Peszko daje Lechowi trzy punkty


28 kwietnia 2010 Peszko daje Lechowi trzy punkty

Brak kilku podstawowych zawodników nie przeszkodził gościom z Gdańska stawić czoło faworyzowanym gospodarzom. Do 79. minuty Lechia remisowała w Poznaniu, napędzając niezłego stracha kibicom w niebiesko-białych koszulkach. Gdyby nie bramka na 2:1 w końcówce autorstwa Sławomira Peszki, Lech już dziś mógłby pożegnać się z walką o tytuł.


Udostępnij na Udostępnij na

Sławomir Peszko zapewnia zwycięstwo Lechowi
Sławomir Peszko zapewnia zwycięstwo Lechowi (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Po bezbramkowym remisie w sobotę na Suchych Stawach i wtorkowej wygranej Wisły z Piastem, Lech nie mógł sobie pozwolić na utratę jakichkolwiek punktów w meczu z Lechią Gdańsk. Dla drużyny Jacka Zielińskiego każde spotkanie jest niezwykle istotne, zwłaszcza, że w Poznaniu wciąż realnie myśli się o mistrzostwie. W środę „Kolejorz” miał ułatwione zadanie. Do stolicy Wielkopolski Lechia przyjechała bez ośmiu zawodników! To wynik kontuzji oraz licznych kartek, jakie zobaczyli we wcześniejszych spotkaniach piłkarze z Pomorza. Trener Kafarski nie mógł skorzystać m.in. z Krzysztofa Bąka,  Petera Ćvirika, Tomasza Dawidowskiego, Piotra Wiśniewskiego czy Jakuba Zabłockiego.

Jeszcze przed gwizdkiem sędziego kibice upamiętnili pamięć tragicznie zmarłych w katastrofie pod Smoleńskiem minutą ciszy i efektowną oprawą. Był to pierwszy mecz rozgrywany przez Lecha w Poznaniu po tych dramatycznych wydarzeniach.

„Kolejorz” rozpoczął spokojnie, ale już w szóstej minucie mógł objąć prowadzenie. Dośrodkowywał Siergiej Kriwec, ale Manuel Arboleda uderzył głową wprost w bramkarza gdańszczan, Pawła Kapsę. Z minuty na minutę rozkręcali się przyjezdni, którzy dominowali w środkowej strefie boiska. W 19. minucie strzałem zza narożnika pola karnego Krzysztofa Kotorowskiego zaskoczyć próbował Ivans Lukjanovs. To jednak Lech stwarzał sobie więcej sytuacji podbramkowych. Dogodnych okazji na gola nie potrafili zamienić Sławomir Peszko i Tomasz Mikołajczak, który dostał szansę występu w wyjściowym składzie.

W 25. minucie walczącego o piłkę w polu karnym Roberta Lewandowskiego sfaulował Sergejs Kozans, a sędzia, Marcin Borski, nie zawahał się wskazać na wapno. Idealną szansę na objęcie prowadzenia wykorzystał Bartosz Bosacki, choć Kapsa był bardzo blisko obronienia „jedenastki”. W 33. minucie w 100% zrehabilitował się Kozans. Łotysz uderzeniem głową pokonał Kotorowskiego po precyzyjnym dośrodkowaniu Lukjanovsa. Uradowani piłkarze Lechii uczcili bramkę „kołyską”. Przed przerwą okazję na ponowne objęcie prowadzenia mieli poznaniacy, ale kolejno Peszko, Lewandowski i Mikołajczak nie zdołali pokonać Kapsy.

W drugiej odsłonie meczu słabego Mikołajczaka zastąpił Tomasz Bandrowski, dzięki czemu sytuacja w środkowej strefie boiska się wyrównała. Dla odmiany sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Świetnie ustawiona Lechia nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł ofensywie poznaniaków aż do 79. minuty, kiedy to sposób na nią znalazł w końcu duet Stilić – Peszko. Dogrywał Bośniak, a precyzyjnym uderzeniem popisał się reprezentacyjny skrzydłowy. Goście najlepsze okazje stworzyli w końcowych minutach, ale Damian Szuprytowski oraz Marcin Kaczmarek nie znaleźli drogi do bramki strzeżonej przez Kotorowskiego.

Lech zainkasował cenne punkty, ale styl gry pozostawiał wiele do życzenia. Kibice jednak nie tracą nadziei, że ich ulubieńcy zdołają odrobić stratę do Wisły Kraków. Lechia potwierdziła, że jest solidną drużyną, która może rywalizować w Polsce nawet z najlepszymi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze