Do najciekawszych meczów w ramach 34. kolejki Primera Division dojdzie w sobotę. Obrońca tytułu – Barcelona – zmierzy się z outsiderem z Xerez, Real Madryt wybierze się do Saragossy, zaś trzecia Valencia podejmie u siebie Deportivo La Coruna.
FC Barcelona – Xerez Club Deportivo
34. turę spotkań La Liga otworzy konfrontacja pierwszej drużyny tabeli z czerwoną latarnią ligi. Nie ma sensu porównywać dorobku punktowego, jak i bramkowego obydwu drużyn, właściwie nie pozostaje nic innego, jak tylko dopisać Barcelonie kolejne trzy punkty już przed meczem. Jest jednak małe „ale”.
Dokładnie dziesięć dni temu ekipa z Xerez pokonała na Vincente Calderon występujące praktycznie w najsilniejszym składzie Atletico Madryt 2:1. Jak dobrze pamiętamy, jedyna porażka Barcelony miała miejsce właśnie na tym obiekcie… Dodatkowo na niekorzyść „Blaugrany” przemawia fakt uczestnictwa w Lidze Mistrzów. Fizycznego śladu po wtorkowej porażce w Mediolanie zapewne już dawno nie ma, jednak uraz lub chociaż dyskomfort psychiczny na pewno pozostaje. Tym bardziej że po trzech dniach odpoczynku po meczu z Xerez „Barcę” czeka rewanż z Interem. Wszystkie te okoliczności sprawiają, że przyjezdni będą mieli szansę na zwycięstwo bądź remis oscylujące w okolicach procenta.
O zmartwieniach Barcelony już było. Pep Guardiola z pewnością zdaje sobie sprawę, że jego gracze w głowach mają głównie półfinałowy rewanż, a nie konfrontację z ligowym słabeuszem. Obrona mistrzowskiego tytułu jest jednak równie ważna, jak zwycięstwo w Lidze Mistrzów, więc trener „Dumy Katalonii” z pewnością nie pozwoli, by jego podopieczni potraktowali najbliższy mecz ulgowo. Wszak w Madrycie czekają na najmniejsze potknięcie… Jeśli chodzi o sytuację kadrową „Barcy”, to z Xerez na pewno nie zagrają kontuzjowani Iniesta i Abidal oraz pauzujący za nadmiar żółtych kartek Dani Alves.
Real Saragossa – Real Madryt

Sytuacja niemalże analogiczna, jak w powyższej konfrontacji. Patrząc na różnicę punktową między obydwoma zespołami, wynoszącą prawie 50 punktów, wielu w ciemno stawiałoby na zwycięstwo „Los Blancos”.
Szanse na zwycięstwo Saragossy nad Realem Madryt należy jednak ocenić wyżej, wszak na Estadio la Romareda poległa ostatnio z kretesem Valencia, kilka kolejek temu Sevilla, a punkty pogubiły Mallorca i Atletico. Sporego stracha miała też zapewne Barcelona, kiedy niecały miesiąc temu Adrian Colunga w cztery minuty wbił jej dwie bramki, doprowadzając wynik meczu do stanu 2:3. Jednak na urwanie punktów mistrzowi zabrakło czasu. Piłkarze Saragossy z pewnością w piłkę grać umieją, w co sami uwierzyli chyba dopiero po przyjściu nowego trenera, Jose Aurelio Gaya. Atak Arizmendi – Suazo może robić wrażenie na niejednej drużynie La Liga. Jednak z pewnością nie na „Los Galacticos”.
Real na pewno nie jest w komfortowej sytuacji. Po porażce z Barceloną szanse na mistrzostwo drastycznie zmalały, na innych frontach „Los Blancos” już dawno polegli. Nadzieja odżyła jednak równie szybko, wraz ze stratą punktów przez odwiecznego rywala w derbach Katalonii. „Królewscy” w tej samej kolejce ograli Valencię i zbliżyli się do „Barcy” na punkt. Każde jej potknięcie może oznaczać fotel lidera dla Madrytu, ale nie należy zapominać, że w wypadku jakiejkolwiek straty punktów przez Real, szanse na tytuł skurczą się jeszcze bardziej. W kadrze Realu na to spotkanie znaleźli się m.in. Kaka (powrót po ponad miesiącu) oraz Raul, zabraknie natomiast wykartkowanego Albiola. Gospodarze zagrają bez Uche, Pennanta i Arno, do składu powraca jednak Włoch Contini.
Valencia CF – Deportivo La Coruna
W ostatnim sobotnim meczu zmierzą się drużyny zajmujące odpowiednio trzecie i dziewiąte miejsca w tabeli. Valencia w lidze na własnym stadionie punkty straciła ostatnio w 25. kolejce z Racingiem, zaś przegrała… w 14. z Realem Madryt.
Bez cienia wątpliwości można więc stwierdzić, że Estadio Mestalla jest miejscem niegościnnym. Jeśli chodzi o atuty, to oprócz stadionu są nim z pewnością zawodnicy, ci spod znaku „Nietoperzy” są zwyczajnie lepsi niż ich rywale z La Coruni. O Davidów Villę i Silvę od dłuższego czasu pytają Barcelona i Real, a także potentaci z Anglii. Miejsce w tabeli idealnie odzwierciedla obecny potencjał Valencii, aczkolwiek kibice z pewnością życzyliby sobie, żeby strata do prowadzącej dwójki nie była tak gigantyczna… Jako że w Lidze Europejskiej po zaciętym boju lepsze okazało się Atletico, „Los Ches” nie mogą sobie pozwolić na stratę punktów, gdyż grupa zespołów czyhających na ich potknięcie jest dosyć pokaźna.
Deportivo pogrążone jest w kryzysie. Inaczej nie da się nazwać sytuacji zespołu, który ostatni raz wygrał w 23. kolejce, kiedy za rywala miał słabiutkie Xerez. „El Depor” walczyli wtedy o miejsce zapewniające grę w eliminacjach Ligi Mistrzów, jednak po fatalnej kontuzji Brazylijczyka z polskim paszportem, Lusia Felipe Kasmirskiego, zespół stracił animusz. Ostatnie mecze to jednak degrengolada, zespół nie potrafi wygrywać, nawet grając na własnym boisku z najsłabszymi, trudno mu zatem wróżyć punkty w spotkaniu z Valencią. Tym bardziej że nie zagrają obrońcy Lopo i Colotto, pomocnicy Guardado i Dominguez, a także Rodolfo Bodipo.
Emocji nie powinno zabraknąć również w niedzielę, kiedy zmierzą się ekipy walczące o miejsce tuż za podium, czyli uprawniające do gry w eliminacjach Ligi Mistrzów.
RCD Mallorca – Malaga CF

W walce o czwarte miejsce uczestniczą praktycznie tylko dwa zespoły, rewelacyjna Mallorca oraz typowana przed sezonem właśnie do lokat 3-4 Sevilla. Wyspiarze powalczą o bezcenne punkty na własnym stadionie z Malagą.
Malaga powinna się obawiać gry na ONO Estadi, czyli obiekcie Mallorki. Podopieczni Gregorio Manzano wygrali tam wszystkie mecze z wyjątkiem trzech (z Realem, „Barcą” i Sevillą). W przypadku prowincjonalnego klubu utrzymanie obecnie zajmowanej, czwartej lokaty byłoby olbrzymim sukcesem, wszak przed sezonem najbardziej optymistyczni kibice nie spodziewali się, że ich pupile zaprezentują się aż tak dobrze. Należy jednak pamiętać, iż w wypadku zgromadzenia tej samej liczby punktów co najgroźniejszy rywal do miejsca tuż za podium, Sevilla, decydować będą bezpośrednie mecze, których bilans jest zdecydowanie niekorzystny (3:1 i 2:0 dla Andaluzyjczyków). Sezon zresztą wszedł w fazę końcową, gdzie każde potknięcie może drogo kosztować, więc Mallorca nie może sobie pozwolić na stratę punktów z Malagą.
Goście zajmują 17. lokatę w lidze, od drugoligowej przepaści dzieli ich tylko jeden punkt. Ostatnie zwycięstwo, jakie odnieśli, miało miejsce siedem kolejek temu, kiedy dosyć niespodziewanie w pokonanym polu pozostawili Villarreal. Od tej pory jednak podopieczni Juana Ramona Muniza odnieśli trzy porażki i trzykrotnie zremisowali. Biorąc pod uwagę, że bezpośredni rywale do miejsc niezagrożonym spadkiem radzą sobie lepiej, może się zdarzyć, że Malaga stoczy się na miejsce spadkowe. Porażka w nadchodzącej kolejce na pewno się do tego przyczyni. W zespole gości nie zagrają kontuzjowani Gamez, Toribo i Obinna, zaś jeśli chodzi o Mallorkę, to na boisko nie wybiegną Ramis, Tuni i Mario.
Getafe CF – Sevilla FC
Z pary drużyn walczących o czwarte miejsce, w nadchodzącej kolejce zdecydowanie trudniej będzie Sevilli. Nie dość, że mecz zagra na wyjeździe, to jej rywalem będzie Getafe, które jest najbardziej bezkompromisową drużyną ligi. Bilans 14 zwycięstw, 14 porażek i tylko pięć remisów świadczy o tym, że podopieczni Michela zawsze grają o pełną pulę.
Ostatnio po zaciętym meczu przegrali 2:3 z rozpaczliwie broniącą się przed spadkiem Teneryfą, zaś kolejkę wcześniej roznieśli walczący u udział w Lidze Europejskiej Villarreal 3:0. To dowodzi, że wynik meczów z udziałem Getafe jest trudny do przewidzenia. Jeszcze nie tak dawno w ich meczach oglądaliśmy niewiele bramek, jednak w ostatnich ośmiu spotkaniach padło aż 29 goli. Biorąc pod uwagę klasę rywala, szczególnie w przednich formacjach, można się spodziewać kilku bramek i w nadchodzącej konfrontacji. Nie wezmą w niej niestety udziału kontuzjowani Derek Boateng (uraz mięśniowy prawej nogi) oraz Roberto Soldado (od ponad miesiąca narzekający na uraz łąkotki w lewym kolanie).
Dla Sevilli Getafe jest rywalem niewygodnym, czego dowodzi mecz z początku sezonu, przegrany u siebie 1:2. Teraz jednak, po przejęciu zespołu przez Antonio Alvareza, w grze drużyn widoczna jest poprawa. W miarę regularnie bramki strzelają Frederic Kanoute i Luis Fabiano, przez co szansa na grę w Lidze Mistrzów jest wielce realna. W ostatnich siedmiu meczach Sevilla aż sześciokrotnie mierzyła się z drużynami z ostatnich miejsc tabeli, a jedyny mecz z przeciwnikiem wyższej klasy – Villarrealem – przegrała 3:0. Czy w meczu z Getafe będzie podobnie? Jeśli chodzi o sytuację kadrową, to gotowi na nadchodzące spotkanie są kontuzjowani ostatnio Stankievicius i Duscher, ale defensywę z pewnością osłabi brak Sebastiena Squilacciego oraz Ivicy Dragutinovicia.