„Piastunki” kończą fatalną passę! Górnik Zabrze – Piast Gliwice 1:2


Górnicy w słabym stylu przegrywają mecz z Piastem, który zdobywa pierwsze trzy punkty w obecnym sezonie

20 listopada 2020 „Piastunki” kończą fatalną passę! Górnik Zabrze – Piast Gliwice 1:2
piast-gliwice.eu

Przedziwny skład na dzisiejsze spotkanie zdecydował się wystawić Marcin Brosz. W drużynie Górnika zabrakło między innymi najlepszego zawodnika zespołu w tym sezonie, Jesusa Jimeneza. Piast, pogrążony w dołku, na pewno liczył na korzystny rezultat. Gliwiczanie nie wygrali w obecnej kampanii jeszcze żadnego ligowego meczu i zamykają tabelę ekstraklasy.


Udostępnij na Udostępnij na

Rostkowski, Wojtuszek i Krawczyk. Takie nietypowe – może poza tym ostatnim – raczej rezerwowe nazwiska zmieścił w pierwszej jedenastce szkoleniowiec drużyny z Zabrza. Norbert Wojtuszek to zaledwie 19-letni pomocnik, jednak trener uznał, że jest on gotowy do tego, aby wystąpić w meczu z Piastem. Meczu nie byle jakim, bo odkąd Ruch Chorzów tuła się po niższych ligach, tylko spotkania Górnika z Piastem traktować można jako pewien odpowiednik Derbów Śląska. Choć to przecież nie to samo…

Nowy pomysł na Chudego

Śledząc zmagania drużyny z Zabrza, nie dało się nie zauważyć pewnej zmiany w podejściu drużyny Marcina Brosza do gry w stosowanym przez niego systemie. Trzech obrońców od jakiegoś czasu zaczęło ustawiać się zdecydowanie wyżej. Ekipa z Zabrza stara się wywierać presję na rywalu. Zaczęło się od spotkania z Rakowem, w którym Górnik poległ. Od tego czasu było już jednak nieco lepiej – zabrzanie od tego momentu nie przegrali.

Zmieniło się nie tylko zachowanie zawodników z pola. Agresywniejsze ustawienie formacji defensywnej zmusiło Martina Chudego, bramkarza Górnika, do częstszego wychodzenia na przedpole. Takich wyjść w meczu przeciwko Rakowowi było naprawdę sporo. Chudy przyjął rolę „libero” czy też ostatniego stopera w drużynie z Zabrza. Niestety od początku jego przygody w Górniku problemy sprawia mu gra nogami. Z pewnością będzie musiał wyćwiczyć jeszcze kilka elementów, zanim będzie w pełni gotowy do objęcia tej funkcji w drużynie.

Początek spotkania pod kątem taktycznym raczej nie zaskoczył. Piłkarze Górnika ustawieni wysoko bardzo szybko doskakiwali do rywali, którzy choć chcieli grać piłką, nie byli w stanie tego uczynić. Szkoda tylko, że po odzyskaniu piłki zawodnicy drużyny gospodarzy nie błyszczeli kreatywnością. Wiele długich piłek zagranych z połówki Górnika kończyło się przejęciem bezpańskiej futbolówki przez obrońców Piasta. Choć zdarzały się oczywiście składniejsze rozegrania na połowie ekipy gości.

Młody i gniewny

Kiedy gra już się ustabilizowała i widać było, że to Górnik będzie dominował, nieco bardziej uaktywnili się młodzi zawodnicy. Ciekawym zagraniem popisał się Norbert Wojtuszek, który trudną piłkę przyjął na czoło i jakby „przykleił” do niego futbolówkę. Bardzo efektowne, jednak młodego piłkarza od razu poniosły emocje. Rzucił się w wir walki z kilkoma defensorami gliwickiej ekipy, tym samym skazując samego siebie na porażkę. Kilka chwil później arbiter musiał ostrzec zawodnika po tym, jak jednego z rywali poskrobał po piętach, chcąc się odegrać za nieudaną akcję.

Ogólnie jednak można na plus ocenić pierwszą połowę w wykonaniu obu młodych pomocników. Rostkowski, ustawiony na pozycji lewego pomocnika, był bardzo aktywny. Wojtuszek natomiast, ustawiony bliżej prawej strony boiska, dawał od siebie więcej w ataku niż w obronie. Ogromny minus trzeba za to wpisać obok nazwiska bardziej doświadczonego kolegi z pomocy, Romana Prochazki.

W okolicach 30. minuty gry Piast posłał kolejną długą piłkę i wydawało się, że cała sytuacja znajduje się pod kontrolą. Futbolówka jednak odbiła się od głowy Prochazki, który posłał ją za plecy swoich obrońców. Tam dopadł do niej Jakub Świerczok – świetnie spisał się w sytuacji jeden na jednego z Martinem Chudym i Piast prowadził 1:0. Choć gra obu zespołów wcale nie wskazywała na to, aby był to wynik sprawiedliwy.

Dla Jakuba Świerczoka był to zaś drugi gol w tym sezonie, a pierwszy w rozgrywkach polskiej ekstraklasy. Wcześniej trafiał jeszcze w eliminacjach do Ligi Europy. Ostatni raz na polskich boiskach, jeszcze w barwach Zagłębia Lubin, trafił 17 grudnia 2017 roku w meczu przeciwko Wiśle Kraków.

Sposób na Górnika

Skoro raz użyta metoda okazała się skuteczna, dlaczego nie stosować jej dalej? Z takiego założenia chyba wyszli zawodnicy Piasta, którzy po strzeleniu bramki jeszcze częściej decydowali się na granie długich piłek. Skutecznie, bo w końcu w sytuacji sam na sam z bramkarzem Górnika znalazł się Gerard Badia. Zanim jednak oddał strzał, dwa razy próbował zmylić golkipera drużyny rywala. W tym czasie obrońcy zdążyli już wrócić, a nawet ustawić się na linii bramkowej. Badia powinien był tę okazję wykorzystać – nie udało się, bo uderzył prosto w Rostkowskiego, który swoim ciałem zablokował zmierzającą do bramki piłkę.

Pierwsza odsłona tego meczu raczej rozczarowała – przede wszystkim kibiców Górnika. Zabrzanie optycznie dominowali na boisku, jednak nie stworzyli sobie chyba żadnej klarownej sytuacji w tym spotkaniu. Piast w zasadzie mało kiedy kreował okazje po ataku pozycyjnym. Wszystkie groźne akcje, w tym bramkową, piłkarze Piasta stworzyli długimi podaniami na połowę zespołu Marcina Brosza. Jak widać, jeszcze wiele musi się nauczyć formacja defensywna drużyny, która nie tak dawno ograła przecież Legię w Warszawie.

Czas na zmiany

Młodzi zawodnicy, choć zaprezentowali się całkiem nieźle, nie wrócili już na boisko po przerwie. Miejsce Wojtuszka zajął Filip Bainović, który w tym sezonie otrzymał łącznie mniej niż 45 minut w czterech spotkaniach, w których zameldował się na boisku. Na lewą pomoc wskoczył Erik Janża, a Aleksa Sobczyka zmienił Jesus Jimenez. Ostatnia zmiana budzi pewne kontrowersje, bo o wiele słabiej w pierwszej połowie spisał się Krawczyk – w jednej z podbramkowych sytuacji napastnik Górnika na siłę szukał strzału, a później podczas próby uderzenia z przewrotki nawet nie trafił w piłkę.

Górnicy od razu przeszli do ofensywy – wielokrotnie zespół z Zabrza próbował wrzutek z prawej strony boiska. To na defensorach Piasta Gliwice nie robiło większego wrażenia, wszystkie dośrodkowania padały łupem gliwiczan. A to stwarzało idealną sytuację do kontry dla drużyny gości. I faktycznie gliwiczanie dość często wychodzili z groźnymi kontrami, jednakże nie dochodzili do wielu sytuacji strzeleckich.

Tymczasem zespół Górnika z minuty na minutę wyglądał coraz gorzej. Bez pomysłu na grę i na to, jak użądlić przeciwnika, górnicy nawet podając od obrońcy do obrońcy, zupełnie nieatakowani przez rywali, popełniali błędy – chciałoby się rzec – juniorskie. W końcu Piast musiał zabrzanom wymierzyć porządne uderzenie w policzek, które w panujących obecnie warunkach piekłoby przez długi, długi czas.

I tak też się stało. Piast wyprowadził składną akcję, chyba pierwszą po ataku pozycyjnym w tej połowie. Proste rozegranie z prawej strony boiska, gdzie Konczkowski ściął z piłką w kierunku pola karnego. Mocne dośrodkowanie na 14. metr do Milewskiego, ten pięknie się złożył i uderzył z woleja w samo okienko bramki Martina Chudego. Golkiper nie mógł zrobić zupełnie nic.

Hiszpan nie zawodzi

Gdy Górnik przegrywał 0:2, impuls dał wprowadzony w przerwie Jesus Jimenez. Bainović zaskoczył bardzo długim podaniem defensywę zespołu Piasta, a Hiszpan wspaniale przyjął piłkę i nie pomylił się w sytuacji sam na sam z Frantiskiem Plachem. Do końca pozostało 15 minut i można było liczyć, że gol Jimeneza będzie dla Górnika impulsem. Że zespół Marcina Brosza pokaże jeszcze coś ciekawego i zdoła wyrównać wynik spotkania. Była to już siódma bramka Hiszpana i po dziesięciu spotkaniach utrzymuje się on w ścisłej czołówce najlepszych strzelców ligi.

Bainović natomiast zdaje się, że mocno walczy o miejsce w wyjściowej jedenastce. Odsunięty przez dłuższy czas na początku tego sezonu Serb zaliczył dobre 45 minut, co udokumentował zdobytą asystą. W poprzedniej kampanii był często krytykowany, nie spisywał się najlepiej, podobnie zresztą na początku obecnego sezonu. Tym razem dał trenerowi znać, że jest gotowy, aby regularniej występować w pierwszej drużynie.

Wiele pytań można sobie postawić po tym spotkaniu. Co dalej z drużyną Górnika? Czy to już koniec fatalnej passy Piasta Gliwice? W końcu można też gdybać. No bo co, gdyby trener Brosz od początku postawił na Jimeneza, Janżę, Śćiślaka? A z drugiej strony co, gdyby Badia jednak wykorzystał świetną okazję w pierwszej połowie?

Piast wygrywa pierwszy mecz w tym sezonie. Już od dwóch lat zabrzanie nie są w stanie pokonać na boisku rywali zza miedzy. Pomimo tego, że prawie przez cały mecz – wyłączając słabszy okres w drugiej połowie – Górnik nieco dominował. Zabrakło skuteczności, kreatywności, zawiodła gra w defensywie, nie pomogło szczęście. Zresztą nie po raz pierwszy w ostatnim czasie…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze