Pomocnik? Produkt eksportowy. Zaglądamy do Chorwacji i pytamy, jak oni to robią


Kilka dni temu na łamach naszego portalu uraczyłem Was tekstem o Alenu Haliloviciu i jego znakomitym początku w Sportingu Gijon. W zeszłym tygodniu na San Mames świetne spotkanie przeciwko Athleticowi Bilbao rozegrał Mateo Kovacić. Dodatkowo nadal kluczowe role w swoich zespołach odgrywają Luka Modrić i Ivan Rakitić. Wszystkie te fakty połączmy więc w jedną całość i powstaje teza wskazującą na to, że Chorwacja stała się prawdziwą kuźnią pomocników światowej klasy. Jak oni to robią?


Udostępnij na Udostępnij na

Nie od dzisiaj wiadomo, że nad Adriatykiem nie narzekają raczej na niedostatek uzdolnionego narybku i piłkarzy światowej klasy. W latach 90. światowymi boiskami rządzili Robert Prosinecki, Davor Suker, Alen Boksić, Zvonimir Boban i Robert Jarni. Później przyszła era braci Kovaców, Ivicy Olicia i Igora Tudora. Po nieudanych mistrzostwach świata w 2002 roku i mistrzostwach Europy w 2004 do głosu zaczęło dochodzić nowe pokolenie, w którym główne role zaczynali powoli odgrywać Luka Modrić, Niko Kranjcar, Mladen Petrić i Darijo Srna. Następcy bohaterów z mistrzostw świata z 1998 roku nie robili może już tak imponującego wrażenia, ale nadal byli to niewątpliwie piłkarze z europejskiego topu.

W ostatnim czasie mamy już do czynienia z prawdziwym wysypem piłkarskich talentów w Chorwacji, które rosną niczym grzyby po deszczu. Synonimem sukcesu chorwackiego systemu szkolenia staje się powoli Dynamo Zagrzeb, które nie dość, że od kilku lat kompletnie zdominowało krajowe rozgrywki, to jeszcze coraz bardziej rozpycha się po europejskich salonach, przestając już odgrywać rolę pucybuta. Jako ostatni dobitnie przekonał się o tym panicz z Londynu, którego Chorwaci ograli 2:1, pozostawiając po sobie naprawdę dobre wrażenie.

Dynamo nie pierwszy raz udowodniło, że w europejskim futbolu zaczyna odgrywać coraz istotniejszą rolę. W tym roku po raz trzeci w ciągu ostatnich pięciu sezonów występuje w Lidze Mistrzów, uzyskując tym samym łatkę co najmniej europejskiego średniaka. Zwycięstwo nad Arsenalem było również pierwszym zwycięstwem Dynama w Lidze Mistrzów i odbiło się szerokim echem w europejskim futbolu.

Dynamo awansowało więc do europejskiej drugiej ligi, jednak w innej kategorii już od dawna należy do elity. W jakiej? Tu nie będzie niespodzianki. Chodzi oczywiście o szkolenie młodzieży i stopę zwrotu, jaką z transferów uzyskuje klub z Zagrzebia.

Jak widzimy na powyższym wykresie, oprócz sezonu 2011/2012 w innych latach dochody z transferów klubu z Zagrzebia oscylują w granicach 10 milionów euro lub więcej. Klub z Zagrzebia przyzwyczajony jest do sprzedawania jednej gwiazdy każdego roku, dzięki czemu możliwe jest utrzymanie balansu w drużynie. Pieniądze przeznaczane są na ściąganie zawodników z rodzimej ligi, transfery gotówkowe z innych lig i akademię. Warto podkreślić, że w tym roku Dynamo zaszalało i na napastnika RNK Split, Marco Roga, wydało aż 5 milionów euro.

W tym momencie przechodzimy do sedna. Część sumy uzyskiwanej z transferów przekazywana jest na akademię, którą uznaje się za jedną z sześciu najlepszych w Europie. I trudno się w sumie temu dziwić. Luka Modrić, Mateo Kovacić, Tin Jedvaj to tylko niektórzy piłkarze, którzy swoje pierwsze szlify zbierali w ośrodku niedaleko stadionu Maksimira. System szkoleniowy w Zagrzebiu już od dawna budzi zazdrość możnych tego świata, a organizacja i sposób, w jaki prowadzona jest szkółka, zdają się znamionować jeszcze większy wysyp piłkarskich talentów w najbliższym czasie.

Głównym założeniem akademii jest przygotowanie dwóch zawodników z każdej grupy wiekowej do gry na poziomie pierwszej drużyny. Zapewnia to stały przypływ utalentowanego narybku do pierwszej drużyny, która tracąc 1-2 piłkarzy podczas każdego okienka transferowego, uzupełnia skład gotowym już produktem z akademii. Akademia zajmuje powierzchnię 36 000 metrów sześciennych, a młodzież ma do użytku sześć boisk treningowych, w tym cztery o naturalnej powierzchni i dwie płyty ze sztuczną murawą. Robi wrażenie, prawda?

Tak wygląda centrum treningowe Dynama wokół Stadionu Maskimira
Tak wygląda centrum treningowe Dynama wokół Stadionu Maksimira (google maps)

W akademii trenuje ponad 200 młodych adeptów futbolu, a w jej skład wchodzi 11 drużyn młodzieżowych (od U-8 do U-19) plus filialny klub NK Lokomotiw Zagrzeb, stanowiący rezerwy klubu. Struktura narodowościowa młodzieży jest bardzo jednolita, gdyż 97% z niej stanowią Chorwaci. Wynika to z faktu, że skauting klubu, ze względu na ograniczone środki, koncentruje się przede wszystkim na krajowym rozeznaniu. W tym wypadku trochę myląca może być liczba skautów pracujących w klubie, których ogólna liczba wynosi 9. Pięciu z nich zajmuje się wyszukiwaniem uzdolnionej młodzieży na terenie Chorwacji, natomiast czterem przydzielone są inne regiony świata (głównie Bośnia i Hercegowina, Australia, Kanada i USA). Zastanawiacie się pewnie, czego Dynamo może szukać w Australii i Kanadzie. Z pomocą przychodzą tutaj dane demograficzne wskazujące na duży odsetek mniejszości chorwackiej, która zamieszkuje Amerykę Północną i Antypody. Zresztą, jak wspomnicie legendy australijskiej piłki w osobach chociażby Marka Viduki czy też Davida Zdrilicia, to ich wspólnym mianownikiem będzie właśnie chorwackie pochodzenie. Właśnie dlatego włodarze Dynama, chcąc na przyszłość uniknąć sytuacji, w których potomkowie chorwackich emigrantów reprezentują barwy innych państw (skąd my to znamy?), zdecydowali się rozbudować siatkę skautów w tych państwach.

Osobą odpowiedzialną za akademię jest Josep Jozak, który odnosząc się do działań swojej siatki skautów, mówi: – Musimy mieć dużo zaufania do naszych trenerów i analityków. Nie możemy sobie pozwolić na to, aby jakiś talent nas ominął. Pracując przy budżecie w wysokości 1 miliona euro, w porównaniu z takimi potęgami jak Barcelona, Inter czy Sporting, których władze dysponują ośmioma milionami, nie stać nas na pomyłki. I trudno się z nim nie zgodzić. Dynamo na pewno nie bieduje, ale nie może sobie również pozwolić na szastanie pieniędzmi, co w konsekwencji mogłoby uderzyć w stabilny rozwój klubu. Dlatego każde euro jest tutaj oglądane dwa razy, a piłkarz, zanim dołączy do klubu, jest przez wiele tygodni analizowany.

Wróćmy jednak do akademii. W Zagrzebiu występuje standaryzacja szkolenia. Od ósmego do jedenastego roku życia trenują 3-4 razy w tygodniu, 12- i 13-latki trenują 4-5 razy w tygodniu, 14- i 15-latki 5-6 razy w tygodniu, a najwyższe grupy wiekowe szlifują swoje umiejętności codziennie. Do 13. roku życia młodzież przede wszystkim bawi się piłką i wszystkie ćwiczenia, którym jest poddawana, muszą odbywać się z futbolówką, przy czym duży nacisk kładzie się na gierkę w dziadka. Następnie wprowadzane są już elementy taktyczne i schematy, których wspomniana standaryzacja dotyczy. Wszystkie grupy wiekowe są zobowiązane grać w ustawieniu 4-4-2 i 4-2-3-1, z naciskiem na to drugie ustawienie. W treningach zwraca się uwagę na posiadanie piłki i jej kontrolę, co sprawia, że istnieją tam wręcz szklarniowe warunki do rozwoju środkowych pomocników typu „box-to-box”, którego wysypu jesteśmy świadkami w chorwackim futbolu.

Efekty są piorunujące. Blisko 13% chłopaków, którzy zaczynali trenować w wieku ośmiu lat, trafia do drużyny juniorskiej do lat 19, a ponad 1/3 zespołu U-11 dociera do ostatniej grupy wiekowej. Namacalne są również profity dla pierwszej drużyny. Marko Pjaca przeszedł przez wszystkie grupy wiekowe w szkółce Dynama, a Ante Corić dołączył w wieku 9 lat jako kolejne wonderkid chorwackiego futbolu i efekt pracy wspomnianych już przeze mnie skautów, którzy wynaleźli go w Dragovoljacu. Kolejnym przykładem może być Alen Halilović, który trafił do Dynama Zagrzeb z Dubrownika i również był efektem działań skautingowych.

Przed chwilą wymieniłem nazwiska dwóch piłkarzy, których nie do końca musicie kojarzyć. Marko Pjaca i Ante Corić to wraz z nowym nabytkiem Dynama – Marco Rogiem – największe perły w chorwackiej koronie. To właśnie na tej trójce opierać się powinna gra zespołu z Zagrzebia w najbliższym czasie, o ile nie przyjdzie ktoś większy, zadzwoni sakiewką pełną pieniędzy i nie skusi działaczy do kolejnego siedmiocyfrowego transferu. Pjaca jest kieszonkowym skrzydłowym, który może też zagrać jako środkowy napastnik. Swoją grę opiera na szybkości i świetnym wyszkoleniu technicznym. Jest to piłkarz, który na boisku gwarantuje dużo fajerwerków i estetycznych wrażeń. Świetnie czuje się na małej przestrzeni, co w połączeniu z równie dobrym pod tym względem Coriciem daje kapitalne efekty.

https://www.youtube.com/watch?v=RcxW3PJDgoA

Właśnie, Ante Corić. Wielu porównuje go do Modricia, inni do Halilovicia. Jedno jest pewne – skalą talentu na pewno nie ustępuje wspomnianej dwójce. Generalnie ma wszystko, czego potrzebuje środkowy ofensywny pomocnik. Cudownie prowadzi i przytrzymuje piłkę, kapitalnie wyprowadza piłkę z własnej połowy (do złudzenia przypomina w tym elemencie gry Mateo Kovacicia). Prawdopodobnie nie posiada również układu nerwowego, gdyż bardzo często wdaje się w drybling  przed własnym polem karnym (czym z kolei przypomina Marco Verattiego) i wychodząc po piłkę od środkowych obrońców. Jedyne, do czego można się u niego przyczepić, to słabsze uderzenie z dystansu. Mimo to jest to zdecydowanie piłkarz szyty na miarę największych europejskich klubów.

Do tej pory skupiałem się na Dynamie i jego produktach, jednak Hajduk również ma się czym pochwalić. Tutaj głos mógłby zabrać mój redakcyjny kolega, Patryk Motyka, który zajmował się analizą gry Andriji Balicia i do którego artykułu Was odsyłam.

Croatia vs. Portugal, 10th June 2013
Mateo Kovacić jest przyszłością reprezentacji Chorwacji (fi.wikipedia.org)

Wspominałem do tej pory o piłkarzach, którzy występują w Chorwacji, a przecież nie można zapomnieć o piłkarzach, które są już uznanymi markami w Europie. Luka Modrić jeszcze przez dwa, trzy lata będzie jednym z najbardziej kreatywnych pomocników w Europie, Rakitić niesamowicie dojrzał w Barcelonie i gwarantuje idealne wyważenie między ofensywą a defensywą w drużynie. Tak wyprowadzającego piłkę z własnej strefy obronnej pomocnika w Europie jak Mateo Kovacić można szukać tygodniami. Alen Halilović na stałe zadomowił się już w sercach kibiców Sportingu Gijon i nie tylko, a owacja na stojąco dla niego może niedługo stać się już tradycją na El Molinón. A przecież jest jeszcze Marcelo Brozović, walczący o pierwszy skład Interu Mediolan, czy też Mario Pasalić, który w zeszłym sezonie w barwach Elche zbierał naprawdę dobre oceny. W tym sezonie wylądował już w Monaco i piłkarskich szlifów może się uczyć od samego Jeremy’ego Toulalana.

Po zakończeniu czytania tego artykułu część z Was może zajrzeć do tabeli el. ME i zobaczyć, że Chorwaci dopiero co dostali bęcki od Norwegów 0:2. Spytacie pewnie: „gdzie te pokolenie?” bądź „czy coś poszło nie tak?”. Rzeczywiście, wyniki reprezentacji nie do końca potwierdzają dobre perspektywy rozpościerające się przed chorwackim futbolem, które właśnie Wam nakreśliłem. Możecie podać przykład Serbów, którzy przecież w piłkę umieją grać jak mało kto, ale z powodu swojej konfliktowej natury, burzliwej historii i wrodzonego indywidualizmu tak naprawdę nigdy nie stworzyli prawdziwej reprezentacji.

Z Chorwatami jest jednak trochę inaczej. Będąc na Euro 2012 w Poznaniu i rozmawiając z Chorwatami, nigdy nie spotkałem tak pewnych siebie ludzi i tak dumnych ze swoich korzeni. Oni nie mieli żadnych wątpliwości, ani po spotkaniu z Irlandią, ani po spotkaniu z Włochami. Jechali wtedy do Gdańska wygrać z Hiszpanią i z tego, co pewnie pamiętacie, byli blisko. Zapewne podobnie będzie tym razem. Nie mam wątpliwości, że po zwolnieniu Niko Kovaca będą jeszcze silniejsi i z nowym trenerem, Ante Caciciem, osiągną awans na mistrzostwa Europy we Francji. A tam? Postawiłbym pieniądze na strefę medalową…

Na koniec spójrzcie zresztą sami. Hipotetyczna kadra Chorwacji w 2016 roku…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze