Największym problemem było wybranie zawodnika kolejki. Ostatecznie padło na Stephena Irelanda, który poprowadził nowy Manchester City do prawdziwego rozgromienia Portsmouth.
Zawodnik – Stephen Ireland
Z Portsmouth trafiali Jo, Robinho czy Wright-Phillips, wokół nich zwykle toczy się prawdziwy szum medialny. Jednak zapewne żaden z nich nie trafiłby do siatki, gdyby nie mniej znany wychowanek „Citizens”, czyli Stephen Ireland. Mimo, że zimą szejkowie i właściciele klubu sprowadzą multum nowych zawodników, on powinien być pewny miejsca w pierwszej jedenastce. Jak powiedział jeden z fanów, Ireland zdecydowanie zasługuje na dychę. Nie trzeba już chyba nic więcej dodawać.
Bramka – Nicklas Bendtner
Było sporo ładnych trafień jak to Shauna Wright-Phillipsa czy Johna Carew, ale to Arsenal, jak zwykle zresztą, przeprowadził kapitalną akcję, którą zakończył właśnie Duńczyk. Wszystko działo się w zawrotnym tempie, kiedy to „Kanonierzy” w odstępie zaledwie jednej minuty przeprowadzili dwie świetne akcje, obie zakończone golami.
Pudło – Nicolas Anelka
„The Blues” dążyli do wyrównania, swoje okazje zmarnował Joe Cole, jednak to on zagrał świetną piłkę w pole karne. Wystarczyło, żeby Nicolas Anelka dołożył nogę, a piłka sama wpadłaby do bramki. Tymczasem futbolówka przeleciała pomiędzy nogami Francuza. Gdyby Chelsea nie wyrównała chwilę później, Anelka byłby ponownie antybohaterem klubu.
Mecz: Chelsea – Man Utd
Nie mogło być inaczej. Może i samo spotkanie nie porywało przez 90 minut, ale było widać w każdej akcji, w każdym momencie, jak te dwie drużyny się szanują i jakich geniuszy posiadają w swoich szeregach, zarówno na boisku, jak i na ławkach trenerskich. Man Utd, mimo że zagrał w eksperymentalnym składzie, miał sporą szansę na pokonanie Chelsea na Stamford Bridge, co nie udaje się nikomu. Zabrakło im dziesięciu minut, ale remis trzeba uznać za sprawiedliwy, bowiem „The Blues” w drugiej połowie byli zdecydowanie lepsi.
Drużyna
Gordon – Bramble, Faye, Shittu – Wright-Phillips, Ireland, Denilson, Robinho – Carew, Di Michele, Chopra.