Środowe zmagania w ramach Ligi Mistrzów już za nami. Najwięcej emocji dostarczyło spotkanie w Kijowie, gdzie Inter w ostatnich pięciu minutach zdołał wygrać spotkanie. Festiwal bramkowy oglądaliśmy natomiast w Londynie i Florencji.
Grupa E
Spotkanie na Stade Gerland miało być meczem o wszystko dla „The Reds”. Zajmowali oni bowiem dopiero trzecią lokatę w grupie i już sześć oczek tracili do lidera, Olympique Lyon. Trudno także było się spodziewać, że Fiorentina straci jakiekolwiek punkty na własnym stadionie w potyczce z Debreczynem. Inny wynik niż zwycięstwo Liverpoolu mógł już praktycznie pozbawić go szans na awans. Potyczka w Lyonie nie przyciągała swoją atrakcyjnością, lecz kto został na jej ostatnie dziesięć minut, na pewno nie żałował. W 83. minucie Ryan Babel otworzył i wydawało się, że ustalił wynik spotkania. Nic bardziej mylnego, bowiem tuż przed końcowym gwizdkiem wyrównał Lisandro i zapewnił bardzo przydatny gospodarzom punkt.
W drugim meczu grupy E faworyt był wyraźny. Mimo zaciętego spotkania sprzed dwóch tygodni, kiedy to goście z Włoch na Węgrzech wygrali tylko 4:3, trudno było liczyć na równie zacięty bój na Półwyspie Apenińskim. Tak też i było w rzeczywistości. Już w 14. minucie za sprawą Adriana Mutu gospodarze wyszli na prowadzenie. To jednak przyćmiło piłkarzy Fiorentiny, którym wydawało się, że mecz jest już wygrany. Waleczni goście wyrównali jeszcze przed przerwą. Autorem gola był Węgier Rudolf Gergely. Piłkarze schodzili do szatni, a na tablicy świetlnej niespodziewanie widniało 1:1.
Mimo straconego gola, gospodarze nie chcieli dopuścić do sensacji. W 52. minucie bowiem na 2:1 swoją drużynę wyprowadził Dainelli i wszystko wróciło do normy. Fani zgromadzeni na stadionie czekali tylko siedem minut, by ich pupile już po raz trzeci cieszyli się ze zdobyczy bramkowej. Tym razem Montolivo uszczęśliwił swój zespół. Festiwal strzelecki trwał w najlepsze, a swoją bramkę zdobył również Marchionni. Węgrzy nie mieli jednak zamiaru się poddać i za sprawą Coulibaly’ego po raz drugi trafili do bramki, zmniejszając na 2:4 rozmiary porażki. Skłonność obu drużyn do zdobywania bramek w konfrontacjach między sobą jest naprawdę zadziwiająca. W 74. minucie znowu mieliśmy zmianę wyniku. Gospodarze po raz piąty mogli cieszyć się ze zdobytego gola, a najbardziej zadowolony był jej autor – Alberto Gilardino. Fiorentina zatem pewnie 5:2 pokonuje węgierski Debreczyn, a 14 goli, jakie padło łącznie w dwumeczu tych drużyn to prawdziwa uczta piłkarska.
Grupa F
Nieco wcześniej, bo o godzinie 18:30 polskiego czasu, byliśmy świadkami pierwszej konfrontacji w ramach środowych meczów Ligi Mistrzów. W Kazaniu mistrz Rosji Rubin podejmował wielką FC Barcelonę. Jak się jednak okazało, wielką tylko z nazwy, bowiem rezultat 0:0 może mocno dziwić. Goście tego spotkania od jego rozpoczęcia przejęli inicjatywę i starali się szybko objąć prowadzenie. Ta sztuka się nie udawała, ponieważ raz słupek, a raz defensorzy Rubina zatrzymywali Katalończyków. Najbliżej zdobycia bramki był Zlatan Ibrahimović. Szwed jednak nie wykorzystał dogodnej okazji i „Duma Katalonii” do Hiszpanii wraca tylko z jednym zdobytym punktem.
Bardzo ciekawie zapowiadało się również spotkanie na Ukrainie, gdzie mistrz tego kraju podejmował Inter Mediolan z Samuelem Eto’o w składzie. Goście po trzech seriach spotkań sensacyjnie zajmowali ostatnią pozycję w tabeli, bez żadnego zwycięstwa na koncie. Nic zatem dziwnego, że do tej potyczki przystępowali z nożem na gardle, gdyż komplet punktów podopiecznym Jose Mourinho był niezwykle potrzebny. Czarna seria dla portugalskiego trenera wydawała się trwać w najlepsze od początku spotkania. To Dynamo bowiem było bliżej strzelenia pierwszej bramki i dokonało tego w 21. minucie. Andrij Szewczenko pięknym uderzeniem z woleja otworzył rezultat na Stadionie im. Walerija Łobanowskiego. Pełen emocji mecz przyniósł niezliczoną liczbę sytuacji, których zdecydowanie więcej mieli przyjezdni. Dopiero w 86. minucie płaskim strzałem do wyrównania doprowadził Diego Milito. Konsternacja na stadionie miała miejsce w 89. minucie, kiedy to w kuriozalnych okolicznościach decydującego gola ustrzelił Wesley Sneijder. Inter zatem odnosi pierwsze zwycięstwo, mimo że nie wydawało się, by miał osiągnąć upragniony cel.
Grupa G
Fatalnie spisujący się zarówno w lidze szkockiej, jak i Lidze Mistrzów piłkarze Glasgow Rangers mieli ostatnią szansę, by przebudzić się i wrócić do walki o awans. Sensacyjnie jednak potoczyły się losy spotkania ostatniej kolejki tych rozgrywek, gdzie na Ibrox Park gospodarze ulegli aż 1:4. Tym razem z Rumunami przyszło mierzyć im się na ich terenie. To jednak nie powinno robić różnicy, jeśli Szkoci dalej myśleli o czołowej szesnastce. Najwidoczniej przyjezdni poważnie potraktowali te ostrzeżenia, bowiem przez większość meczu grali uważnie, a i sami trafili do siatki rywala. W 78. minucie McCulloch zdobył bramkę na 0:1. Szkoci uważnie nie zagrali jednak do końca, co się na nich zemściło i ostatecznie tylko zremisowali 1:1.
Awans już po tej kolejce mogli zapewnić sobie piłkarze Sevilli. Mają oni bowiem komplet punktów, a będący ostatnio w fatalnej dyspozycji zespół VfB Stuttgart nie wydawał się dużym zagrożeniem dla Hiszpanów. Jeszcze bliżej gry w dalszej fazie turnieju gospodarze byli w 14. minucie, kiedy to do siatki rywala trafił Jezus Navas. Taki też wynik utrzymał się do przerwy. Po wznowieniu obraz gry nie uległ zmianie. To Sevilla atakowała i była bliższa podwyższenia rezultatu. Wydarzenia z 80. minuty kazały jednak odłożyć gospodarzom świętowanie awansu już teraz. Wtedy to bramkę na 1:1 zdobył Zdravko Kuzmanović i wraz z drużyną wracać może do Niemiec ze zdobyczą punktową.
Grupa H
Na Emirates Stadium „Kanonierów” czekał rewanż z holenderskim AZ Alkmaar. Anglicy mieli się za co „mścić”, bowiem remis w ostatnich minutach dwa tygodnie temu uratowali wówczas gospodarze spotkania. Zmotywowani piłkarze Arsenalu prowadzenie objęli już w 25. minucie za sprawą Cesca Fabregasa. Tuż przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę Samir Nasri skutecznie zakończył akcję zespołu i podwyższył na 2:0. Kanonadę bramkową po wznowieniu gry kontynuował Fabregas, który drugi raz tego wieczora wpisał się na listę strzelców. Jeśli ktoś jednak myślał, że to koniec popisów „The Gunners”, był w błędzie. Na 4:0 podwyższył bowiem w 72. minucie Abu Diaby. Do końca o honor walczyli Holendrzy i to się opłaciło. Gola na pocieszenie zaliczył Jeremain Lens, ustalając tym samym rezultat spotkania. Arsenal zasłużenie zatem zainkasował komplet punktów i umocnił się na pozycji lidera grupy H.
Bez zwycięstwa i z małymi szansami na awans podchodzili do rywalizacji z Olympiakosem Pireus mistrzowie Belgii. Zgromadzili oni tylko jeden punkt i nie zapowiadało się, by w kolejnych trzech meczach mieli zagrozić czołówce grupy H. Niespodziewanie jednak to Standard jako pierwszy trafił do bramki rywala. Ku zdziwieniu gości, do siatki w 30. minucie piłkę skierował Mbokani. Dobra gra Belgów przez całe spotkanie zaowocowała udokumentowaniem świetnej dyspozycji. W 88. minucie trzy punkty gospodarzom zapewnił Jovanović, trafiając na 2:0. Tym samym Standard Liege po raz pierwszy w tej edycji Ligi Mistrzów schodził z boiska zwycięski.
...To jednak przyćmiło piłkarzy Fiorentiny...
...Mimo straconego gola, gospodarze nie chcieli
dopuścić do sensacji...
...Szkoci uważnie nie zagrali jednak do końca...
...Do końca o honor walczyli Holendrzy i to się
opłaciło...