O polonijnej piłce słów kilka – The Eagle FC


Piłka polonijna w Wielkiej Brytanii. Wyzwania, problemy, ambicje

8 września 2019 O polonijnej piłce słów kilka – The Eagle FC

Od niepamiętnych czasów Polacy na obczyźnie potrafili się bardzo dobrze organizować. Wystarczy wspomnieć o Legionach Polskich czy choćby o żołnierzach, którzy podczas II wojny światowej uciekali na Zachód po to, by stamtąd spróbować zawalczyć o swój kraj. W obecnych czasach – choć już zdecydowanie mniej dramatycznych – nasi rodacy wciąż potrafią się świetnie zorganizować. Dzisiaj przyjrzymy się temu na podstawie czegoś tak przyziemnego jak piłka nożna.


Udostępnij na Udostępnij na

Potrzeba integracji

Od pewnego czasu możemy zaobserwować znaczny wzrost liczby polskich klubów piłkarskich na Wyspach. Chęć integrowania się z rodakami jest jednym z najważniejszych czynników, które „pchają” do założenia klubu piłkarskiego. Polacy wolą spędzać wolny czas w swoim towarzystwie, co pozwala im czuć się pewniej. Wiele osób związanych z piłką polonijną występowało w kraju na poziomie III ligi lub też często ocierało się o ekstraklasę. Z różnych powodów los pokierował je na Wyspy Brytyjskie. Dla wielu z nich łatwiej jest pójść grać do polskiego klubu, gdzie jest większa szansa na zaakceptowanie przez grupę i integrację z nią. Zwraca na to uwagę Przemysław Soczyński, który prowadzi konto SkauciUK na Twitterze.

Wielu z nich kopało piłkę w polskich klubach i na emigracji chcą to kontynuować. Najłatwiej przełamać nieśmiałość i dołączyć do polskiego klubu.Przemysław Soczyński

Poza potrzebą integracji z polskojęzycznymi osobami możemy zaobserwować też chęć rywalizowania czy aktywnego spędzania wolnego czasu. Spora grupa tych zawodników mieszkając jeszcze w Polsce i grając w trzeciej lidze czy wyżej, większą część życia trenowała niemalże dzień w dzień. Będąc na emigracji, zaczyna im brakować „zapachu szatni” czy po prostu zwykłej meczowej adrenaliny.

Liga „szóstek”

Głównym bohaterem dzisiejszej publikacji jest zespół The Eagle FC, drużyna występująca obecnie w 15. lidze w angielskiej piramidzie piłkarskiej. Grupa zapaleńców, która grała w lidze „szóstek”, rozrosła się do takich rozmiarów, że sens uczestniczenia w tejże lidze stał się mało atrakcyjny. Po to, by uniknąć tworzenia kilku zespołów sześcioosobowych, zaczęli myśleć o założeniu klubu, który będzie mógł grać w jedenastoosobowym składzie. Był rok 2011, gdy działacze drużyny występującej na co dzień w lidze „szóstek” postanowili działać szerzej. To w tym roku zapadła decyzja o założeniu klubu i dołączeniu do struktur FA.

Drużyna „szóstek” przerodziła się w klub, który musi sprostać wielu wyzwaniom. Chociażby spełnienie wymogów angielskiej federacji czy też po prostu zapewnienie odpowiedniej liczby zawodników. Czy łatwo jest znaleźć odpowiednią liczbę ludzi do gry? Mówimy tu o przynajmniej 20 piłkarzach zdolnych grać co weekend. Zdaniem Arkadiusza Jargieło nie jest to łatwe zadanie pomimo sporej Polonii w Wielkiej Brytanii. Zmusza to polonijne kluby do korzystania z usług innych obcokrajowców zamieszkujących Wyspy. Dzięki czemu w The Eagle FC możemy zobaczyć choćby Kristapsa Janensa. Nazwisko pewnie mało znane szerszej publiczności, ale to zawodnik, który pograł na kilku szczeblach młodzieżowych w reprezentacji Łotwy. W zespole „Orłów” robi za niekwestionowaną gwiazdę.

Należy tu dodać, że były młodzieżowy reprezentant Łotwy nie jest wyjątkiem. The Eagle nigdy nie mieli w założeniu opierać się wyłącznie na zawodnikach wywodzących się z Polski. Potwierdza to wyżej wspomniany Jargieło w wywiadzie dla Angielskieespresso.pl:

Nie zamykaliśmy się i nie zamykamy na inne narodowości. Wspieraliśmy i będziemy się wspierać chłopakami z innych krajów. ~Arkadiusz Jargieło (rozmowa z Angielskieespresso.pl z 18 sierpnia br.)

Otwartość na inne nacje pozwala utrzymać możliwie jak najszerszą kadrę. Krótko mówiąc, gdyby The Eagle czy też inne polonijne kluby tego nie robiły, mogliby się znaleźć w sytuacji, w której zabrakłoby im zawodników do gry. Piłka amatorska ma to do siebie, że poza uprawianiem jej musisz też być zatrudniony w innym sektorze. Z czegoś trzeba żyć. Mając większy wybór wśród zawodników różnych nacji, kluby są w pewien sposób zabezpieczone na wypadek, gdy ktoś nie jest w stanie w dany weekend wystąpić. Obecnie w klubie działa skauting lokalny, złożony głównie z zawodników, którzy poza zespołem The Eagle biorą udział w innych rozgrywkach piłkarskich. Poza tym „Orły” zapraszają chętnych do wzięcia udziału w otwartych testach do zespołu.

„Nie dacie rady, nie ma szans”

Znalezienie odpowiedniej liczby osób to niejedyne wyzwanie, które czekało na The Eagle FC. Kolejnym było stworzenie odpowiednich struktur, które wymagane są przez Cambridge Football Association. Jak to wygląda na amatorskim szczeblu w Anglii? Otóż żeby powstał klub, trzeba powołać minimum trzyosobowy zarząd. Musi w nim się znaleźć prezes, skarbnik i sekretarz. Oprócz tego należy przedstawić federacji roczny plan budżetowy. FA chce mieć wiedzę na temat tego, w jaki sposób klub zamierza się utrzymywać.

W przypadku zespołu The Eagle jednym z głównych wpływów są składki członkowskie. Każdy zawodnik występujący w drużynie musi uiścić miesięczną opłatę w wysokości 20 funtów. Wydaje się, że to niewiele, ale dzięki temu klub jest w stanie opłacić boiska treningowe, dzień meczowy czy sędziów. Może po prostu w pełni funkcjonować.

Działacze The Eagle Football Club udając się na pierwsze spotkanie z angielską federacją, usłyszeli, że nie dadzą rady się utrzymać. Pracownicy Cambridge FA nauczeni doświadczeniem współpracy z ludźmi innych nacji nie wierzyli w możliwości organizacyjne, jak i zapał Polaków. Wieszczyli im szybki upadek. Tymczasem „Orły” w tym sezonie po raz kolejny będą się zmagać w lidze z angielskimi drużynami. I tak od 2011 roku.

Skąd wziąć pieniądze?

Jednak same składki członkowskie na dłuższą metę nie pozwolą osiągnąć sukcesu sportowego. Nawet na szczeblach amatorskich. Potrzebny jest sponsor. Jako klub założony przez obcokrajowców i złożony z graczy pochodzących z innych państw The Eagle musiało się liczyć od samego początku z niechęcią lokalnych sponsorów. Brytyjski przedsiębiorca woli przeznaczyć swoje pieniądze na lokalny klub, w którym dominują jego rodacy, aniżeli płacić Polakom. Klub z Newmarket w przeszłości mógł liczyć na wsparcie jednego głównego sponsora. Przez kilka ostatnich lat był nim Paweł Drożdż, właściciel restauracji „Pod Orłem”. Jak nietrudno się domyślić, założyciele zostali zainspirowani nazwą restauracji.

W tym sezonie rolę głównego sponsora wzięło na siebie przedsiębiorstwo budowlane o nazwie AMHI LTD, którego właścicielem jest Andrzej Militowski. Jak łatwo zauważyć, The Eagle jest wspierane głównie przez lokalnych biznesmenów urodzonych w Polsce.

To też jest spore utrudnienie w naszym codziennym funkcjonowaniu, gdyż jesteśmy zdani tylko na naszych rodaków. Anglicy czy inne nacje prowadzące swoją działalność wolą wesprzeć lokalne, brytyjskie drużyny lub inaczej zainwestować pieniądze.Arkadiusz Jargieło

Ograniczone możliwości pozyskiwania sponsorów i opór ze strony brytyjskich przedsiębiorców wymaga od działaczy The Eagle FC niemałego główkowania. Pieniądze, których potrzebuje klub na poziomie amatorskim, nie są małe. Mówimy tu o kwocie od kilku do kilkunastu tysięcy funtów. Chodzi o opłaty za wynajem obiektów, opłacenie federacji czy zakup sprzętu. Klub postawił mocno na promocję i stąd też możemy o nim coraz częściej usłyszeć. Przedstawiciele „Orłów” jakiś czas temu wystąpili w „Magazynie Lig Egzotycznych” u Adama Kotleszki na antenie WeszłoFM.

„Umieć” w social media

Osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie The Eagle Football Club od samego początku bardzo chętnie dzieliły się informacjami na swój temat. Dzięki otwartości nawiązali współpracę z wcześniej wspomnianym Przemysławem Soczyńskim, jednym z ekspertów do spraw piłkarskiej Polonii. Dobre poruszanie się w social mediach może okazać się bardzo pomocne dla zespołu z Newmarket. Dzięki temu mają szansę wejść do świadomości nie tylko Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, ale też w ojczyźnie.

„Orły” publikują posty na Twitterze w trzech językach. Poza polskim i angielskim, które wydają się oczywiste, publikują także w języku rumuńskim. Dołóżmy do tego szczyptę humoru i takiej piłkarskiej złośliwości i możemy wkrótce zobaczyć naprawdę fajny content.

Szum medialny i promocja w tego typu portalach może się okazać niezwykle pomocna w pozyskiwaniu nowych sponsorów. Jednak największe nadzieje związane są z rosnącą liczbą fanów. Kiedy projekt ruszał, zainteresowani klubem byli głównie ludzie z Newmarket. Obecnie popularność „Orłów” wzrosła, przez co kibice przyjeżdżają nie tylko z Newmarket, ale także z okolicznych miejscowości.

Organizacja dnia meczowego

Pewnie część z Was, drodzy czytelnicy, zastanawia się, jak wygląda organizacja w dniu meczowym? Czym różni się dzień meczowy na szczeblu amatorskim w Wielkiej Brytanii od tego w Polsce? Przede wszystkim klub musi mieć do dyspozycji zaplecze socjalne: szatnię, prysznice itd. Przygotowanie boiska na dzień meczowy dla The Eagle FC jest zadaniem zarządcy obiektu, a więc w tym wypadku Urzędu Miasta Newmarket. To na nich spoczywa obowiązek przystrzyżenia murawy czy narysowania linii, ale także posprzątania szatni. Co należy więc do zadań The Eagle? Oddajmy głos zainteresowanym:

W naszej gestii leży założenie siatek, wstawienie chorągiewek i przygotowanie szatni.The Eagle FC

Na czym polega przygotowanie szatni? Chociażby na rozwieszeniu strojów piłkarskich, co w Polsce jest rzadkością na poziomie amatorskim. Sam próbując kiedyś grać w polskiej A-klasie, nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Niby nic wielkiego, ale pozwala poczuć się jak profesjonalista. Inaczej się zawodnik czuje, gdy wchodząc do szatni, widzi swoją koszulkę powieszoną i nie musi wyciągać jej ze swojej torby w momencie przebierania. Dodatkowo polski klub zapewnia odżywki w dniu meczowym. Są one kupowane z pieniędzy ze składek, tzw. „membership”. To jest warte podkreślenia, bo nie każdy klub na poziomie „Orłów” zapewnia swoim piłkarzom odżywki.

Piłkarze zbierają się na godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Dwadzieścia minut zajmuje im przygotowanie boiska, kolejne dwadzieścia spędzają na odprawie z trenerem, a ostatnie minuty poświęcają na rozgrzewkę przedmeczową. Po meczu zawodnicy zbierają chorągiewki, zdejmują siatki z bramek i idą się przebierać. Na sam koniec sprzątają po sobie szatnie, tak aby osoby oddelegowane przez Urząd Miasta Newmarket miały jak najmniej do zrobienia. Trzeba przyznać, że wygląda to naprawdę bardzo fajnie jak na poziom 15. ligi.

W opozycji do „kick&run”

Pisząc o polonijnym klubie, należy też wspomnieć o stylu gry. W lokalnych amatorskich drużynach wielu zawodników wyglądem zdaje się przypominać graczy rugby bądź też gladiatorów. Angielski futbol w niższych ligach wciąż hołduje starej, wiernej grze „kick and run”. Anglicy wychodzą na boisko i biegają przez pełne 90 minut. Nie odpuszczają, grają ostro, jak gdyby byli w finale Ligi Mistrzów. Mniej jest finezyjnych zagrań niż wybijania piłki i biegania za nią.

Od samego początku nasi rodacy musieli zmierzyć się z ambitną, siłową walką ze strony lokalnych drużyn. Postawili jednak na granie po swojemu. Postanowili grać piłką, wymieniać wiele podań, konstruować cierpliwie akcje. Polski zespół jest zwyczajnie lepszy technicznie od sporej części swoich rywali, więc w tym upatruje swojej przewagi. Zgranie drużyny nie jest jednak łatwe do osiągnięcia. Potrzeba sporo czasu i treningów, żeby dograć wszystko na odpowiednim poziomie. Tu po raz kolejny wchodzi jednak proza życia… Frekwencja na treningach nie zawsze jest taka sama. Nie zawsze na treningu pojawiają się te same twarze, co jest spowodowane obowiązkami zawodowymi czy też rodzinnymi. Starają się jednak wycisnąć ile się da z każdego treningu bez względu na przeciwności losu.

Oczywiście o pracy nad siłą i wytrzymałością w klubie z Newmarket nikt nie zapomina. Po powrocie do treningów w lipcu pierwszą fazą przygotowań była praca nad wytrzymałością. Nie jest to jedynie spowodowane różnicą w stosunku do innych drużyn. Głównie chodzi o to, że nawet w niższych ligach w Anglii przerwa zimowa nie jest długa, więc tego „paliwa” musi wystarczyć zawodnikom na długo. Natomiast w miarę upływu czasu i zbliżającego się rozpoczęcia rozgrywek trening siłowy schodzi na dalszy plan, a zespół pracuje więcej z piłką przy nodze.

Ambicje „Orłów”

Każdy z nas lubi wygrywać czy być docenianym. Jeżeli robimy coś, to często chcemy być w tym najlepsi. Nie zawsze jednak nam się to uda. Nie każdy może zostać mistrzem w swoim fachu. Działacze The Eagle Football Club są świadomi, że pewnie nigdy nie uda im się wejść w profesjonalną piłkę. Jednak jakieś założenia, plany na sukces muszą mieć. Na pytanie o to, gdzie wisi sufit „Orłów”, jeden z działaczy odpowiedział:

Bardzo by nam zależało na dojściu do szczebla centralnego.The Eagle FC

Szczebel centralny zaczyna się od 11. ligi. Dlaczego „Orłom” zależy na dostaniu się do tego poziomu? Odpowiedź jest prosta. Szczebel centralny jest zarządzany bezpośrednio przez angielską federację, a nie przez jej podokręgi. To daje klubom więcej możliwości. Wystarczy wspomnieć choćby o występach w bardziej prestiżowych pucharach niż dotychczas.

Awans na szczebel centralny nie będzie łatwym zadaniem. Przez często zmieniający się skład trudno o stabilizację w zespole. Biorąc też pod uwagę kwestię finansowania i pozyskiwania środków na rozwój, nie należy się spodziewać The Eagle FC na poziomie centralnym w ciągu najbliższych pięciu lat. Jednak osoby związane z klubem są pełne chęci i zapału, więc ten upragniony sukces może nadejść. Nam pozostaje życzyć działaczom i piłkarzom sukcesów na boisku, jak i poza nim, a także obserwować, jak sobie nasi rodacy (i nie tylko) radzą.

Komentarze
Adrian (gość) - 5 lat temu

Kopiuj wklej jakbym czytał o United Worksop ??

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze