Panie Brzęczek, czas na testy! Kogo należy sprawdzić przeciwko Finlandii?


Z Finlandią bez żadnego ryzyka selekcjoner może dać szansę wcześniej pomijanym kadrowiczom

6 października 2020 Panie Brzęczek, czas na testy! Kogo należy sprawdzić przeciwko Finlandii?
Piotr Matusewicz / PressFocus

W bramce spokój, bo klasowych piłkarzy mamy tam od lat, duet stoperów Glik – Bednarek trudno będzie wygryźć z jedenastki, w środku pola w zasadzie pewniakami są Krychowiak czy Zieliński, o Lewandowskim nawet nie trzeba wspominać. To wszystko wiemy. Co jednak, gdy któryś z nich wypadnie? Wtedy już tak jasnej sytuacji nie mamy. Trzeba będzie kombinować. A żeby nie zdawać się jedynie na szukanie następców na szybko, trzeba sprawdzić inne warianty. I temu służyć ma towarzyskie spotkanie z Finlandią!


Udostępnij na Udostępnij na

Do mistrzostw Europy coraz mniej czasu, a na wielu pozycjach dalej alternatyw brak. Jerzy Brzęczek ma jeszcze o tyle komfortową sytuację, że liczba zawodników, którzy już w zasadzie mogą mentalnie przygotowywać się na wybiegnięcie w pierwszej jedenastce na Euro, wynosi co najmniej kilku. Niemniej jednak plan B musi być zawsze. A on dopracowany zdecydowanie jeszcze nie jest.

Gwarancja jakości między słupkami

Najmniejszy kłopot, jak zresztą od lat, mamy z bramkarzami. Polska, grając na mistrzostwach Europy, zawsze między słupkami miała spokój. W roku 2008 swoją legendę zbudował Artur Boruc, bez którego pewnie z meczu z Austriakami pamiętalibyśmy solidne lanie, a nie rzut karny z doliczonego czasu. W latach 2012 i 2016 zaczynaliśmy ze Szczęsnym w bramce, ale albo przez czerwoną kartkę, albo z powodu kontuzji trzeba było szukać zmienników. Na polsko-ukraińskim turnieju Przemysław Tytoń napisał jedno z najpiękniejszych wspomnień Euro 2012, a cztery lata później przy ogromnym udziale Fabiańskiego odpadliśmy dopiero w ćwierćfinale europejskiego czempionatu.

I pewnie ze Szczęsnym zaczniemy też za rok, choć sprawa, podobnie jak od paru lat, nie jest jeszcze jasna, bo Łukasz Fabiański mimo 35 lat na karku dalej trzyma bardzo wysoki europejski poziom. Tak czy inaczej problemu nie będzie. Zagra Szczęsny – będzie dobrze, zagra Fabiański – także. Jednak na kwestię bramkarzy trzeba spojrzeć nieco dalej i już zacząć myśleć o tym, co będzie za parę lat.

Bo przecież ani bramkarz Juventusu, ani West Hamu nie będą bronić wiecznie. Szczęsny ma 30 lat, Fabiański pięć więcej i do końca kariery już bliżej niż dalej. Całe szczęście kolejka następców dalej jest bardzo długa. I nie mówimy tu tylko o pierwszej reprezentacji, ale przede wszystkim o drużynach młodzieżowych, w których roi się od bramkarzy albo mających ogromny potencjał, albo już grających na wysokim poziomie.

Czas bramkarskich eksperymentów

Zajmiemy się jednak jedynie alternatywami na spotkanie z Finlandią. Pewne jest jedno – nie zagra Wojciech Szczęsny, który na zgrupowaniu ze względu na sytuację epidemiologiczną we Włoszech zjawi się dopiero w czwartek. Pozostają zatem trzy opcje: Fabiański, Skorupski i Drągowski.

Wariant numer jeden z bramkarzem West Hamu wydaje się trochę bezsensowny. Po co w natłoku meczów o stawkę, rywalizacji w Lidze Narodów, gdy mecze towarzyskie to w zasadzie rzadkość, sprawdzać bramkarza, o którym wszystko wiemy? Łukasz Fabiański to olbrzymia klasa i piłkarz, na którego zawsze można liczyć. Nie potrzeba dodatkowych sprawdzianów, aby przekonać się o jego jakości.

Łukasz Skorupski jak dotąd bardziej na kadrze się pojawiał, aniżeli grał. Debiut w pierwszej reprezentacji zaliczył osiem lat temu i od tego czasu zagrał w zaledwie trzech spotkaniach, i to ani razu o stawkę. Cóż, tak to bywa w przypadku trzecich bramkarzy, że za dużo murawy nie wąchają. A Skorupski trafił jeszcze na duopol Szczęsny – Fabiański i wizja gry od początku była odległa. Mając 29 lat, specjalnie się już kadrze nie przyda, stąd dawanie mu szansy z Finlandią nie wydaje się optymalnym rozwiązaniem.

Za takie najprędzej uchodzi postawienie na Bartłomieja Drągowskiego, który po kilku latach siedzenia na ławce wreszcie wszedł na znacznie wyższy poziom we włoskiej Serie A. I na szczęście na takie zdecyduje się Jerzy Brzęczek, który reprezentacyjny debiut Drągowskiego przeciwko Finlandii ogłosił na przedmeczowej konferencji prasowej. W kadrze U-21 debiutował chwilę po skończeniu 18 lat, a teraz, mając 23 lata i będąc w sportowym gazie, czas na rozpoczęcie przygody z dorosłą reprezentacją. Chcąc szukać następców podstawowych dwóch bramkarzy polskiej kadry, trzeba zacząć dawać szansę zawodnikom z drugiego rzędu. A Drągowski jest golkiperem z dnia na dzień aspirującym coraz wyżej.

Konieczność debiutów w defensywie

Minister obrony narodowej Kamil Glik i grający wszystko u Ralpha Hasenhuettla Jan Bednarek. To galowy polski środek obrony. I o ile obrońca Southamptonu jest jeszcze względnie na początku swojej (miejmy nadzieję jak najbardziej bogatej) kariery, o tyle piłkarz Benevento pomału już podąża w kierunku zejścia ze sceny. Z Finlandią zatem trzeba sprawdzić nowe warianty.

Zagrać z pewnością nie będzie mógł Artur Jędrzejczyk, który z powodu problemów zdrowotnych w poniedziałek opuścił zgrupowanie reprezentacji. Gotowi są jednak ci, którzy jeszcze nie zaznali smaku gry w biało-czerwonych barwach, a od których niedługo Jerzy Brzęczek będzie mógł więcej wymagać. Mowa oczywiście o Sebastianie Walukiewiczu oraz Pawle Bochniewiczu, którzy odgrywają ważne role w swoich klubach i powoli stają się pełnoprawnymi piłkarzami kadry A.

Obrońca Heereveen na co dzień w klubie gra u boku jeszcze młodszych od siebie Ibrahima Dresevicia i Jana Paula van Hecke, więc ewentualny występ u boku Jana Bednarka nie odbiegałby od jego naturalnego środowiska. Tym bardziej że jeszcze w Górniku Zabrze grał w parze z niedoświadczonym Przemysławem Wiśniewskim. Dla Walukiewicza z kolei partnerem bardziej przypominającym standardy klubowe byłby Kamil Glik, który w zeszłą niedzielę zagrał w parze stoperów z debiutującym w Cagliari Diego Godinem.

Rotacje muszą dotknąć także boki obrony, gdzie od dłuższego czasu trwa narodowa debata. Może szansę na swojej nominalnej prawej stronie dostanie Bartosz Bereszyński, który z 11 meczów, w których grał za kadencji Jerzego Brzęczka, tylko w czterech wystąpił na pozycji prawego obrońcy. Z drugiej strony selekcjoner reprezentacji Polski ma już do dyspozycji Arkadiusza Recę, który wydaje się naturalnym wyborem na lewej flance.

Znak zapytania trzeba postawić przy nazwisku Michała Karbownika, który bardzo możliwe, że zadebiutuje w reprezentacji Polski przeciwko Finlandii, tylko na razie trudno stwierdzić w jakiej roli. Zeszły sezon spędził na boku obrony, ale Czesław Michniewicz chciał, aby 19-latek grał u niego w środku pola, stąd taki wariant gry u Jerzego Brzęczka także trzeba brać pod uwagę.

Substytut dla Zielińskiego

Środek pola reprezentacji Polski to też od dłuższego czasu nie jest wielka zagadka dla rywali. Nietykalny Zieliński, obok Krychowiaka w zasadzie wybór między Klichem a Góralskim, na bokach Szymański z Grosickim, a w ostatnim czasie Jóźwiak. Wiele generalnie się nie zmienia. Ale będzie musiało. I to jeśli nie przez względy taktyczne, to chociażby z przymusu.

Podstawowa kwestia – reprezentacja będzie musiała znaleźć zastępcę Piotra Zielińskiego, który ze względu na zakażenie koronawirusem nie będzie mógł wziąć udziału w zgrupowaniu. A bez pomocnika Napoli nie graliśmy szmat czasu (ostatni raz w meczu towarzyskim z Irlandią we wrześniu 2018 roku). Zadanie niełatwe, nawet mając na uwadze przeciętną grę Zielińskiego w kadrze. Tak jak na ostatnim zgrupowaniu trzeba było radzić sobie bez Lewandowskiego, tak teraz ktoś będzie musiał wejść w buty piłkarza Napoli.

Wyjściem z sytuacji może być gra na dwóch napastników i brak zawodnika o podobnym profilu do Zielińskiego. Najbliżej charakterologicznie wydaje się Sebastian Szymański, który mógłby zagrać jako zawodnik podwieszony pod napastnika, i w tej sytuacji zwolniłoby się także miejsce na prawej stronie pomocy. A tam pierwszy raz dłużej mógłby zagrać Damian Kądzior, dotychczas ani razu nie grający w kadrze od pierwszej minuty i najczęściej wchodzący tylko na końcówki spotkań.

Swojej szansy w potyczce z Finami może też upatrywać Karol Linetty, który wydaje się bardzo głęboko zakopany w świadomości selekcjonera. W kadrze Jerzego Brzęczka rozegrał dotychczas zaledwie 164 minuty, a ostatnią poważną szansę na grę otrzymał przed dwoma laty w meczu Ligi Narodów z Włochami, gdy grał przez całą pierwszą połowę. To może czas, żeby wyjąć Linettego z szafy i jeszcze raz sprawdzić, czy to aby na pewno piłkarz, z którego kadra nie będzie miała żadnego pożytku.

Na więcej minut z pewnością liczy także Jakub Moder, który co prawda debiut ma już za sobą, ale kwadrans z Holendrami, gdy trudno było o choćby dłuższe utrzymanie się przy piłce, nie był wystarczający, aby coś więcej o nim powiedzieć w kontekście przydatności dla kadry. Spora część kibiców liczyła, że duet Krychowiak – Moder wybiegnie już w Sarajewie, ale kto wie, być może nadejdzie na to czas w środowy wieczór.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze