i już w kolejnym sezonie Tarasiewicz strzelał gole dla francuskiego AS Nancy. Drugi z wyżej wymienionych zapisał niezwykle bogatą kartę w historii szwajcarskiej piłki. „Koko” wybrał przeciętny FC Aarau, w którym odgrywał pierwszoplanową rolę. Więcej uwagi poświęcał jednak defensywie, co przełożyło się na nikłą liczbę zdobytych bramek. Po kilku niezłych sezonach przyszedł w końcu ten najlepszy. Jego drużyna w 1993 roku zdobyła tytuł mistrzowski, a on sam przyłożył do tego ogromną cegiełkę, strzelając sześć goli w 33 meczach. Później „Koko” grał jeszcze w FC Wohlen i FC Luzern, po czym zdecydował się na podjęcie pracy trenera. Jako szkoleniowiec pracował w takich klubach, jak: Wohlen, Solothurn, Luzern, Baden, Aarau czy FC Wil. Do dziś jego nazwisko przywołuje dobre wspomnienia i otwiera wiele furtek polskim piłkarzom, menedżerom czy skautom.

Komornicki i Tarasiewicz szeroko otworzyli bramę polskim piłkarzom. Już w 1990 roku do kraju, w którym swoją siedzibę mają FIFA i UEFA, doszli kolejni zawodnicy z państwa nad Wisłą. Jednym z nich był Jan Przybyło, wcześniej pomocnik Olimpii Poznań, który jako nowe miejsce pracy wybrał FC Grenchen. W tym klubie, z roczną przerwą na grę w SC Kriens, spędził pięć lat. Później kopał piłkę w takich ekipach jak Delemont czy Solothurn. W 1992 roku z Bakirkoysporu Kulubu do Young Boys Berno trafił Piotr Nowak. Znany z gry w Zawiszy Bydgoszcz pomocnik zaliczył udany sezon i po kilku meczach wyjechał kontynuować swoją karierę w Dynamie Drezno. Jego dalsza historia jest doskonale znana. Rok później do Polaków w Szwajcarii dołączył Cezary Kucharski, który szybko zdobył reputację wyśmienitego snajpera. „Kucharz” w pierwszym sezonie strzelił osiem goli w 11 meczach, a w drugim zanotował dziesięć trafień w 34 występach. Później wrócił do Polski, by z Legią Warszawa grać w Lidze Mistrzów. Sześć spotkań w barwach Servette Genewa zaliczył też Grzegorz Mielcarski, który mimo dużych umiejętności i niezwykłej charyzmy był w tym kraju przelotnym meteorem. W 1993 roku do Sankt Gallen trafił też supersnajper z Chorzowa, Radosław Gilewicz. Wystarczyło mu 21 meczów i siedem goli, by nadeszła oferta ze Stuttgartu. Jak się później okazało, Gilewicz zrobił wielką karierę, ale nie w Szwajcarii ani w Niemczech, tylko w Austrii, gdzie notorycznie był postrachem bramkarzy.

Niezwykłym przypadkiem jest Robert Staniszewski. W Polsce mało znany pomocnik, który zaliczył tylko jeden występ na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w barwach Górnika Zabrze, stał się cenionym piłkarzem ligi szwajcarskiej. Tyle że w tym kraju nosił już nazwisko Robert Walllon. Urodzony w Tarnowskich Górach zawodnik miał podwójne obywatelstwo. W wieku 18 lat zdecydował się na wyjazd do swojej drugiej ojczyzny i treningi z klubem Urania Geneve Sports. Potem szybko przeniósł się do FC Bulle, a następnie trafił do Neuchatel Xamax, w którym zadebiutował w szwajcarskiej ekstraklasie. Następnie kontynuował swoją karierę w Yverdon, Etoile Carouge i FC Baden, by wylądować w Young Boys Berno. Tam spędził dwa najlepsze lata swojej kariery, wychodził na boisko 33 meczach, w których strzelił pięć goli, co jest nie najgorszym wynikiem jak na defensywnego pomocnika. Rok później ubierał koszulkę drugoligowego FC Vaduz, z którym sięgnął po Puchar… Liechtensteinu. Robert Staniszweski vel Wallon był w Szwajcarii cenionym piłkarzem, lecz w Polsce pozostał postacią niemal anonimową.

Jeśli mamy szukać piłkarza, który najlepiej radził sobie w Szwajcarii, to jedynym słusznym wyborem będzie wskazanie Dariusza Skrzypczaka. Były pomocnik Lecha Poznań w 1994 roku przeszedł do FC Aarau, spędził w tym klubie dziewięć sezonów, rozegrał 227 spotkań i zdobył 14 bramek. Te liczby stawiają go w gronie najbardziej poważanych zawodników Aarau w latach 90., choć trzeba pamiętać, że Skrzypczak nigdy nie sięgnął w Szwajcarii po żadne trofeum. Później urodzony w Rawiczu piłkarz grał jeszcze w ekipach z niższych klas rozgrywkowych, jak Hochdorf czy Langenthal, a następnie rozpoczął karierę szkoleniową – pomagał m.in. Ryszardowi Komornickiemu w Wohlen. Ciekawostką jest to, że Skrzypczak – siedmiokrotny reprezentant Polski – był zupełnie niezauważany przez kolejnych selekcjonerów podczas gry w lidze szwajcarskiej. Historia jeszcze kilka razy pokaże, że te rozgrywki cieszyły się małym zainteresowaniem trenerów reprezentacji.

Tytuły w Szwajcarii zdobywali inni. Najskuteczniejszym Polakiem pod tym względem był Tomasz Rząsa, który w 1994 roku trafił do Grasshoppers Zurych. Po dwóch latach i dwóch tytułach mistrzowskich obrońca reprezentacji Polski przeniósł się na pewien czas do Lugano. Później jeszcze na chwilę wrócił do Zurychu, by następnie trafić do Holandii. W tym samym czasie na szwajcarskie saksy wyjechał as Lecha Poznań, Mirosław Trzeciak. 26-letni wówczas napastnik rozegrał w tym klubie 12 spotkań i strzelił trzy gole, po czym wrócił do „Kolejorza”. Epizod w niższych ligach zaliczyli Jarosław Cecherz i Leszek Iwanicki. Swoją obecność zaznaczył także Jerzy Kaziów, swoich sił próbował też Piotr Bielak.

Dalsza część już jutro.

Komentarze
~Marco (gość) - 13 lat temu

Zapomnieliście o znanym zawodniku jakim bez
wątpienia był Marcin Kuźba

Grzegorz Ignatowski (gość) - 13 lat temu

Kontynuacja będzie w niedziele. Nie zapomnieliśmy o
Kuźbie, Grosickim czy Dembińskim. Nie
zapomnieliśmy nawet o Paulu Grischoku i Davidzie
Kwieku :D

~ludek (gość) - 13 lat temu

bardzo dobry artykuł. jednak brak w nim Cezarego
kucharskiego (FC Aarau)

Najnowsze