Nelson Semedo – godny następca Matta Doherty’ego?


Nelson Semedo miał z marszu stać się zastępcą Matta Doherty'ego, ale na razie nie wszystko idzie tak, jak sobie z pewnością wymarzył

27 grudnia 2020 Nelson Semedo – godny następca Matta Doherty’ego?
thisisfutbol.com

Matt Doherty w Wolverhampton był jednym z tych piłkarzy, od których Nuno Espírito Santo zaczynał wybierać podstawowy skład. Jego odejście do Tottenhamu było więc poważnym osłabieniem. W jego miejsce za niemałe pieniądze sprowadzono Nelsona Semedo. Nie jest to jednak na razie transfer w 100% trafiony. Widać, że Portugalczyka wciąż czeka mnóstwo pracy, aby wejść na poziom swojego poprzednika.


Udostępnij na Udostępnij na

Mówi się, że nie ma ludzi nie do zastąpienia. W piłce nożnej wygląda to jednak zupełnie inaczej. Odejście jednego piłkarza czasami wywołuje lawinę kolejnych problemów. Jeśli w tym miejscu przytoczymy przykład Matta Doherty’ego i Nelsona Semedo, oczywiście będzie to wyolbrzymienie, ale z pewnością pokaże nam, że pewnych zawodników docenia się jeszcze bardziej po ich odejściu. Portugalski wahadłowy nie gra bardzo słabo. Tego nie można powiedzieć, ale względem swojego irlandzkiego poprzednika znajduje się jeszcze o półkę niżej.

Wyjątek w portugalskiej kolonii

Patrząc na transfery, jakich dokonywało Wolverhampton w ostatnim czasie, nasuwa się od razu jeden wniosek. Przede wszystkim stawiano w klubie na młodych graczy, którzy nie kosztowali dużych pieniędzy. Dobrymi przykładami będą tutaj chociażby Ruben Neves (15,8 milionów funtów), Diogo Jota (13 milionów funtów) czy Leander Dendoncker (12 milionów funtów). Każdy z nich przychodził na Molineux Stadium nie jako gwiazda, ale jako zawodnik, który miał do takiego miana aspirować w przyszłości.

W letnim oknie transferowym Wolverhampton odeszło jednak trochę od swoich dotychczasowych zasad za sprawą dwóch transferów. Najpierw pobiło klubowy rekord transferowy, płacąc za Fábio Silvę 35 milionów funtów. Przyjście Portugalczyka dało się jednak podpiąć pod politykę transferową klubu z Molineux Stadium. W końcu w Portugali uchodził on za ogromny talent. Z drugim nabytkiem – Nelsonem Semedo, było już jednak inaczej. Nuno Espírito Santo zrobił dla byłego gracza Barcelony wyjątek. Wydał na niego bowiem 27 milionów funtów, a kwota ta wciąż może wzrosnąć o dodatkowe 10 milionów. 27-latek nie przyniesie już najprawdopodobniej większych zysków. Trudno będzie na nim zarobić jakiekolwiek pieniądze, ale sytuacja, jaka zapanowała w klubie, zmusiła Nuno Espírito Santo do podjęcia takiej decyzji.

Po odejściu Matta Doherty’ego do Tottenhamu na prawej flance pojawiła się ogromna luka. Trzeba było działać szybko, a najlepszym kandydatem okazał się właśnie Nelson Semedo. Priorytetem dla Wolverhampton nie miały być w tym momencie pieniądze i ewentualny zysk. Główny cel był jeden – zminimalizować straty sportowe po odejściu Matta Doherty’ego. Reszta miała drugorzędne znaczenie.

Ważną rolę przy transferze Nelsona Semedo odegrał oczywiście Nuno Espírito Santo. Jego wizja prowadzenia zespołu, projekt długofalowy oraz zdecydowane chęci pozyskania 27-latka miały kluczowy wpływ. – Nuno był również ważnym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji, ponieważ czułem, że będę tu ceniony. Czułem również, że Nuno naprawdę mnie tu chciał. Bardzo ważne jest, aby wiedzieć, że są ludzie, którzy cenią cię takim, jakim jesteś – mówił Semedo w rozmowie z gazetą „Star”.

Dlaczego Nelson Semedo?

W formacji 3-5-2 lub 3-4-3 idealnie odnajdywał się już wspomniany Matt Doherty. Dla Nuno Espírito Santo był kluczowym piłkarzem, co zresztą przekładało się na liczby. Podczas całej przygody na Molineux Stadium 28-latek zaliczył 302 występy, w których zanotował 28 bramek i 41 asyst. Zarówno on, jak i drugi wahadłowy Jonny, stanowili bardzo ważny element ofensywny Wolverhampton. Obaj wspierali ataki swojej drużyny, dlatego tak ważne było sprowadzenie kogoś, kto z marszu wypełni lukę po Irlandczyku.

Nelson Semedo wydawał się graczem idealnie stworzonym do wypełnienia tej luki. Przede wszystkim dlatego, że miał już ogranie na najwyższym poziomie. W Barcelonie przecież rozegrał 124 spotkania. Większość z nich oczywiście z Leo Messim, więc zebrane doświadczenie w takim środowisku miało zaprocentować w Wolverhampton. Mimo przyzwoitego poprzedniego sezonu w barwach „Dumy Katalonii” Nelsona Semedo oddano bez większego bólu. Zdaniem włodarzy Barcelony Portugalczyk nie spełnił pokładanych w nim nadziei. 27-latek miał się stać drugim Danim Alvesem, ale poziomu Brazylijczyka nie osiągnął.

Nuno Espírito Santo widział w nim jednak idealnego kandydata na prawe wahadło. Przede wszystkim dlatego, że gra Nelsona Semedo bazuje głównie na szybkości i technice. Te dwa atrybuty miały wyróżniać go na tle Matta Doherty’ego. Ponadto w Barcelonie obecność Leo Messiego często ograniczała jego ofensywne możliwości. W Wolverhampton chciano dać mu więcej swobody. Na Molineux Stadium prawa flanka stała przed nim otworem. Liczono, że właśnie z tego sektora boiska będzie płynęło poważne zagrożenie dla przeciwników. Już w Barcelonie Nelson Semedo pokazywał bowiem, że uwielbia grać ofensywnie i dostarczać przy tym piłki napastnikom.

W Wolverhampton wiedziano od samego początku, kogo kupują. Nelson Semedo mimo swoich oczywistych walorów ofensywnych miał również wiele wad. W Barcelonie popełniał przecież błędy w defensywie, co nie pozwalało mu wskoczyć na jeszcze wyższą półkę. Nuno Espírito Santo wierzył jednak, że w jego systemie i w nowym otoczeniu, pełnym portugalskiej krwi, uda mu się wyciągnąć wszystko to, co najlepsze, z Nelsona Semedo, przy okazji likwidując jego braki.

Jeszcze nie wszystko działa tak, jak powinno

Statystyki z tego sezonu jasno pokazują, że nie wszystko w grze Nelsona Semedo działa tak, jakby sobie sam tego życzył. Zacznijmy od ofensywy, a konkretnie od liczby dryblingów w trakcie spotkań. Portugalczyk jak na razie notuje ich średnio 5,5 na mecz. Jest to wynik ponad trzy razy wyższy niż Matta Doherty’ego z poprzedniego sezonu (1,74). Patrząc jednak na liczbę sytuacji wykreowanych średnio na 90 minut, lepszy jest Irlandczyk z wynikiem 2,03 z poprzednich rozgrywek (Nelson Semedo 1,54). Idąc dalej, przekłada się to oczywiście również na wynik w statystyce „oczekiwanych asyst”. Matt Doherty w zeszłym roku na 90 minut notował średnio wynik 0,06, a Nelson Semedo odnotowuje wynik 0,02, co jest bardzo słabym rezultatem.

Jeśli chodzi o statystyki Nelsona Semedo w obronie, to w porównaniu z liczbami, jakie w zeszłym sezonie odnotowywał Matt Doherty, wygląda to obiecująco. Niewiele się one różnią, co można zaobserwować na poniższym wykresie.

Ale przecież same cyferki to nie wszystko. Problemem Nelsona Semedo jest bowiem kwestia ustawiania się w obronie. Jego braki w tym elemencie gry dało się zaobserowować chociażby w starciu Wolverhampton z Southampton. Portugalski wahadłowy przy stracie bramki na 0:1 nie przypilnował jednego z napastników gości, co doprowadziło do utraty gola. Do tego trzeba dołożyć bezmyślny faul w meczu z Aston Villą. To właśnie po nim sędzia podyktował rzut karny, z którego padła decydująca bramka dla „The Villans”.

Można by przytaczać jeszcze wiele statystyk, które porównywałaby Nelsona Semedo i Matta Doherty’ego, ale czy przyniesie to zamierzony skutek? Raczej nie. Obaj to przecież piłkarze o zupełnie innej charakterystyce. Mają inny styl, więc najlepszym porównaniem będą nie statystyki, a ocena fanów „Wilków”. Czytając portale kibicowskie czy Twittera, da się odnieść wrażenie, że Nelson Semedo jest jeszcze o półkę niżej od Matta Doherty’ego. Statystyki nie mówią tego wprost, ale odczucia po występach Portugalczyka są mieszane i jeśli dzisiaj ktoś zapytałby się kibica z Molineux Stadium, kto jest lepszym piłkarzem – Nelson Semedo czy Matt Doherty, większość wskazałby tego drugiego.

Potrzeba cierpliwości

Realia Premier League są zupełnie inne niż w pozostałych ligach europejskich. Piłkarzom często potrzeba kilku miesięcy adaptacji do rozgrywek na Wyspach. Zresztą w Wolverhampton wszyscy bardzo dobrze o tym wiedzą. W końcu historia Pedro Neto jest tego idealnym przykładem. Nelson Semedo pokazał się już w Anglii z dobrej strony, ale nad pewnymi aspektami gry musi wciąż pracować. Cały czas przytrafiają mu się błędy, a ocena, że wciąż nie jest na tej samej półce co Matt Doherty, nie wzięła się znikąd.

Dzisiaj nie można jednak oceniać Nelsona Semedo przez pryzmat kwoty, jaką za niego zapłacono. Trzeba dać czas Portugalczykowi. Pewnych rzeczy się po prostu nie przeskoczy. 27-latek wciąż uczy się nowej ligi i systemu Nuno Espírito Santo. Portugalski menedżer zna najlepiej warunki Premier League, więc bronił swojego piłkarza na konferencji przed meczem z Arsenalem: – Myślę, że się poprawia. Musisz zdać sobie sprawę, że Premier League jest bardzo wymagająca w fizycznym aspekcie gry. To zawsze element, w którym gracze potrzebują trochę czasu, aby dostosować się, a to wymaga więcej pracy. Początek sezonu dla [Nelsona Semedo] był trudny, ponieważ na początku sezonu był wciąż w Barcelonie. Trafił do nas i zaczął grać, ale nie był na 100% gotowy.

Dla Nelsona Semedo to jest dzisiaj najważniejsze. Widać, że Nuno Espírito Santo cały czas pokłada w nim duże nadzieje. Z pewnością wciąż będzie na niego stawiał, ale Portugalczyk musi mu dawać coraz więcej konkretów w swojej grze. W przeciwnym wypadku za kilka miesięcy może się okazać, że kwota, jaką zapłacono za 27-latka, była stanowczo za wysoka. Poza tym chętnych do gry nie brakuje. W odwodzie znajduje się przecież kilku młodych zawodników, a ich dwa razy nie trzeba będzie zachęcać do wykorzystania szansy, która się nadarzy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze