Polacy w Rosji cz. 2


11 października 2012 Polacy w Rosji cz. 2

Kontynuujemy prezentację polskich zawodników, którzy wybrali Rosję jako miejsce rozwijania swoich piłkarskich karier. Niniejszy artykuł rozpoczyna się wraz z początkiem 2008 roku, kiedy to 23-letni wówczas boczny obrońca GKS-u Bełchatów podpisał kontrakt z Dynamem Moskwa.


Udostępnij na Udostępnij na

Marcin Kowalczyk, bo o niego tu chodzi, urodził się i wychował na ziemi łódzkiej. Swoje pierwsze kroki w futbolu stawiał w UKS-ie SMS Łódź i Łódzkim Klubie Sportowym. Później były jeszcze dwie rundy w Stali Głowno i w końcu, na początku 2006 roku Kowalczyk przeniósł się do GKS-u Bełchatów. W Bełchatowie spędził dwa lata, zdobywając wicemistrzostwo Polski. W tym czasie wyrósł na jednego z czołowych bocznych obrońców polskiej ekstraklasy. Mimo iż jest zawodnikiem prawonożnym, z powodzeniem grał na obu bokach obrony. W okresie, gdy występował w zespole „Brunatnych”, bardzo poważnie zainteresował się nim ówczesny opiekun Lecha Poznań, Franciszek Smuda. Do transferu jednak nie doszło. Kowalczyk zdecydował się na przeprowadzkę na wschód, do Dynama Moskwa. Transfer przeprowadzono w styczniu 2008 roku, a jego kwota wyniosła około 800 tysięcy euro. Kontrakt miał obowiązywać przez trzy lata. Pierwszy sezon w Rosji Kowalczyk miał bardzo udany. Wystąpił w 20 na 30 meczów Dynama. Trzeba dodać, że Polak strzelił bramkę przeciwko SKA Rostów w 1/16 finału Pucharu Rosji. W końcówce sezonu grał nieco mniej, ale jego występy niezaprzeczalnie przyczyniły się do zajęcia dobrej lokaty przez „Biało-niebieskich”. Dynamo uplasowało się na trzecim miejscu w Premier Lidze i uzyskało możliwość gry w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Kolejny sezon był już mniej udany dla drużyny Kowalczyka. W sezonie 2009 „Biało-niebiescy” zajęli dopiero ósmą lokatę. Nie powidło im się również w europejskich pucharach. W kwalifikacjach Ligi Mistrzów okazali się słabsi od Celticu Glasgow, a w Lidze Europy od CSKA Sofia. We wszystkich czterech meczach wystąpił Kowalczyk. W lidze również rozegrał przyzwoitą liczbę spotkań, na 30 meczów Polak zagrał w 18. W Moskwie rozegrał jeszcze tylko jedną rundę (osiem spotkań) i został wypożyczony na Ukrainę. Po wygaśnięciu kontraktu z Dynamem Kowalczyk postanowił powrócić do Polski, gdzie podpisał umowę z Zagłębiem Lubin. Obecnie gra na Dolnym Śląsku w drużynie Śląska Wrocław. Patrząc na dokonania Marcina Kowalczyka w Rosji, należy stwierdzić, iż na pewno nie zaprzepaścił on swojej szansy. Aczkolwiek pozostaje lekki niedosyt. Polak zapowiadał się na bardzo dobrego bocznego obrońcę, lecz w pewnym momencie zatrzymał się w rozwoju i nie osiągnął poziomu, do jakiego miał predyspozycje.

Marcin Kowalczyk
Marcin Kowalczyk (fot. bialoczerwoni.com.pl)

Kolejnym zawodnikiem, który nie do końca wykorzystał swoich możliwości w Rosji, był Rafał Murawski. Urodzony w Malborku 31-letni pomocnik po bardzo dobrym okresie spędzonym w Lechu Poznań zdecydował się na przenosiny do stolicy Tatarstanu. Latem 2009 roku podpisał kontrakt z Rubinem Kazań. Klub z Wielkopolski zainkasował za wychowanka MRKS-u Gdańsk 3,2 miliona euro. Przez pierwsze pół roku „Muraś” wystąpił w siedmiu spotkaniach i raz wpisał się na listę strzelców. Polak zdobył drugą bramkę w meczu z Kubaniem Krasnodar, zakończonym zwycięstwem Rubinu 3:0. Sezon 2009 był bardzo udany dla zespołu z Kazania. Rubin w niesamowitym stylu obronił mistrzostwo Rosji, mając na koniec sezonu osiem punktów przewagi nad drugim w tabeli Spartakiem Moskwa. Murawski zaliczył również mecze w Lidze Mistrzów (m.in. wygrany 2:1 pojedynek z Barceloną na Camp Nou) i Lidze Europy. W sumie „Muraś” do siedmiu występów ligowych dołożył jeszcze siedem spotkań w europejskich pucharach. Kolejny sezon Murawskiego był też stosunkowo udany. Na możliwych 30 meczów ligowych rozegrał 23. Pojawił się również w kolejnej edycji Ligi Mistrzów (ponownie przeciwko „Dumie Katalonii”, w dwóch spotkaniach w pełnym wymiarze czasowym). Rubinowi nie udało się po raz drugi obronić mistrzostwa. Zajął jednak trzecie miejsce, uzyskując możliwość grania w kwalifikacjach do Champions League. Murawski prezentował się dobrze, ale przeszkadzała mu rola w drużynie. W Lechu był niekwestionowanym przywódcą, natomiast w Rosji był jednym z wielu. Po półtora roku spędzonym w zespole z Tatarstanu Murawski postanowił wrócić do Wielkopolski. Drużyna „Kolejorza” zapłaciła za niego okrągły milion euro. Jak podsumować jego przygodę w Rosji? Chyba tak jak w przypadku większości jego rodaków występujących w tym kraju – wstydu nie było, ale pewien niedosyt pozostał. Od najlepszego środkowego pomocnika w polskiej lidze powinno wymagać się nieco więcej.

Ostatnim kierunkiem, w którym podążają polscy kopacze w celu rozwijania swoich piłkarskich karier, jest stolica Republiki Czeczeńskiej, Grozny. W sumie w Tereku Grozny, drużynie należącej do Ramzana Kadyrowa, prezydenta Czeczenii, występuje aż czterech Polaków. Pierwszym polskim piłkarzem, którego Terek postanowił zatrudnić, był Piotr Polczak. Były stoper Cracovii Kraków w lutym 2011 roku za kwotę 250 tysięcy euro przeniósł się do Tereka. W pierwszym sezonie rosły obrońca z Polski wystąpił w sześciu meczach. W kolejnym rozegrał o jedno spotkanie więcej i strzelił jednego gola. Swoją jedyną dotychczasową bramkę zdobył na początku kwietnia 2012 roku w rywalizacji ze Spartakiem Nalczik, ustalając wynik spotkania na 2:0. Polczak nigdy nie był zawodnikiem pierwszej jedenastki. Ówczesny trener Tereka, Ruud Gullit, podpisując kontrakt, oczekiwał dużych pieniędzy i znanych piłkarzy w składzie. – Nie ukrywam, chcieliśmy ściągnąć lepszego obrońcę niż Polczak. Takiego, który sterowałby obroną jak Terry – przyznawał wiceprezes Tereka. W obecnych rozgrywkach Polak dwa razy wchodził na boisko jako rezerwowy.

„Ryba”
„Ryba” (fot. sovsport.ru)

Kolejnymi Polakami sprowadzonymi do Czeczeni byli Maciej Rybus i Marcin Komorowski. Byli legioniści dołączyli do Tereka w lutym 2012 roku. Kwota za obu piłkarzy w sumie wyniosła ponad 3 miliony euro (Rybus – niecałe 3 miliony, Komorowski – 450 tysięcy). Runda wiosenna w Premier Lidze była całkiem udana dla obu zawodników. 23-letni „Ryba” rozegrał 11 meczów i strzelił trzy bramki. Na początku obecnych rozgrywek też był w bardzo dobrej formie. W sześciu spotkaniach strzelił dwie bramki oraz zanotował jedną asystę. Niestety, na treningu przed meczem z Rubinem Kazań Rybus doznał poważnej kontuzji stawu skokowego. Na szczęście pierwsze diagnozy się nie potwierdziły i „Ryba” nie musiał poddawać się operacji, a jego przerwa w grze potrwa dwa miesiące. 23-latek już zyskał uznanie zarówno kibiców, jak i włodarzy klubu, czego dowodem był prezent, jaki otrzymał od właściciela klubu. Rybus był najlepszym zawodnikiem meczu przeciwko Dynamo Moskwa. W dodatku w dniu rozgrywania spotkania „Ryba” obchodził 23. urodziny. W nagrodę za znakomitą postawę Razman Kadyrow podarował Polakowi luksusowego mercedesa klasy E. Jak widać, opłaca się być zawodnikiem czeczeńskiego Tereka. Wszyscy z niecierpliwością czekają na powrót młodego skrzydłowego. Rybus udowodnił, że jest jednym z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji w Premier Lidze. Rosyjskie media zaczęły również donosić, że największe rosyjskie kluby zainteresowane są pozyskaniem Rybusa. Agent Polaka już musi zacierać ręce, bo jeżeli „Ryba” po powrocie na boisko w dalszym ciągu będzie imponował formą, to suma transferowa może opiewać na grube miliony.

Mocną pozycję w Groznym ma też Marcin Komorowski. W pierwszej sezonie występów w Premier Lidze „Komor” miał dużo pecha. Wystąpił w pięciu meczach w pełnym wymiarze czasowym, a w szóstym spotkaniu ze Spartakiem Nalczik polski obrońca musiał zejść już w 38. minucie. Diagnoza – kontuzja wiązadeł kolanowych. To był koniec sezonu dla byłego legionisty i koniec marzeń o występie na Euro 2012. Obecny sezon jest zdecydowanie lepszy. „Komor” wystąpił w dziesięciu meczach i strzelił jedną bramkę w zwycięskim spotkaniu 11. kolejki Premier Ligi z FK Rostów 2:1. Jest podstawowym obrońcą Tereka Grozny i zdecydowanie puka do pierwszego składu reprezentacji Polski.

Makuszewski jeszcze w Jagiellonii
Makuszewski jeszcze w Jagiellonii (fot. Maciej Gilewski, jagiellonia.pl)

Ostatnim polskim nabytkiem Stanisława Czerczesowa jest Maciej Makuszewski. Czeczeński klub nie planował tego transferu, ale wobec dłuższej przerwy w grze Macieja Rybusa musiał pozyskać kogoś w jego miejsce. Wybór padł na 23-letniego skrzydłowego Jagiellonii Białystok. „Maku” podpisał trzyletni kontrakt, a Jagiellonia za transfer zainkasowała kwotę około miliona euro. Pochodzący z Grajewa piłkarz w nowej drużynie zadebiutował 22 września 2012 roku w przegranym 0:3 meczu z Lokomotiwem Moskwa. Do tej pory zaliczył jeszcze 74 minuty w spotkaniu Pucharu Rosji ze Spartakiem Nalczik oraz ostatnie dziesięć minut w rywalizacji z Kubaniem Krasnodar. Jak potoczy się kariera 23-letniego skrzydłowego rodem z Podlasia? Jak mawia klasyk – we will say what time will tell.

W trakcie tworzenia tego tekstu przypomniałem sobie jeszcze o jednym zawodniku, którego owe zestawienie nie mogło pominąć. Chodzi o wicemistrza Europy U-16 z 1999 roku – Krzysztofa Łągiewkę. Urodzony w 1983 roku w Kolnie piłkarz ma niezwykle bogatą historię. Do Rosji trafił pod koniec lutego 2004 roku. Za sumę nieco ponad 100 tysięcy dolarów przeszedł ze Skonto Ryga do Szynnika Jarosławl. W klubie z Jarosławia spędził dwa sezony, rozgrywając 42 mecze ligowe i zdobywając trzy bramki. Jak na stopera bardzo przyzwoicie. W sezonie 2006 przeniósł się do Krylji Sowietow Samara. Jak podaje strona Transfermarkt.pl, kwota transferu wyniosła 400 tysięcy euro. Pierwsze dwa sezony w wykonaniu rosłego stopera były bardzo dobre. Sezon 2006 – 29 meczów, trzy bramki, 2007 – 28 spotkań, jedno trafienie. Dobra postawa Łągiewki nie uszła uwadze ówczesnego selekcjonera polskiej kadry – Leo Beenhakkera. Holender powołał go na zgrupowanie, a „Wiedźmin” znalazł się nawet na ławce rezerwowych w wygranym 2:1 meczu z reprezentacją Portugalii. Niestety, później było już tylko gorzej. W Samarze spędził już tylko pół roku, rozgrywając zaledwie jedno spotkanie, po czym przeniósł się do drugoligowego Kubania Krasnodar. Po pół roku zespół z Krasnodarska awansował do Premier Ligi, a Łągiewka rozegrał trzy mecze. Po wygaśnięciu półtorarocznego kontraktu Polak powrócił do swojego poprzedniego klubu z Samary. Nie miał tam jednak szansy na regularną grę, więc zdecydował się w 2011 roku na powrót do Polski, gdzie podpisał kontrakt z Arką Gdynia. W Gdyni rozegrał jedynie dziesięć meczów i na początku 2012 roku za porozumieniem stron rozwiązał kontrakt.

Trzeba nadmienić, że epizody w Szynniku Jarosławl mieli też Jarosław Tkocz, który w koszulce „Czerwono-niebieskich” rozegrał dziewięć spotkań, oraz Piotr Gurzęda, który w 2011 roku w drużynie z Jarosławia wystąpił w 16 meczach.

Komentarze
~luko22 (gość) - 13 lat temu

Bardzo fajna seria artykułów . Czy mogę wiedzieć
jaki kraj będzie następny ?? Może Włochy ?

Jakub Kowalewski (gość) - 13 lat temu

możliwe, że będzie to Cypr

Pika (gość) - 13 lat temu

Oby tak dalej. :)

Najnowsze