Zapraszamy do zapoznania się z kolejnym artykułem traktującym o Polakach, którzy swoje kariery piłkarskie rozwijali poza granicami ojczyzny. Tym razem kolej na północną część Europy, a konkretnie Skandynawię. Mimo iż kraje nordyckie nie mają jakiejś długiej tradycji występów polonusów w swoich ligach, to kilku zaznaczyło tam swoją obecność oraz zapisało się w ich historii.
NORWEGIA
Pierwszym zawodnikiem, który grał profesjonalnie w piłkę w Królestwie Norwegii, był Zygmunt Anczok. Jeden z najlepszych polskich lewych obrońców w Polsce odnosił sukcesy z Polonią Bytom, z którą zwyciężył w rozgrywkach o Puchar Rappana (późniejszy Puchar Intertoto), oraz Górnikiem Zabrze, z którym w 1972 roku zdobył mistrzostwo i Puchar Polski. „Ana” grał również w reprezentacji Polski (48 występów) i jest złotym medalistą igrzysk olimpijskich z 1972 roku. Groźne kontuzje wyhamowały karierę Anczoka – nie dane mu było wystąpić na niemieckim mundialu w 1974 roku. I właśnie w tym samym roku zakończył karierę i wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie półamatorsko grywał w polonijnych klubach. Pewnego razu odpowiedział na prasowe ogłoszenie, w którym poszukiwano piłkarzy do norweskich klubów. W Norwegii były to początki zawodowego futbolu. „Ana” trafił do klubu z Oslo – Sied. W stolicy kraju wikingów występował trzy sezony, po czym powrócił do ojczyzny.
Kolejnym Polakiem w norweskiej lidze był Kazimierz Sokołowski. Rodowity szczecinianin, który w barwach Pogoni Szczecin w polskiej lidze rozegrał ponad 200 spotkań i strzelił 24 bramki jako obrońca, oraz wicemistrz Europy U-18 z 1981 roku na początku lat 90. postanowił wyemigrować na Północ. W Norwegii związał się z drużyną Tromso IL, dla której występował przez trzy sezony. W 36 meczach strzelił trzy bramki. Swoją karierę kończył w zespole Asker FH w niższych rozgrywkach ligowych (w tym samym klubie, na poziomie czwartej ligi, w latach 2005/2006 grał również były zawodnik m.in. Stomilu Olsztyn – Paweł Holc). Występy w Tromso i Asker to nie jedyne, co Sokołowski dał norweskiemu futbolowi.
W 1985 roku w Szczecinie na świat przyszedł syn Kazimierza – Tomasz. Wraz z ojcem wyemigrował do Norwegii, która stała się jego ojczyzną. Tam, w klubie Lyn Oslo, stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. Znany w Polsce jako Tomasz Sokołowski III w 2003 roku przebił się do pierwszej drużyny i przez pięć sezonów był pewnym punktem środka pola klubu ze stolicy Norwegii. Jego dobra gra nie uszła uwadze w Polsce. Pojawiły się pomysły, żeby powołać Sokołowskiego do kadry, ale posiadający zarówno polskie, jak i norweskie obywatelstwo zawodnik wybrał grę w kraju, w którym się wychował. Rozegrał kilkadziesiąt spotkań w młodzieżowych kadrach Norwegii, po czym w 2006 roku zadebiutował w pierwszej reprezentacji w meczu przeciwko Stanom Zjednoczonym. Był to jego pierwszy i ostatni jak dotąd występ w kadrze. Ostatni raz o Norwegu z polskim paszportem było w Polsce głośno dwa lata temu. Lech Poznań, który przeczesywał Skandynawię w celu wzmocnienia składu, wypatrzył Sokołowskiego, który występował wtedy w Vikingu Stavanger. Do Norwegii na obserwacje jeździł sam trener Zieliński, ale do transferu nigdy nie doszło. Podobno na przeszkodzie stanęły zbyt duże rozbieżności finansowe między klubami. Obecnie 27-latek występuje w Brann Bergen, w którym spokojnie kontynuuje swoją karierę.
A tak Sokołowski III potrafi sieknąć z dystansu:
Innym Polakiem występującym w mieście, w którym ciągle pada – Bergen – jest Piotr Leciejewski. Wychowanek LSMP Zielna Góra w Polsce reprezentował barwy m.in. Górnika Zabrze i Górnika Łęczna. Jednak w żadnej drużynie nie zdołał wywalczyć miejsca na dłużej lub przeszkodziła w tym karna degradacja klubu (Górnik Łęczna). Postanowił więc w 2008 roku opuścić ojczyznę i udać się na Północ. Podpisał kontrakt z drugoligowym norweskim klubem Sogndal Fotball. Szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie. Jego klub dopiero w trzecim sezonie polskiego golkipera wywalczył awans do ekstraklasy, w czym duży udział miał Leciejewski. Jego dobra forma została dostrzeżona przez Brann Bergen i w styczniu 2011 roku Polak przeniósł się na wybrzeże Norwegii. W zespole Brann polski bramkarz jest czołową postacią. Miał za sobą tak dobre występy, że pojawił się nawet temat gry Leciejewskiego w kadrze Norwegii. Pozostało to jednak w sferze spekulacji. W dwóch sezonach występów w norweskiej ekstraklasie polski golkiper rozegrał 48 spotkań. Obecny sezon drużyna Brann Bergen zakończyła na szóstym miejscu.
Na poniższym filmiku możemy dostrzec, że Leciejewski nie stracił kontaktu z ojczyzną:
Naszym ostatnim rodakiem, który gościł na mroźnej Północy, był Sebastian Mila. „Roger” po stosunkowo słabych występach w Austrii Wiedeń postanowił przenieść się do Valerengi Oslo. W zespole ze stolicy Norwegii, który w sezonie 2003/2004 wyeliminował po rzutach karnych Wisłę Kraków w Pucharze UEFA, Mila rozegrał tylko pół sezonu (14 bramek bez gola). Oddajmy jednak głos samemu zainteresowanemu, który na swojej oficjalnej stronie internetowej tak wspomina swój czas w Norwegii: – Norwegia to w moim życiu bardzo szybki i ciekawy epizod, jednak sportowo niemal podobnie nieudany jak ten w Austrii. Starałem się odbudować, ale zostały jakieś rany po poprzednim zespole. Dawano mi szansę, ale nie udało się jej wykorzystać. Norwegia to zimny kraj, bardzo depresyjny, to zaczęło mnie męczyć i przestało mi się podobać. Reszta była podobna do Austrii. Podobny luksus, lataliśmy na mecze samolotami, 20 tysięcy kibiców na każdym meczu. Pojawił się nowy trener. Wspólnie zauważyliśmy, że przestała mi się podobać gra w Skandynawii i chcę wrócić do Polski. Po powrocie do ojczyzny występował w Łódzkim Klubie Sportowym, a obecnie jest liderem i kapitanem Śląska Wrocław.
SZWECJA
Przenieśmy się teraz nieco na wschód do kraju, z którego wywodzi się zespół ABBA oraz samochodowa marka Volvo – Szwecji. W mroźnym państwie tylko dwóch Polaków szczególnie się wyróżniło. Pierwszym z nich był Mirosław Kubisztal. Urodzony w 1963 roku w Tarnowie napastnik, zanim trafił do Szwecji, w polskiej lidze grał w Cracovii i GKS-ie Katowice. I to właśnie na Górnym Śląsku odnosił największe sukcesy. W barwach „GieKSy” grał przez siedem sezonów. Rozegrał 176 spotkań ligowych i strzelił w nich 41 bramek. Z katowicką drużyną dwukrotnie zdobył Puchar Polski. Popularny „Kuba” rozegrał również jedno spotkanie w reprezentacji Polski w 1989 roku w towarzyskim meczu przeciwko Hiszpanii. Do Szwecji przeniósł się latem 1991 roku. W barwach Orebro SK występował przez niemalże siedem sezonów. W koszulce „Czerwono-białych” zagrał w 148 meczach, strzelił 58 bramek. W pierwszych pięciu latach był najlepszym strzelcem drużyny, jednak nigdy nie udało mu się zdobyć tytułu króla strzelców. Najbliżej był w sezonie 1994 roku, gdy 19 bramek dało mu drugie miejsce w rankingu strzelców tuż za Niclasem Kindvallem z IFK Norrkoping. W drugiej połowie 1997 roku wrócił do ojczyzny, gdzie kontynuował karierę na niższych szczeblach rozgrywkowych. Po karierze zawodniczej został trenerem. „Kuba” w Orebro cieszył się niesamowitym szacunkiem. Dlatego też kibice drużyny na cześć swojego znakomitego napastnika założyli w 2002 roku oficjalne stowarzyszenie kibiców – Kubanerna Orebro (Kubańczycy Orebro).
Drugim piłkarzem, który zaznaczył swoją obecność w Szwecji, był Igor Sypniewski. Postać tragiczna – piłkarz z ogromnym potencjałem, którego problemy osobisto-zdrowotne nie pozwoliły w pełni wykorzystać. Sypniewski od zawsze miał problemy z alkoholem, ale dopóki dobrze prezentował się na boisku, przymykano na to oko. Wszyscy doskonale pamiętamy znakomite występy polskiego skrzydłowego w barwach Panathinaikosu w Lidze Mistrzów. Po pobycie w Grecji „Sypek” powrócił do Polski, gdzie grał w Radomsku oraz Wiśle Kraków. Sypniewski miał nadzieję odbudować się i powalczyć o wyjazd na mundial 2002. Nie było mu to jednak dane. Odezwały się jego problemy alkoholowe oraz zaczęły pojawiać się pogłoski o depresji piłkarza. Na początku 2002 roku powrócił do Grecji, ale spędził tam tylko pół roku i zdecydował się na wyjazd na Północ. Można powiedzieć, że w pierwszym sezonie gry w Szwecji Sypniewski się odrodził. Rozegrał 21 meczów w barwach Halmstads BK i strzelił dziesięć goli. Po dobrym sezonie „Sypek” przeniósł się do bardziej renomowanej drużyny, z której na szerokie wody wypłynął Zlatan Ibrahimović – Malmo FF. W ekipie „Niebieskich” nie poradził sobie już tak dobrze – tylko osiem meczów i dwie bramki. Coraz bardziej dawały o sobie znać problemy natury osobistej Polaka. Rundę rewanżową spędził już w Trelleborg FF, w którym wystąpił w zaledwie dwóch spotkaniach. Po dwóch sezonach spędzonych w Szwecji Sypniewski wrócił do Polski, gdzie zaczęła się powolna degrengolada utalentowanego piłkarza. Sypniewski cierpiał z powodu choroby alkoholowej, co znacznie wpływało na jego zachowanie – burdy z kibicami, pojawiły się również groźby wobec własnej matki i ówczesnej partnerki piłkarza. Pomocną dłoń piłkarzowi próbował podać ŁKS – klub, w którym się wychował. Sypniewski niestety pomoc tę odrzucił.
"Mila rozegrał tylko pół sezonu (14 bramek bez
gola)"
hmmm?