Drugą kolejkę spotkań w grupie B. piłkarskich Mistrzostw Europy zainaugurował mecz niepokonanych jak do tej pory na tym turnieju drużyn Chorwacji i Niemiec. W bezpośrednim starciu lepsi okazali się być ci pierwsi. Bałkański duch zespołu, wspierany temperamentną fantazją okazał się być wystarczający na tę solidną machinę, jaką bez wątpienia jest niemiecka reprezentacja. Tym samym Chorwaci wyszli na prowadzenie w grupie, w której są również "Biało-Czerwoni".
Jeszcze przed spotkaniem trenerzy jednych i drugich komplementowali się nawzajem. Selekcjoner naszych zachodnich sąsiadów Joachim Löw podczas konferencji prasowej nie ukrywał respektu przed ekipą z Bałkanów. Podobne wypowiedzi padały z ust jego vis-a-vis Slavena Bilicia, który nie ukrywał, że ten mecz da odpowiedź, w jakiej formie są jego podopieczni. Konfrontacja obu tych drużyn była pełna podtekstów. Miał to być rewanż za ćwierćfinał mundialu z przed 10 lat. Wówczas ambitni Chorwaci po bramkach Jarniego, Vlaovicia i Sukera zdeklasowali prowadzoną, przez Bertiego Vogtsa reprezentację Niemiec, 3:0 (w tymże meczu wystąpił… właśnie Bilić), by po kilku dniach świętować swój największy jak dotychczas sukces – brązowy medal Mistrzostw Świata.
Smaczku dodawał fakt, że tacy gracze jak Ivan Klasnić, Niko i Robert Kovać urodzili się w Niemczech. Co więcej niemal cała chorwacka „23”, a nawet sam trener terminuje, lub terminowała w klubach niemieckich. Joachim Löw nie zmienił zwycięskiego składu desygnując do gry jedenastkę, która wybiegła na plac gry w meczu z Polską. Natomiast Chorwacki szkoleniowiec wbrew prasowym pogłoskom wystawił do pierwszego składu rekonwalescenta Lukę Modricia. Bilić dokonał także jednej znaczącej zmiany. Rozgrywającego słabe zawody w spotkaniu z Austrią, Mladena Petricia zamienił na rewelacyjnego pomocnika Schalke04 Gelsenkirchen – Ivana Rakiticia.
O tradycyjnej już porze, czyli punktualnie o godzinie 18.00 zainaugurowano drugą serię gier w grupie B. Na stadionie w Klagenfurcie kibice mieli prawo oczekiwać wielkich emocji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. W większości przeważali sympatycy popularnych „Vatreni”, których nie sposób było nie usłyszeć. Spotkanie poprzedził folklorystyczny pokaz ze strony organizatorów. Po tych występach sympatycy obu reprezentacji pragnęli już tylko jednego – zobaczyć bohaterów tego tak szumnie zapowiadanego spektaklu. Arbitrem głównym sprawującym piecze nad tą konfrontacją był Belg – Frank De Bleeckere. Pierwsze minuty nie zachwyciły zarówno Niemcy jak i Chorwaci grali spokojnie i dość monotonnie.
Od czasu do czasu na pewne ryzyko decydowali się gracze w niebieskich koszulkach. Po dwudziestu minutach sytuacja nie uległa zmianie. W tym fragmencie meczu jednak to Chorwacja była częściej przy piłce mając nieznaczną przewagę. Umiejętne utrzymywanie futbolówki w grze zostało udokumentowane w 24 min. meczu. Wtedy to Chorwaci uśpili wręcz niemiecką defensywę. Kilkuminutowa wymiana piłki w lewym sektorze boiska zakończyła się centrą w pole karne Niemców. W tej akcji zmysłem snajperskim błysnął, Darijo Srna, który takim nieszablonowym wejściem dał prowadzenie Chorwatom. Radość cieszącego się przy ławce rezerwowych, Bilicia była odzwierciedleniem temperamentu chorwackich kibiców, szalejących na trybunach stadionu w Klagenfurcie. Błąd przy tym golu obciążał konto Marcella Jansena.
Odpowiedź Niemców mogła być błyskawiczna. Jednak Mario Gomez z bliskiej odległości przeniósł piłkę nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Stipę Pletikosę. W zasadzie była to jedyna klarowna sytuacja na zmianę rezultatu przez podopiecznych Löwa w pierwszej połowie meczu. Bałkański zespół grał jak w transie! Agresywna i bezkompromisowa gra Chorwatów doskonale oddawała wielkość tych piłkarzy. Strzały Srny i Niko Kranjcara siały popłoch w szeregach przeciwnika. Silne uderzenie z rzutu wolnego Michaela Ballacka w końcówce już nic nie zmieniło i pierwsze czterdzieści pięć minut zakończyło się wynikiem, 1:0 dla piłkarzy Bilicia.
W drugiej odsłonie niemiecki selekcjoner zdjął słabo spisującego się Jansena zastępując go Davidem Odonkorem. Löw zmienił nieco ustawienie swojej jedenastki, a na efekty nie trzeba było długo czekać! Od początku ton nadawali Niemcy. Ich akcje były już zdecydowanie lepsze, ale piłka wciąż nie mogła znaleźć drogi do bramki. Słynni „Die Nationalelf” mimo uporczywych starań grali nieskutecznie. Nieefektywność tych akcji zemściła się w 62 min. Bliźniaczo podobna sytuacja jak w pierwszej połowie i Chorwaci mogli się cieszyć z dwubramkowego prowadzenia. Po dośrodkowaniu jednego z Chorwatów piłka rykoszetem zmieniła kierunek toru zaskakując Jensa Lehmanna. Futbolówka odbijając się od słupka odbiła się na wprost Ivicy Olicia, a ten już nie miał kłopotów w umieszczeniu jej w bramce.
Chorwaci znów złapali w wiatr skrzydła, czego dowodem były niepewne interwencje Lehmanna, który popełniał szkolne błędy. Niemcy grali jednak do końca i na jedenaście minut przed końcem zdobyli bramkę kontaktową autorstwa Lukasa Podolskiego. Była to już trzecia bramka pochodzącego z Polski napastnika, który tym trafieniem zrównał się w klasyfikacji strzelców z Davidem Villą. W końcówce wszyscy mogli zaobserwować obronę Częstochowy ze strony Chorwackiej jedenastki. W między czasie na placu gry pojawił się joker w talii Löwa – Bastian Schweinsteiger.
Zmiana ta nie do końca była udana. Bowiem w doliczonym czasie gry Schweinsteiger po chamsku potraktował jednego z rywali, za co obejrzał czerwony kartonik. Kilka minut później sędzia zakończył to fantastyczne widowisko! W rezultacie Chorwacki zespół awansował na pierwsze miejsce w grupie B. piłkarskich Mistrzostw Europy spychając reprezentację Niemiec na drugą lokatę. W tej grupie jeszcze nic nie jest przesądzone. Więcej będzie wiadomo około godziny 22.35, bowiem wtedy zakończy się spotkanie Austrii i naszej reprezentacji. Wynik tego starcia ma niebagatelne znaczenie, jeśli chodzi awanse do dalszych gier. Mecz naszej reprezentacji rozpocznie się dokładnie o godz. 20.45.