PD: Czwarte zwycięstwo z rzędu Sevilli


Spotkania w Sewilli i Getafe podsumowały 26. kolejkę La Liga. W obu przypadkach ze zwycięstwa cieszyły się zespoły zajmujące wyższą lokatę w tabeli.


Udostępnij na Udostępnij na

W minioną środę kibice Sevilli FC musieli przełknąć gorzką pigułkę, ponieważ ich ulubieńcy przegrali walkę o finał Pucharu Hiszpanii z Athletic Bilbao. Tym samym podopieczni Manolo Jimeneza zakończą obecne rozgrywki bez jakiekolwiek trofeum. Jedyną rzeczą, o jaką powalczą piłkarze z Ramon Sanchez Pizjuan, jest utrzymanie trzeciej lokaty w ligowej tabeli. Kolejny krok w tym kierunku Sevilla miała uczynić podczas niedzielnego meczu na własnym boisku z Almerią, która we wszystkich dotychczasowych spotkaniach wyjazdowych zdobyła zaledwie sześć punktów.

Już w czwartej minucie gospodarze mieli pierwsze powody do zadowolenia. Z lewej strony dośrodkowywał Romaric, a piłkę w polu karnym przejął Kanoute i precyzyjnym strzałem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Szybko strzelona bramka spowodowała, że miejscowi nie forsowali tempa, prowadząc grę głównie w środkowej strefie boiska. Natomiast przyjezdni nie posiadali wystarczającej siły w ofensywie, aby stworzyć klarowne okazje. Dopiero w 37. minucie kibice mogli zobaczyć bramkową szansę dla którejkolwiek z drużyn. Po ostrym zagraniu futbolówki w pole karne Almerii blisko zdobycia gola głową był Jesus Navas. Do przerwy klub z Andaluzji prowadził 1:0.

Drugie 45 minut były już zdecydowanie ciekawsze. Zaledwie 180 sekund po wznowieniu gry Sevilla była blisko powtórzenia wyczynu z pierwszych minut spotkania. Strzał Dushera w ostatniej chwili na rzut rożny sparował goalkeeper gości. Kolejne kilka minut to niespodziewanie przewaga podopiecznych Hugo Sancheza, którzy stworzyli dwie bardzo groźne sytuacje, ale piłka za każdym razem do bramki nie wpadła.

W 61. minucie Almeria znalazła się w jeszcze gorszym położeniu. Futbolówkę w polu karnym otrzymał Kanoute i zagrał wprost pod nogi Renato, który podwyższył wynik na 2:0. Jednak przyjezdni nie poddali się i dziesięć minut później wywalczyli rzut karny. Skuteczny strzał Negredo spowodował, że już do końca meczu emocji w stolicy Andaluzji nie zabrakło. Co ciekawe, stroną atakującą byli nadal gospodarze, którzy nie mieli zamiaru poprzestać na jednobramkowym prowadzeniu i stwarzali sobie bramkowe okazję. W ich marnowaniu przodował Luis Fabiano, który powrócił do gry po kontuzji kolana. Nieskuteczność nie zemściła się na Sevilli, która ostatecznie pokonała Almerię 2:1.

Beniaminek idzie w górę

Do tej pory Malaga na stadionie Getafe rozegrała w La Liga dwa spotkania i oba przegrała. Niedzielny pojedynek był więc dla niej szansą na odniesienie premierowego zwycięstwa na Coliseum Alfonso Perez. Patrząc na ligową tabelę w roli faworyta tej konfrontacji należało upatrywać właśnie klub z południa Hiszpanii. Plasował się bowiem na siódmej pozycji, wyprzedzając swojego dzisiejszego rywala o 11 punktów.

Od początku spotkania inicjatywę przejęli gospodarze. Ich ataki najczęściej kończyły się uderzeniami zza pola karnego, które najczęściej oddawał Francisco Casquero. Piłka lądowało jednak albo w rękach bramkarza gości, albo też szybowała wysoko nad poprzeczką. W 30. minucie przybysze z Andaluzji zaskoczyli rywali. Piłka została wstrzelona w pole karne gospodarzy, a tam najszybciej doszedł do niej Eliseu i zdobył gola, który dał Maladze prowadzenie. Trzynaście minut później było już 2:0, po tym jak obrońców Getafe wyprzedził Baha i skutecznym strzałem wprawił swoich kibiców w euforię. Tym samym na przerwę w lepszych nastrojach schodzili przyjezdni.

Ostatnie trzy kwadranse swoim przebiegiem przypominały te pierwsze. Dłużej przy piłce utrzymywali się miejscowi, natomiast Malaga ograniczyła się do wyprowadzania nielicznych kontrataków. Klarownych sytuacji z obu stron było tym samym jak na lekarstwo. Z jednej strony uniemożliwiała to defensywna taktyka beniaminka, z drugiej brak pomysłu na rozegranie ataku pozycyjnego przez Getafe. W 66. minucie powinna paść bramka kontaktowa. Celestini zagrał prostopadłą piłkę do Uche, ten minął bramkarza gości i strzelił na tyle za mocno, że omal nie przekopał trybun obiektu gospodarzy. Na szczęście dla miejscowych w 75. minucie kapitalnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Cosmin Contra, co sprawiło, że końcowy rezultat był wciąż sprawą otwartą.

Ostatni kwadrans, to gra tocząca się niemal wyłącznie na połowie Malagi, która tuż przed utratą gola, straciła także Javiera Cuadrado, ukaranego czerwoną kartką. Dwukrotnie dobrą pozycję do strzału wypracował sobie Albin, ale za każdym razem celność jego uderzeń pozostawiała wiele do życzenia. Trzecia próba Urugwajczyka z rzutu wolnego, na dwie minuty przed końcem, była znacznie lepsza, ponieważ piłka trafiła w poprzeczkę. Na nic więcej zawodników Getafe nie było już stać i dlatego ulegli Maladze 1:2. Trzy punkty pozwoliły beniaminkowi tegorocznej edycji La Liga przesunąć się na piątą lokatę w tabeli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze