Polacy w Niemczech cz. 3


25 listopada 2012 Polacy w Niemczech cz. 3

To już trzecia część tekstu o naszych rodakach występujących w Niemczech. Przedstawieni piłkarze grali w Bundeslidze na przełomie tysiącleci bądź już w XXI wieku.


Udostępnij na Udostępnij na

Trzecią część niestety rozpoczynamy od historii tragicznej. Krzysztof Nowak był jednym z najbardziej zdolnych polskich piłkarzy swojego pokolenia. Grał w mniejszych polskich klubach aż do 1996 roku, który rozpoczął w greckim zespole Panachaiki Patras. Po rundzie wiosennej przeszedł do Legii, ale rozegrał tam tylko jedno spotkanie, bo szybko przeniósł się do Atletico Paranaense Kurytyba wraz z Mariuszem Piekarskim. Byli pierwszymi polskimi zawodowcami, którzy zagrali w lidze brazylijskiej. W 1998 roku trafił do grającego w Bundeslidze VfL Wolfsburg. Do lutego 2001 roku rozegrał 83 mecze, w których dziesięć razy trafiał do siatki rywala. Być może jego kariera dalej by się rozwijała. Niestety, od początku 2001 roku Nowak chorował na ALS (stwardnienie zanikowe boczne), chorobę układu nerwowego, objawiającą się zwiotczeniem i stopniowym zanikiem mięśni. Podejmowane próby leczenia w Niemczech, Holandii i USA nie przyniosły skutku. Przy udziale klubu zorganizowano fundację Krzysztofa Nowaka, zajmującą się pomocą choremu oraz problematyką choroby ALS. Były defensywny pomocnik, dziesięciokrotny reprezentant Polski zmarł w maju 2005 roku. Miał 30 lat. Równie przykro wspomina się Adama Ledwonia. Piłkarz, który był kluczową postacią GKS-u Katowice, w 1998 roku przeszedł do Bayeru Leverkusen. W drużynie „Aptekarzy” nie potrafił sobie wywalczyć miejsca i przez półtora roku zagrał tylko w dziesięciu spotkaniach. Lepiej wiodło mu się w Fortunie Köln, w której regularnie grał w sezonie 1999/2000. Później występował w Austrii, m.in. w Austrii Wiedeń. Popełnił samobójstwo podczas mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii. Miał wtedy 34 lata.

Tomasz Bandrowski do Lecha trafił z Energie Cottbus
Tomasz Bandrowski do Lecha trafił z Energie Cottbus (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Okazję do mierzenia się z Nowakiem i Ledwoniem miał Sławomir Majak. Był pomocnikiem, który zachwycał w ofensywie. Najpierw stał się bohaterem w Lubinie. Dla Zagłębia w 93 meczach strzelił 32 gole. Zimą 1995 roku przeniósł się do trzecioligowego Hannoveru, w którym mimo wywalczonego awansu nie potrafił do końca się odnaleźć. Na rok wrócił do Polski, grał w Widzewie Łódź, a potem przeszedł do Hansy Rostock, w której znowu stał się bohaterem. W latach 1997-2001 zagrał 108 razy w Bundeslidzie i zdobył 15 goli. Do dziś pozostaje jedną z najbardziej znanych postaci w historii klubu, plasując się w czołówce strzelców Hansy. Nic dziwnego, że w Rostocku go uwielbiano, jeśli w 1999 roku, wchodząc jako zmiennik, po pięciu minutach strzelił gola, który zapewnił Hansie utrzymanie się w lidze. Od 2001 roku występował na Cyprze, w Anorthosisie.

Pisaliśmy już o świetnych napastnikach, którzy byli postrachem wszystkich bramkarzy w Niemczech. Doczekaliśmy się też pary obrońców, przy której każdy napastnik nagle wydawał się mniejszy, wolniejszy i mało skuteczny. Obaj mają na imię Tomasz i obaj grali razem w Górniku Zabrze. Zacznijmy od tego starszego, który w sezonie 1994/1995 grał w VfL Bochum. Tomasz Wałdoch z niesamowitą łatwością wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie, bardzo szybko stając się kluczową postacią ekipy z Bochum. Nie tylko był zaporą nie do przejścia dla rywali, ale sam zdobywał bramki (osiem w 133 meczach). Nie umknęło to uwadze silniejszym zespołom Bundesligi. Po Wałdocha zgłosiło się Schalke 04 Gelsenkirchen, które ściągnęło go do siebie przed sezonem 1999/2000. Nadal niezadowoleni z gry obronnej działacze „Die Knappen” do pomocy Wałdochowi zatrudnili Tomasza Hajtę. „Gianni” odszedł z Zabrza po sezonie 1996/1997 i przed przyjściem do Schalke grał w MSV Duisburg. To tam właśnie grał na tyle dobrze, że doceniono go w Niemczech. Już po pierwszych dziewięciu kolejkach mógł się pochwalić pięciokrotnym wybraniem do jedenastki kolejki „Kickera”. Hajto z Wałdochem stworzyli jedną z najlepszych par obrońców w Bundeslidze. Na swoim koncie mają dwa Puchary i wicemistrzostwo Niemiec. Drogi dwóch Tomaszów rozeszły się w 2004 roku. „Gianni” przeszedł do 1. FC Nürnberg i tam rozegrał swoje ostatnie, 17. spotkanie dla klubu, a 201. w Bundeslidze. Później kontynuował swoją karierę w Anglii. Z kolei Wałdoch pozostał w Schalke do końca kariery. W niebiesko-białych barwach zagrał 141 razy, a ogólnie w Bundeslidze 248 razy i do dziś pozostaje rekordzistą pod tym względem.

Oprócz Wałdocha grą w VfL Bochum może poszczycić się Tomasz Zdebel. Swoją karierę rozpoczynał w Katowicach, ale już od 1988 roku grał w Niemczech. Związany był najpierw z Fortuną Düsseldorf, a potem SC Rot-Weiss Essen, ale w Bundeslidze zadebiutował w barwach FC Köln. Był to sezon 1993/1994, w którym Zdebel zagrał tylko raz. Przez kolejne trzy lata był ważnym zawodnikiem zespołu, ale nie potrafił wypracować sobie niepodważalnej pozycji. W sezonie 1997/1998 opuścił Köln i kontynuował swoją karierę najpierw w Belgii, a potem w Turcji. Do Niemiec powrócił w 2003 roku, podpisując kontrakt z VfL Bochum. Przez kilka sezonów był tam czołowym zawodnikiem i nie opuścił zespołu nawet po spadku. Na początku 2009 roku został przeniesiony do drużyny rezerw, przez co poczuł się „oszukany i wykorzystany” i nazwał to „ciosem w twarz”. W związku z tym przeniósł się do Bayeru Leverkusen. Przez półtora roku zagrał zaledwie w 12 meczach i przed sezonem 2010/2011 podpisał kontrakt z drugoligową Alemannią Aachen. Łącznie Zdebel zagrał w Bundeslidze 201 razy.

Bochum zadziwiająco mocno przyciągało polskich piłkarzy. Tam swoją karierę rozpoczynał Michał Bemben. Zaczęło się skromnie, od ośmiu występów w sezonie 1998/1999. Przez kolejne cztery lata był podstawowym obrońcą Bochum. Być może wpłynęło na to odejście Tomasza Wałdocha. Tak czy inaczej, w sezonie 2003/2004 zaczął tracić miejsce w pierwszym składzie. Został w Bochum przez rok, chcąc odzyskać zaufanie trenera, ale po zaledwie sześciu występach w ciągu całego sezonu zdecydował się na odejście do trzecioligowego SC Rot-Weiss Essen. Awansował z tym zespołem ligę wyżej, a po drugim sezonie odszedł do trzecioligowego FC Union Berlin. Tam grał przez trzy lata, po czym przeszedł do Górnika Zabrze. Na swoim koncie ma 65 meczów w Bundeslidze.

Czy można nie doceniać piłkarza, który w Niemczech rozegrał niemal trzykrotnie więcej spotkań niż w Polsce, a do tego w reprezentacji zagrał w 96 meczach? Okazuje się, że można. Jacek Krzynówek z GKS-u Bełchatów trafił do FC Nürnberg. Od początku swojej przygody w Niemczech był bardzo chwalony za swoją grę. Pięć sezonów w Norymberdze (w tym dwa w Bundeslidze), 28 goli i tytuł najlepszego skrzydłowego 2. Bundesligi pozwoliły mu na transfer do zdecydowanie lepszego klubu, jakim niewątpliwie był i jest Bayer Leverkusen. Tam właśnie wraz z Woroninem i Berbatowem stworzył jeden z najgroźniejszych tercetów w Niemczech. Grał też w Lidze Mistrzów i strzelił bramki Realowi Madryt, AS Roma i FC Liverpool. Po sezonie 2005/2006 Krzynówek przeszedł do Wolfsburga. Tam również przez kolejne dwa sezony błyszczał. Najpierw pomógł zespołowi się utrzymać, a potem zająć piąte miejsce. W połowie sezonu 2008/2009 przeszedł do Hannoveru 96. Wcześniej zagrał w czterech meczach Wolfsburga, w związku z czym ma na swoim koncie mistrzostwo Niemiec. W Hannoverze przez pół roku grał regularnie. Sezon 2009/2010 przerwała mu jednak długotrwała kontuzja kolana i zakończył swoją karierę w Niemczech, ze 178 występami w Bundeslidze i 24 bramkami.

Jacek Krzynówek grał w Norymberdze, Leverkusen i Wolfsburgu
Jacek Krzynówek grał w Norymberdze, Leverkusen i Wolfsburgu (fot. bundesliga.com)

Są też piłkarze, którzy mimo regularnej gry w Bundeslidze nie zrobili kariery w reprezentacji. Dariusz Żuraw po rozegraniu 100 spotkań dla Zagłębia Lubin odszedł do drugoligowego Hannoveru. Po przyjściu Polaka „Die Roten” udało się uzyskać awans, do czego w dużej mierze przyczynił się Żuraw. Jednak dopiero od sezonu 2003/2004 stał się zawodnikiem, bez którego nie można było sobie wyobrazić defensywy Hannoveru. Wielokrotnie doceniany przez niemieckich dziennikarzy nie potrafił znaleźć uznania w oczach kolejnych selekcjonerów. Zagrał tylko w jednym meczu reprezentacji, towarzyskim spotkaniu z Białorusią. Żuraw kilka świetnych sezonów nie uwieńczył ani osiągnięciami drużynowymi, ani transferem do lepszego klubu. W sezonie 2007/2008 stracił miejsce w podstawowym składzie i zdecydował się na powrót do Polski. W Bundeslidze wystąpił w 130 meczach.

Problemów z grą w reprezentacji Polski nie mieli dwaj piłkarze, którzy grali w FC Kaiserslautern. Tomasz Kłos trafił tam z francuskiego AJ Auxerre. Nie potrafił jednak wywalczyć sobie stałego miejsca w wyjściowym składzie „Czerwonych Diabłów”, przez co w Bundeslidze zagrał tylko 51 razy. Sześć występów dorzucił jeszcze w barwach FC Köln na początku 2003 roku. Potem powrócił do Polski. Wtedy do Niemiec wyjechał Kamil Kosowski. Był podstawowym zawodnikiem w drużynie prowadzonej przez Erica Geretsa. Po jego odejściu stopniowo zaczął tracić miejsce w składzie. Po sezonie 2004/2005 odszedł z klubu, mając na swoim koncie 43 występy w Bundeslidze i jednego zdobytego gola.

Zdecydowanie więcej czasu w Niemczech spędził Tomasz Kos. Przez pół roku grał w FC Gütersloh, potem przez pięć sezonów bronił barw FC Nürnberg, a przez następne siedem lat grał w Erzgebirge Aue, w którym był nawet kapitanem. Jednak w Bundeslidze wystąpił tylko 53 razy, w sezonach 2001/2002 i 2002/2003, kiedy zespół z Norymbergi grał w najwyższej ligi niemieckiej. Dwa mecze więcej w Bundeslidze rozegrał Marcin Mięciel. W sezonie 2001/2002 występował w Borussii M’Gladbach. Po niezbyt udanym sezonie (18 meczów, dwa gole) przez kolejne kilka lat swoją karierę kontynuował w Grecji. Do kraju naszych zachodnich sąsiadów powrócił przed sezonem 2007/2008, podpisując kontrakt z VfL Bochum. W pierwszym sezonie zagrał w 25 meczach, ale do siatki trafił zaledwie czterokrotnie, przez co w kolejnych rozgrywkach stracił miejsce w pierwszym składzie, odnotowując zaledwie 12 występów i dwie bramki.

Również ponad pół setki występów w Bundeslidze ma na swoim koncie Radosław Kałużny. Co ciekawe, w 52 meczach zdobył zaledwie jedną bramkę mniej od „Miętowego”, ma na swoim koncie siedem goli. Były reprezentant Polski najpierw grał w Energie Cottbus, występując regularnie przez półtora roku. Na dobre nie wyszedł mu transfer do Bayeru Leverkusen, w którym przez kolejne dwa lata zagrał zaledwie w 12 meczach. Potem występował jeszcze w grających w niższych ligach Rot-Weiss Essen i LR Ahlen. Zdecydowanie gorzej swój pobyt po zachodniej stronie Odry wspomina Bartosz Bosacki. W FC Nürnberg przez półtora sezonu zagrał tylko w 17 spotkaniach i bardzo szybko powrócił do Lecha Poznań.

Dość długą, ale niezbyt intensywną karierę miał w Niemczech Tomasz Bandrowski. Ten pomocnik rozpoczynał swoją karierę seniorską w 2003 roku w Energie Cottbus. W sezonie 2005/2006 grał regularnie i przyczynił się do awansu do Bundesligi. W pierwszej lidze niemieckiej rozegrał 12 spotkań, po czym został wypożyczony do Lecha Poznań. Zdecydowanie lepsze statystyki ma Mariusz Kukiełka, który swoją grę w Niemczech rozpoczął w 2003 roku od FC Nürnberg. Po rocznym epizodzie w Wiśle Kraków związał się z Dynamem Drezno. Grał tam przez półtora roku, po czym przeniósł się do Energie Cottbus, w którym grał Bandrowski. Kukiełka występował jednak o wiele częściej i łącznie w Bundeslidzie w latach 2006-2009 rozegrał 71 spotkań. Obecnie jest zawodnikiem czwartoligowej Victorii Köln.

Komentarze
~ole! (gość) - 12 lat temu

A gdzie jest Tomasz Bobel? Będzie o nim w nast.
części?

Artur Dylewski (gość) - 12 lat temu

Tomasz Bobel, ze względu na to, że nie rozegrał
żadnego spotkania w Bundeslidze, ostatecznie nie
został uwzględniony w naszym zestawieniu, tak samo
jak kilku innych piłkarzy.

~LubiePiłke (gość) - 12 lat temu

Fajny artykuł. Prosiłbym o taką serię:
Niespełnione talenty lub Polacy w Grecji.

~!!! (gość) - 12 lat temu

W Grecji wielu straciło blask :(

Najnowsze