Po bezbarwnym meczu Greuther Fürth bezbramkowo zremisowało z Bayerem Leverkusen. Mecz zawiódł nawet najmniej wymagających kibiców, a groźne sytuacje można policzyć na palcach jednej ręki.
Zdecydowanymi faworytami spotkania byli goście z Leverkusen, ponieważ w dotychczasowych 22 kolejkach zgromadzili o 29 punktów więcej niż drużyna z Fürth. Ponadto w tygodniu pracę stracił dotychczasowy trener beniaminka Bundesligi, Michale Büskens, a tymczasowo jego funkcję pełni Ludwig Preis.
Mecz od początku nie zachwycał bezstronnych widzów, a na pierwszą okazję musieliśmy czekać do 20. minuty, kiedy to dobry rajd Sebastiana Boenischa i dośrodkowanie reprezentanta Polski niecelnym strzałem głową zakończył Gonzalo Castro. Dziesięć minut później odpowiedzieli gospodarze, jednak piłkę lecącą do bramki uderzeniu Johannesa Geisa w ostatniej chwili wybił Castro.
Kolejne zagrożenie przyszło na kilka minut przed przerwą, kiedy to po szybkiej kontrze „Aptekarzy” piłkę z linii bramkowej gospodarzy wybijał Geis. Do przerwy na Trolli Arena nie oglądaliśmy więc goli.
O ile o pierwszej połowie można powiedzieć, że nie zachwycała, o tyle druga część spotkania zawiodła już nawet najmniej wybrednych obserwatorów. Zawodnicy Bayeru Leverkusen nie kwapili się zbytnio do ataków, piłkarze Fürth zaś bez większego trudu i na wczesnym etapie powstrzymywali ataki przeciwników.
Pierwsza okazja w drugiej części meczu przydarzyła się dopiero w 78. minucie. Sidney Sam precyzyjnie wystawił piłkę Andre Schürrlemu, który jednak zmarnował dogodną sytuację, nie trafiając w światło bramki.
Mecz zakończył się więc bezbramkowym remisem, który za sukces mogą uznać wyłącznie gospodarze. Mimo to ich sytuacja w tabeli jest nie do pozazdroszczenia: z dorobkiem 13 punktów zajmują ostatnią lokatę w klasyfikacji.
Milik kolejne drewno