Podbeskidzie – GKS Tychy – mecz założycielski drużyny Mirosława Smyły?


Podbeskidzie Bielsko-Biała wygrywa trzeci mecz ligowy z rzędu i umacnia się w pierwszej szóstce tabeli Fortuna 1. Ligi

7 sierpnia 2022 Podbeskidzie – GKS Tychy – mecz założycielski drużyny Mirosława Smyły?
Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus

Podbeskidzie, choć momentami mocno nieskuteczne, wygrywa mecz z GKS-em Tychy. A to oznacza, że popularni „Górale” notują po falstarcie w 1. kolejce z Arką Gdynia trzy zwycięstwa z rzędu. Dzięki temu potwierdzają przedsezonowy akces do walki o najwyższe miejsca w Fortuna 1. Lidze i notują najlepszy start w lidze od lat.


Udostępnij na Udostępnij na

Być może pierwsze trzy mecze Podbeskidzia w tym sezonie nie wyglądały najlepiej. Można nawet uznać, że były one, mówiąc kolokwialnie, przepychane. Niemniej jednak niedzielny mecz z GKS-em Tychy uwydatnił wiele atutów „Górali”. I choć należy pamiętać, że nie obyło się bez błędów, to można uznać, że Podbeskidzie rozegrało bardzo dobry mecz. Mecz, który może być spotkaniem założycielskim drużyny spod Klimczoka.

Mecz założycielski?

Spotkanie z GKS-em Tychy bez wątpienia było najlepszym w wykonaniu Podbeskidzia Bielsko-Biała w tym sezonie. Być może miało ono też nieco inny wymiar. Wymiar trochę bardziej psychologiczny aniżeli boiskowy. A mianowicie tzw. mecz założycielski, czyli spotkanie, które w polskiej piłce jest nazywane momentem startowym do sukcesów danego zespołu. Taki mecz miała kadra Adama Nawałki czy Leo Beenhakkera. Miało też Podbeskidzie w sezonie, w którym awansowało do ekstraklasy. Wtedy takim samym rezultatem bramkowym jak dzisiaj udało pokonać się Stal Mielec. A mecz ten został zapamiętany przez kibiców jako ten, który otworzył drogę do wielkiego sukcesu w Bielsku. Czy tak będzie i tym razem? Trudno powiedzieć, ale to spotkanie ma podstawy do tego, aby mówić o nim w kontekście meczu założycielskiego drużyny Mirosława Smyły. Bo zespół pokazał po raz pierwszy w sezonie, na co go tak naprawdę stać.

Cztery gole pomimo nieskuteczności

Choć bielszczanie zdobyli w ostatnim meczu cztery bramki, to sytuacji do tego, aby wynik był jeszcze bardziej okazały, było znacznie więcej. Wystarczy wymienić niewykorzystane stuprocentowe okazje Kamila Bilińskiego czy Krzysztofa Drzazgi. Gdyby obaj ci zawodnicy mieli lepiej nastawione celowniki, to mecz mógłby zostać praktycznie zamknięty jeszcze w pierwszej części gry. A tak piłkarze spod Klimczoka do szatni schodzili z wynikiem remisowym, który nie dawał gwarancji dobrego zakończenia spotkania.

Zostając jednak przy ofensywnych aspektach gry „Górali”, należy zaznaczyć to, z jaką łatwością dochodzili oni do sytuacji strzeleckich. Cała druga linia, począwszy od środkowych pomocników, przez skrzydłowych, po wahadłowych, stwarzała wiele okazji pod bramką rywala. Tak zwany dział kreacji w drużynie z Bielska dobrze funkcjonował już w zeszłym sezonie, ale w tym zaczyna wyglądać jeszcze lepiej. A co najważniejsze, sytuacje, które stwarza, w końcu zostają wykorzystane, w przeciwieństwie do zeszłych rozgrywek. To może cieszyć, bo potencjał w sferze kreacji tego zespołu jest ogromny.

Blok defensywny z zakłóceniami

Linia defensywna Podbeskidzia ma różne oblicza. Czasami lepsze, a czasami gorsze. Jest jednak jedna rzecz, a właściwie to zawodnik, który poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Jeppe Simonsen, bo o nim mowa, to prawdopodobnie najlepszy transfer bielszczan w kilku ostatnich okienkach transferowych. I jednocześnie możliwe, że najlepszy obrońca całej ligi. Zawodnik, który dysponuje kapitalnym i przede wszystko czystym odbiorem piłki. Znakomitym czytaniem gry i dobrym ustawieniem jest z pewnością największym atutem defensywy drużyny z Bielska-Białej. Atutem, który będzie niezbędny w walce o cele, które zakładają kibice i władze klubu. Wśród plusów należy wymienić także ostatni nabytek klubu, Ivajłę Markowa, który również prezentuje bardzo solidny ligowy poziom.

Jednak tak, jak wspomnieliśmy wyżej, Podbeskidzie w obronie ma różne oblicza i zdarzają się też błędy. Kosztowne pomyłki, które skutkują stratą bramek. Tak było zarówno w pierwszym spotkaniu sezonu z Arką Gdynia, jak i ostatnim z GKS-em Tychy. W obu przypadkach źle zachowywał się ustawiony na środku trzyosobowego bloku defensywnego Julio Rodriguez. Aczkolwiek obu tych błędów można było uniknąć, gdyby koledzy zachowali się lepiej. To mimo wszystko nie zmienia tego, że na ogół obrona funkcjonuje dobrze. W czterech meczach zespół stracił trzy gole, co jest stosunkowo dobrym wynikiem.

Młodzież i doświadczenie

Podbeskidzie to mieszanka młodości i doświadczenia. Młodzieńczego polotu i rutyny starych ligowych wyjadaczy. Nie sposób pominąć więc młodzieżowca w zespole z Bielska-Białej. Bartosz Bernard, który jeszcze w zeszłym sezonie grał na poziomie IV ligi, od początku tego sezonu wchodzi do pierwszoligowej drużyny, i to absolutnie bez jakichkolwiek kompleksów. Nie dość, że nie odstaje od swoich kolegów, to w dodatku dorzuca ciekawe akcje w ofensywie. I choć dopiero wchodzi do seniorskiej piłki, to absolutnie nie widać po nim, że ma tylko cztery mecze na profesjonalnym poziomie. Nic więc dziwnego, że wychowanek, o którym praktycznie nikt w Bielsku-Białej nie słyszał, już na początku sezonu stał się odkryciem w Podbeskidziu.

Po drugiej stronie rzeki jest Tomasz Jodłowiec. Piłkarz niezwykle utytułowany i zasłużony dla polskiej piłki, który na zmierzch swojej kariery wrócił w rodzinne strony. I choć można byłoby mieć jakieś obawy, jak będzie prezentował się na boisku, to mecz z GKS-em Tychy udowodnił, że pomimo wieku wciąż trzyma bardzo dobry, wysoki poziom. A bardzo dobry występ zwieńczył najważniejszą bramką spotkania. I teraz, po nadrobieniu zaległości treningowych i dojściu do formy, może okazać się kluczową postacią środka pola „Górali”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze