Drużyna Seattle Sounders to piłkarski fenomen. Istnieje dopiero od trzech lat, w krajowej elicie gra od roku, a już ma na swoim koncie Puchar USA (zwycięstwo w finale z D.C. United), zalążek ciekawej tradycji (przedmeczowe ceremonialne wręczanie Złotego Szalika) i wspaniałą rzeszę kibiców. W ubiegłym sezonie mecze oglądało średnio 22 tysiące widzów (największa frekwencja w lidze), co sprawiło, że włodarze klubu zdecydowali się na zwiększenie pojemności stadionu. Efekt? 31,500 sprzedanych karnetów w przedsprzedaży! W sobotni wieczór nadkomplet publiczności, rozochocony pewnym zwycięstwem w pierwszej kolejce nad Philadelphia Union, spodziewał się kolejnej łatwej wygranej swoich ulubieńców. Tym bardziej, że przeciwnikiem była drużyna Red Bulls New York, z którą rok temu Sounders poradzili sobie bez problemu (3:0) i która nie wygrała na wyjeździe od Maja 2008 r. Kolejnym czynnikiem przemawiającym za Rave Green był fakt, że na ławce gości zabrakło Hansa Backe, który tego samego ranka musiał udać się do szpitala z powodu bólu w klatce piersiowej. Ostatecznie u szwedzkiego szkoleniowca nie stwierdzono nic poważnego, ale w roli trenera musiał zastąpić go asystent i były piłkarz MetroStars, Richie Williams.
Na mokrej od padającego deszczu, sztucznej murawie szybciej do głosu doszli gospodarze. W 5. minucie, po błyskawicznym wznowieniu gry, z autu ładnym strzałem popisał się Evans, ale Coundoul nie dał się zaskoczyć. Goście nie zamierzali murować bramki i w 12. minucie, po kąśliwym strzale Angela z rzutu wolnego, Keller wybił piłkę przed siebie, ale Petke nie zdążył z dobitką. Piłkę przejęli gracze z Seattle i natychmiast wyprowadzili kontratak zakończony potężną bombą Alonso zza pola karnego, ale senegalski golkiper Nowojorczyków znów spisał się bez zarzutu.

W 22. minucie padła jedyna bramka meczu. Z kornera dośrodkowywał Lindpere, Gonzalez nie zdołał wybić piłki i trafiła ona pod nogi Kandji’ego, który bez zastanowienia huknął z lewej nogi. Futbolówka odbiła się jeszcze od poprzeczki i zatrzepotała w siatce. Legendarny bramkarz Sounders Kasey Keller, mający na swoim koncie 102 występy w reprezentacji USA, ani drgnął.
Strata gola nie podziałała na gospodarzy deprymująco. Jeszcze bardziej podkręcili tempo, starając się jak najszybciej odrobić straty. Ich próby omal nie zakończyły się powodzeniem. Najpierw groźnie z dystansu strzelał bardzo aktywny w całym spotkaniu Zakuani, ale Coundoul sparował piłkę na korner. Chwilę potem Sounders urządzili sobie prawdziwą kanonadę strzelecką, ale uderzenia Kolumbijczyka Montero, Kubańczyka Alonso i szalejącego na obu flankach Szweda Ljungberga (kontrakt tego byłego gracza Arsenalu opiewa na 2,5 miliona dolarów za rok) ofiarnie blokowali obrońcy Red Bulls. W 32. minucie Kandji mógł podwoić swoją zdobycz bramkową, ale jego strzał z ostrego kąta w dobrym stylu obronił Keller. Podawał Ubiparipovic, który 5 minut później sam bezskutecznie próbował pokonać 40-letniego bramkarza gospodarzy strzałem spoza pola karnego.
W drugiej części wymiana ciosów trwała w najlepsze. Początkowo znów bliżej szczęścia byli podopieczni Sigiego Schmidta. W 50. minucie lewą stroną urwał się Zakuani, ale Coundoul wyłapał jego strzał. 3 minuty później goście zmarnowali swoją najlepszą w drugiej części okazję. Znów błysnął duet Ubiparipovic i Kandji, ale centry tego ostatniego nie potrafił wykończyć Angel. Potem dwukrotnie w dogodnych sytuacjach znajdował się Montero, ale jego strzały trafiały w nogi obrońców Red Bulls. Między 68. a 71. minutą dwukrotnie pięknymi podaniami popisał się Ljungberg, ale najpierw Coundoul szczęśliwie obronił strzał Zakuaniego, a potem Marshall nie trafił w bramkę z kilku metrów. W 77. minucie minimalnie niecelnie głową strzelał Ljungberg. Niewykorzystane okazje mogły się zemścić, kiedy w 80. minucie, po ładnej wrzutce Bormana, przed bramką Kellera znalazł się niepilnowany Richards, ale Jamajczyk w fatalnym stylu przestrzelił.
Gospodarze nie rezygnowali, ale w miarę upływu czasu zaczęło brakować im sił i pomysłów na sforsowanie szczelnej defensywy „Czerwonych Byków”. Jeszcze w 81. minucie kolejne dobre dośrodkowanie Ljungberga zmarnował najlepszy strzelec Sounders (12 goli w ubiegłym sezonie), Fredy Montero. Mimo 17 strzałów na bramkę i rekordowej ilości tuzina kornerów wykonywanych przez Sounders wynik nie uległ zmianie i niespodziewane, aczkolwiek zasłużone, zwycięstwo dojrzalej grających gości stało się faktem. Tym samym fatalna passa 28 spotkań bez kompletu punktów na wyjeździe dobiegła końca, a oglądający mecz w telewizji Hans Backe z całą pewnością poczuł się dużo lepiej, bo jego Red Bulls właśnie zasiedli w fotelu lidera Konferencji Wschodniej MLS.
II Kolejka MLS 2010:
Sobota, 3 kwietnia 2010, 19:30
Qwest Field, Seattle, Washington
Seattle Sounders – New York Red Bulls 0:1 (0:1)
0:1 – Macoumba Kandji ’22
Seattle Sounders FC: Kasey Keller – James Riley, Jhon Kennedy Hurtado, Tyrone Marshall, Leo Gonzalez (David Estrada 83) – Roger Levesque (Pat Noonan 56), Brad Evans, Osvaldo Alonso, Steve Zakuani (Sanna Nyassi 76) – Freddie Ljungberg, Fredy Montero.
Trener: Sigi Schmidt
Red Bulls: Bouna Coundoul – Jeremy Hall, Mike Petke, Tim Ream, Roy Miller – Dane Richards, Seth Stammler, Joel Lindpere, Sinisa Ubiparipovic (Danleigh Borman 79) –Macoumba Kandji (Conor Chinn 89), Juan Pablo Angel.
Trener: Richie Williams
Żółte: Ljungberg (10’ faul), Petke (35’ faul), Kandji (62’ symulowanie faulu), Riley (63’ faul)
Sędziował: Kevin Stott
Widzów: 36,066