Kolejny sezon Eredivisie przechodzi do historii. Ponownie nie zabrakło emocji, kontrowersji, niespodziewanych rozstrzygnięć i piłkarskich objawień. Nic w tym dziwnego, wszak rozgrywki poprzedzające Mistrzostwa Świata bądź Europy zawsze są wyjątkowe - boiskowa postawa zawodników decyduje bowiem o rozsyłaniu powołań na turniej finałowy. A Marco van Basten rodzimą ligę obserwuje bardzo uważnie.
Selekcjoner Oranje przy wysyłaniu nominacji do kadry na szwajcarsko-austriacki turniej w sumie skorzystał z 9 graczy na co dzień występujących na holenderskich boiskach. Począwszy od bramkarzy (Maarten Stekelenburg, Henk Timmer), poprzez defensorów (Johnny Heitinga, Tim de Cler, Giovanni van Bronckhorst) na graczach przednich formacji skończywszy (Ibrahim Affellay, Orlando Engelaar, Demy de Zeeuw, Klaas-Jan Huntelaar). Fakt ten doskonale świadczy o potencjale holenderskiej ligi zwłaszcza, że na ostatniej prostej z rywalizacji o miejsce w kadrze wypadli Urby Emanuelson, Kew Jailens, Hedwiges Maduro, Danny Landzaat, Sander Boschker i Danny Koevermans. W sumie w kręgu zainteresowań MvB znajduje się więc obecnie 15 graczy z Eredivisie, z czego jednak tylko dwóch na finiszu minionych rozgrywek mogło świętować mistrzostwo kraju.

Kwestia wywalczenia tytułu, wzorem poprzedniego sezonu, ważyła się aż do ostatniej kolejki. Tym razem boiskowej rywalizacji daleko było jednak do ubiegłorocznej dramaturgii, PSV przed decydującą serią spotkań miało bowiem aż trzy punkty przewagi nad Ajaksem i już remis w Arnhem gwarantował podopiecznym Sefa Vergoossena osiągnięcie celu. Gracze z Philips Stadium ostatecznie pokonali Nadreńczyków po bramce Danko Lazovicia, zapewniając sobie tym samym czwarty z rzędu tytuł mistrza Holandii. – Wiedzieliśmy, co musimy zrobić i to zrobiliśmy – oznajmił po meczu zadowolony Timmy Simons. Doświadczony Belg przez cały sezon imponował równą formą i był jednym z najpewniejszych punktów mistrzowskiej ekipy. W sukces od początku swojej pracy w PSV nie wątpił Sef Vergoossen. – Wygraliśmy ligę bazując na naszej sile – przyznał w rozmowie z holenderskim Radio 1.
Latem, kiedy z zespołem żegnali się Arouna Kone, Alex i Phillip Cocu, niewielu wierzyło w to, że zespół z Eindhoven po raz kolejny zdoła sięgnąć po tytuł. Klubowi działacze jeszcze przed rozpoczęciem sezonu postarali się o angaż Lazovicia, Koevermansa i Mike Zonnevelda, a w ramach wypożyczenia szeregi PSV zasilili gracze londyńskiej Chelsea – Eduardo Alcides i Slobodan Rajković. Wszelkie obawy okazały się płonne, a na przestrzeni całego sezonu 'Boeren’ okazali się zespołem zdecydowanie najrówniejszym. W obronie tytułu nie przeszkodziły im nawet zawirowania trenerskie – na sukces zespołu z Philips Stadium w mijającym sezonie pracowało bowiem aż trzech szkoleniowców! Roland Koeman opuścił klub późną jesienią, zostawiając PSV na czele ligowej tabeli. Tymczasowo zastępujący go Jan Wouters nie sprawdził się w roli pierwszego trenera (13 punktów w ośmiu meczach) i dopiero Vergoossen nadał zespołowi odpowiedni rytm, co finalnie zaowocowało pożądanym wynikiem.
Zespół nie grał olśniewająco, imponował jednak przede wszystkim solidną defensywą i ułożoną grą w środku pola. Świetnym ruchem okazał się zimowy transfer przebojowego Węgra Balazsa Dzsudzsaka, a wielką klasę raz po raz potwierdzał ulubieniec publiczności na Philips Stadium – Heurelio Gomes. Brazylijczyk rozegrał komplet ligowych spotkań, w połowie z nich zachowując czyste konto. Znakomita postawa nie pozostała bez echa, a golkiper z Kraju Kawy zajął drugie miejsce w plebiscycie 'Złotego Buta’ dla najlepszego piłkarza holenderskiej ekstraklasy. Najlepszym strzelcem zespołu okazał się być Koevermans, który tak naprawdę nie zaskarbił sobie jednak zaufania żadnego ze szkoleniowców prowadzących w minionym sezonie PSV. Potężnie zbudowany snajper w sumie na boisku spędził ledwie 1390 minut (48 minut ma mecz), nie przeszkodziło mu to jednak w zdobyciu 14 bramek. Trzy trafienia mniej na swoim koncie zgromadził Lazović, a z ośmioma bramkami sezon zakończył Otman Bakkal.
Nieco poniżej oczekiwań spisał się w mijającym sezonie Jefferson Farfan, jego trafienia najczęściej miały jednak miejsce w momentach kluczowych. Liczne kontuzje i trenerskie roszady na przestrzeni sezonu owocowały sporą rotację w podstawowej jedenastce, co szczególnie widać było na przykładzie linii defensywnej. Urazy ominąć zdołały jedynie niezawodnego Carlosa Salcido (interesują się nim Sevilla, Atletico i Valencja), który w przekroju całych rozgrywek był zdecydowanie najpewniejszym punktem formacji obronnej. Wiosną urazy nękały Zonnevelda i Kromkampa, a brak trenerskiego zaufania doskwierał Alcidesowi, w podstawowej jedenastce na dobre zadomowił się więc 20-letni Dirk Marcellis, który skrzętnie wykorzystał kłopoty rywali i okazał się jednym z największych wygranych minionych rozgrywek. Już teraz wiadomo jednak, że latem w zespole dojdzie do kilku zmian, które pociągnie za sobą zatrudnienie nowego szkoleniowca – jesienią PSV poprowadzi bowiem doświadczony Huub Stevens.
Do trenerskich roszad dojdzie we wszystkich klubach 'Top Three’. Latem na De Kuip pracę rozpocznie Gertjan Verbeek, który zastąpi na szkoleniowym stanowisku Berta van Maarvijka. Dotychczasowy trener Portowców obejmie tymczasem pieczę nad kadrą Oranje, którą po zakończeniu Mistrzostw Europy osieroci Van Basten. Legendarny holenderski napastnik poprowadzi bowiem Ajax, zajmując miejsce Adrie Kostera, który najprawdopodobniej wróci do szkolenia amsterdamskiej młodzieży. Na ArenA do rewolucji dojdzie także na znacznie wyższych szczeblach – z prezesowskim stołkiem pożegnał się już oskarżany o nieudolną politykę i kiepskie wyniki zespołu w ostatnich latach John Jaakke, a jego następcą został Uri Corolen, wraz z którym do klubowych władz zawitają także Joop Krant i Cor van Eijden. Ze stanowiska dyrektora technicznego zrezygnował ponadto Martin van Geel, obawiając się dewaluacji własnej roli spowodowanej przybyciem do klubu MvB.
– Przy proponowanej współpracy nie widzę dla siebie miejsca jako niezależnie działającego dyrektora technicznego. Dwóch kapitanów na jednym statku, to niewykonalne – oznajmił, uzasadniając swoją decyzję. To właśnie Van Geel w głównej mierze odpowiada za wątpliwej jakości politykę kadrową, która na przestrzeni mijającego sezonu zaowocowała kilkoma zupełnie nieudanymi transferami. Wiekowy Ismael Urzaiz w sumie w barwach Ajaksu rozegrał 79 minuty, nieco ponad pół godziny na murawie spędził pozyskany zimą Samuel Kouffour, pośmiewiskiem ArenA stał się nieudolny Jurgen Colin, kontuzja uniemożliwiła grę Laurentowi Deloge, poniżej oczekiwań spisali się Albert Luque i Dennis Rommedahl, a problemy z odnalezieniem się w Ajaksie miał także Kennedy Bakircioglu. Na plus Van Geelowi zapisać należy jedynie zaangażowanie tercetu byłych graczy FC Groningen – Luis Suarez z miejsca stał się kluczowym zawodnikiem zespołu, mocny punkt defensywy wiosną stanowił Bruno Silva, a spory potencjał zdaje się potwierdzać Rasmus Lindgren.
Kompromitację okazało się za to wygnanie latem z ArenA Kennetha Pereza (trafił do PSV), doświadczony Duńczyk już pół roku później powrócił bowiem do Ajaksu, z miejsca stając się kluczowym zawodnikiem w układance Kostera. Udany sezon ma za sobą także Stekelenburg, z dobrej strony prezentowali się Jan Vertonghen, Thomas Vermaelen, Gabri i Emanuelson, najlepszym piłkarzem Eredivisie uznany został niezawodny Heitinga (latem przeniesie się do Atletico Madryt za 10 milionów euro), a tytuł króla strzelców wywalczył zabójczo skuteczny Huntelaar. 'The Hunter’ w sumie do siatki rywali trafiał 33 razy, łamiąc tym samym zawrotną w jego wieku barierę stu ligowych bramek. 24-latkiem interesują się między innymi Real Madyt, Arsenal Londyn, Manchester United, Chelsea Londyn i FC Liverpool, sam piłkarz ripostuje jednak, że najprawdopodobniej latem nie zmieni pracodawcy. Pozostanie w zespole zapowiedział także Stekelenburg, a w trosce o formację ofensywną Ajax już teraz zatrudnił bramkostrzelnego Dario Cvitanicha z Banfield.

Joden, po rozczarowującym występie w lidze i europejskich pucharach, o grę w eliminacjach Champions League po raz trzeci z rzędu musieli rywalizować w fazie play-off. Tym razem gracze z ArenA sensacyjnie ulegli jednak FC Twente, które już w poprzednim sezonie bliskie było występu w najważniejszych europejskich rozgrywkach. Na sukces Tukkers złożyły się udane ruchy transferowe (Denneboom, Huysegems, Douglas, Hersi), niespotykana stabilizacja kadry, solidna linia defensywna (Wielaert, Heubach, Braafheid) i przebojowy atak na czele z niezawodnym Blaise N’Kufo. Doświadczony Szwajcar strzelił w tym sezonie aż 25 bramek, na stałe zapisując się w klubowych kronikach. Jednym z odkryć sezonu uznany został Marokańczyk Karim el Ahmadi, a dzięki świetnej postawie na linii w szerokiej kadrze na Euro 2008 znalazł się 38-letni (!) Boschker. Wiekowy golkiper to żywa legenda Tukkers – w barwach klubu z Arke Stadion występuje od początku kariery (z krótką przerwą na epizod w amsterdamskim Ajaksie) i w sumie w Eredivisie rozegrał już blisko pół tysiąca spotkań. Latem będzie miał okazję poprowadzić swój zespół do boju w eliminacjach Champions League.
Już teraz wiadomo jednak, że w europejskiej krucjacie FC Twente nie weźmie udziału główny architekt ostatnich sukcesów czerwonych – Fred Rutten, który od nowego sezonu poprowadzi Schalke 04 Gelsenkirchen. Początkowo do roli jego następcy typowany był prowadzący FC Groningen Ron Jans, szkoleniowiec zielono-białych ostatecznie odmówił jednak FC Twente. – Moja historia w FCG nie została jeszcze do końca napisana – powiedział w reakcji na ofertę z Enschede. – Chcemy latem wzmocnić drużynę i powalczyć o wyższe cele – dodał. Trudno mu się dziwić, bo futbol w 180-tysięcznym Groningen cieszy się coraz większym zainteresowaniem, a klubowie władze planują rozbudowę otwartego ledwie kilka lat temu Euroborga. Zielono-biali od jakiegoś już czasu należą do ścisłej ligowej czołówki, a w tym sezonie w osiągnięciu dobrego rezultatu nie przeszkodziła im nawet utrata czołowych graczy – intratne oferty z Ajaksu skusiły bowiem kolejno Suareza, Silvę i Lindgrena, a zimą do Fulham przeniósł się Erik Nevland.
W sumie na transferach Groningen zarobiło blisko 17 milionów euro, z których wydane zostało niespełna 7. Klub na przestrzeni sezonu zasilili między innymi Fredik Stenman, Marcus Berg, Marias Cahias, Seep de Roover i Berry Powel, a z zespołu młodzieżowego do pierwszej drużyny przedarli się Tom Hiarej, Shkodran Metaj i Rogier Krohne. Świetnie rozwinięta sieć scoutingu, rozważne transfery i umiejętne wprowadzanie do zespołu wychowanków ponownie zaowocowały wysokim miejscem w ligowej tabeli, a trafiony okazał się szczególnie transfer Berga, który z miejsca stał się najlepszym strzelcem drużyny, zdobywając w sumie 17 bramek. Dużym atutem FCG była również solidna i jednorodna defensywa z Arnoldem Kruiswijkiem, Gibrilem Sankohem, Silvą (zastąpiony zimą przez De Roovera) i wspominanym już Stenmanem, świetnie w linii środkowej spisywał się Goran Lovre, wysoką formę potwierdził Mark Jan Fledderus, a kilka ważnych bramek strzelił młody Nijland.
W play-off o udział w Pucharze UEFA lepsze od FCG okazało się być NEC Nijmegen. Cesarscy, po tragicznym początku sezonu, przez długi czas okupowali pozycje spadkowe, ale fantastyczna wiosna i znakomity finisz (łącznie z barażami 12 zwycięstw w 13 meczach) zaowocowały nie tylko zachowaniem ligowego bytu, ale nawet awansem do europejskich pucharów! Inna sprawa, że postawa zespołu z Nijmegen to kolejny, po niepowodzeniu Ajaksu, argument za likwidacją systemu play-off. Wszak sytuacja, w której drużyna przez niemal cały sezon broniąca się przed spadkiem awansuje do Pucharu UEFA kosztem szalenie równego na przestrzeni całych rozgrywek NAC daleka jest od sprawiedliwości. Od przyszłego sezonu rozgrywki w Holandii powrócą więc do starego systemu, a o przydziale miejsc w europejskich pucharach znów decydować będzie pozycja ligowa. Wicemistrz kraju zagra w eliminacjach Champions League, dwie następne ekipy oraz zdobywca krajowego pucharu trafią do rozgrywek UEFA, a o ostatnie wolne miejsce w turnieju 'pocieszenia’ w barażach rywalizować będą zespoły z miejsc 5.-8.
Największą ofiarą barażowego systemu padło wspomniane już NAC – podopieczni Ernie Brandtsa w lidze zajęli trzecie miejsce, a ostatecznie zagrają jedynie w Pucharze Intertoto. Zespół z Rat Verlegh wiosną szokował swoją boiskową postawą, kończąc fazę zasadniczą na najniższym stopniu podium. Mimo historycznego sukcesu latem z klubem pożegna się Brandts, a jego miejsce zajmie prowadzący do tej pory MVV Maastricht Robert Maaskant. – Mieliśmy pewne sygnały, ale właściwie nie rozmawialiśmy jeszcze z żadnym klubem. To trochę dziwne. Szczerze mówiąc, nie istnieje wytłumaczenie tej sytuacji. Ale oczekuję, że Ernie w końcu znajdzie klub – tak zaistniałe wydarzenia komentuje agent szkoleniowca Kees Ploegsma. Możliwe, że szczęśliwą przystań Brandts znajdzie w Arnhem, które na własne życzenie opuścił zawiedziony tegorocznymi wynikami Aad de Mos. Nadreńczycy spisali się zdecydowanie poniżej oczekiwań (12. miejsce), a sam szkoleniowiec wszedł w konflikt z piłkarzami i dyrektorem technicznym Vitesse Marcem van Hintumem.
Wśród potencjalnych następców De Mosa wymienia się także Stanley’a Menzo, który w porywającym stylu wprowadził do Eredivisie FC Volendam. Sukces ten zaowocował nawet nominacją (obok Brandtsa, Ruttena i Verbeeka) do nagrody imienia Rinusa Michelsa przyznawanej najlepszemu holenderskiemu szkoleniowcowi. W zeszłym roku laur ten przypadł Louisowi van Gaalowi, który w tym sezonie zanotował jednak szokujący regers, zajmując z AZ Alkmaar miejsce w dolnej części ligowej tabeli. Postawa ekipy z DSB to z pewnością jedno z największych rozczarowań mijających rozgrywek. Mimo frapującego potencjału (Donk, Jailens, Da Silva, De Zeeuw, Opdam, Dembele, Ari, El Hamdaoui) czerwono-biali przez długi czas nie potrafili odnieść zwycięstwa, a zimą przez moment groził im nawet spadek do Jupiler League. – Pracuję tutaj trzy lata. Dwa poprzednie sezony były fantastyczne, ten rok jest oczywiście gorszy. To przykre, ale tak mogło się zdarzyć. Zrobiliśmy krok w tył. Mamy nadzieję, że teraz będziemy w stanie zrobić dwa do przodu – wyjaśnił zawiedzionym kibicom Van Gaal. Wzmocnienia będą jednak niezbędne.
Pierwszy sygnał do rozpoczęcia tradycyjnego wyścigu zbrojeń, jaki rokrocznie rozgrywa się w Holandii pomiędzy ligową czołówką, dało już PSV. Premierowym łupem mistrzów Holandii padł Nordin Amrabat – jedno z największych objawień ubiegłego sezonu. Gracz VVV był czołową postacią ambitnego beniaminka, a znakomita postawa na ligowych boiskach sprawiła, że chęć pozyskania młodzieżowego reprezentanta Holandii wyrażały także Heerenveen, Utrecht i FC Twente. Dynamiczny skrzydłowy ostatecznie zasilił jednak szeregi mistrza Holandii, a PSV musiało wyłożyć za niego skromne 2,5 miliona euro. Na ponad dwa razy więcej kartę El Ahmadiego (FC Twente) wycenili działacze rotterdamskiego Feyenoordu. – On jest jednym z największych talentów Eredivisie – oznajmił bez ogródek tuż po finalizacji umowy dyrektor techniczny Portowców Petr Bosz.

Co do tego, że Feyenoordowi potrzebuje świeżej krwi, nie ma chyba żadnych wątpliwości. Zespół przez wielu typowany latem do roli głównego faworyta rozgrywek finalnie skończył ligową rywalizację na szóstej pozycji, okraszając kiepski sezon wywalczeniem Pucharu Holandii. Zdobycie trofeum na ulicach Rotterdamu świętowało blisko 10 tysięcy kibiców, była to jednak tylko łyżka miodu w beczce dziegciu, jaki Feyenoord wydzielał swoim fanom na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Start był wprawdzie udany – drużyna rozpoczęła sezon z animuszem, przez pewien czas przewodząc nawet ligowej tabeli. Efektowne transfery (Maakay, van Bronckhorst, Hofland, Sahin, Slory, Bruins) z miejsca przyniosły pożądany efekt, a zespół Berta van Maarvijka kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa. Skutecznością imponowali napastnicy, pewnie grała obrona. W końcu jednak coś się zacięło.
Już późną jesienią Portowcy znacznie spuścili z tonu, prawdziwy kryzys przyszedł jednak dopiero na początku marca. Plaga kontuzji i wąska kadra dały o sobie znać, a Feyenoord z dziewięciu ostatnich spotkań wygrał tylko cztery, ulegając głównie ekipom walczącym o zachowanie ligowego bytu (NEC, Sparta, Willem II). Gracze Van Maarvijka nie załapali się nawet do play-off o udział w eliminacjach Champions League, w rywalizacji o piątą pozycję ulegając SCH. W świetnym stylu z fryzyjską stolicą pożegnał się więc Verbeek, który przejmie na De Kuip schedę po BvM. – Zrobił świetną robotę w Heerenveen – zachwyca się swoim następcą przyszły selekcjoner Oranje. Na Abe Lenstra miejsce Verbeeka zajmie prowadzący dotychczas belgijski Ghent Trond Sollied i z pewnością nie będzie mu łatwo o powtórzenie sukcesów poprzednika, który zasłynął przede wszystkim znakomitym nosem do pozyskiwania klasowych napastników.
SC Heerenveen za czasów Verbeeka (i jego poprzedników) zapracowało sobie na miano prawdziwej snajperskiej kuźni, która rokrocznie wypuszcza na europejski rynek ponadprzeciętnych graczy. Ruud van Nistelrooy, John Dahl Tomasson, Marcus Allback, Klaas-Jan Huntelaar, Georgios Samaras czy Afonso Alves to tylko część zawodników, którzy na swoją markę zapracowali w SCH. Teraz w ślad za nimi rusza młodziutki Miralem Sulejmani. 19-letni Serb trafił na Abe Lenstra latem i już wówczas uznawany był za niepośledni talent. W internetowej ankiecie Vi.nl na odkrycie nadchodzącego sezonu uzbierał jednak ledwie 5% głosów, zajmując ostatnie miejsce wśród nominowanej piątki. Finalnie to on okazał się jednak największym wygranym, deklasując rywali w walce o przyznawaną w Holandii rokrocznie nagrodę imienia Johana Cruyffa dla najlepszego piłkarza młodego pokolenia Eredivisie.
Sujelmani w sumie na boisku spędził 2140 minut, strzelił 15 bramek i zaliczył 10 asyst. Nic więc dziwnego, że w bezpośredniej rywalizacji nie dał najmniejszych szans Radosławowi Matusiakowi i ten musiał się zadowolić miejscem na ławce rezerwowych. To, że latem Serb opuści Fryzję, wydaje się przesądzone. Już teraz 19-latka w swoich ekipach chętnie widzieliby włodarze Ajaksu, Feyenoordu i londyńskiej Chelsea, a samego zawodnika najbardziej zdaje się intrygować zainteresowanie ze strony 'The Blues’. – Miralem gra wyśmienicie, nic więc dziwnego, że tak wielu trenerów widzi go w swoim zespole – przyznaje agent Sulejmaniego, Mihael Stanković. Heerenveen opuścić mogą także dwaj inni kluczowi gracze – Danijel Pranijć znazł się bowiem na celowniku angielskiego Tottenhamu, a transferu do Bundesligi domaga się rewelacyjny Michael Bradley. Sollieda czeka więc na Abe Lenstra spore wyzwanie.
Jesienią szeregi Eredivisie zasilą dwie nowe ekipy. FC Volendam rzutem na taśmę wygrało szalenie wyrównaną rywalizację ligową, a dzięki triumfowi w Nanocompetitie do grona pierwszoligowców po rocznej absencji wróci ADO Den Haag. Popularne 'Bociany’ w barażach okazały się lepsze kolejno od Go Ahead Eagles, broniącego się przed spadkiem VVV-Venlo i RKC Waalwijk. Jako ciekawostkę warto zaznaczyć, że jesienią w Eredivisie stołeczny zespół poprowadzi Andre Wetzel. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że szkoleniowiec ten pracował wcześniej w… VVV, które ADO wyeliminowało w półfinale Nanocompetitie. The Good Old pożegnali się tym samym z Eredivisie, chodź wcześniej nic na to nie wskazywało. Gracze z De Koel potrafili przecież zdobywać punkty z rywalizacji z NAC, FC Twente, Feyenoordem, Ajaksem i PSV, a do kadry Oranje trafił przebojowy Amrabat. Dobre recenzje zbierał także Mike Mapuya, świetnym wyszkoleniem technicznym czarował Rachid Ofrany, a w defensywie solidnie spisywał się Niels Fleuren.
Dobrą postawą w meczach z potentatami imponował także drugi ze spadkowiczów – Excelsior. Zespół z Rotterdamu, mimo wątpliwego piłkarskiego potencjału, potrafił pokonać zarówno Ajax, jak i Feyenoord, a znakiem rozpoznawczym ekipy z Woudestein stała się ambitna i nieustępliwa walka od pierwszej do ostatniej minuty. Boiskowa postawa zespołu spotkała się z pozytywną opinią zarządu, a prowadzący Excelsior Ton Lokhoff niemal na pewno zachowa posadę i jesienią podejmie z klubem walkę o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Latem z drużyną będzie musiał jednak przede wszystkim popracować nad grą w defensywie, więcej goli od Excelsioru w minionym sezonie straciła bowiem tylko Sparta (76). Jeśli już mowa o bramkach to warto nadmienić, że najskuteczniejszy był amsterdamski Ajax, który do 94 trafień ligowych dorzucił jeszcze 6 w fazie play-off. W sumie w rozgrywkach Eredivisie padło ponad tysiąc goli (średnio 3,13 na mecz), co stanowi idealne potwierdzenie dla tezy, że pod względem radości i widowiskowości gry Holendrzy wiodą prym na Starym Kontynencie.
Inna sprawa, że już niebawem Eredivisie może przestać istnieć. Brak znaczących sukcesów klubów holenderskich i belgijskich w europejskich pucharach ostatnimi czasy sprawia bowiem, że w obu krajach futbolowi decydenci przebąkują o stworzeniu BeNe Ligi, w ramach której rywalizowałyby wszystkie najlepsze kluby Beneluksu. Jednym z twórców pomysłu jest Alain Courtois, który był także głównym animatorem kandydatury Belgii i Holandii jako organizatora Mistrzostw Świata 2018. O swojej idei rozmawiał już nawet z prezydentem UEFA Michaelem Platinim, a ten wstępnie podzielił jego entuzjazm. – Jego zdaniem w przyszłości będzie to częstszy ruch wśród europejskich środowisk piłkarskich, które będą chciały łączyć swoje siły, by zwiększyć poziom i rywalizację rozgrywek – oznajmił. Nie jest to pierwsza tego typu inicjatywa w wykonaniu Holendrów. Kilka lat wcześniej planowano bowiem stworzyć wspólną ligę wraz z Belgią, Portugalią i Szkocją, wówczas plany te zostały jednak storpedowane przez reorganizację Pucharu UEFA. Tym razem może się udać.
Bardzo dobre podsumowanie ;)
Ten sezon był pełen emocji i niespodzianek. Oby
następne sezony, dostarczały ich jeszcze więcej.