Nalczik nadal liderem


W niedzielę rozegrano trzy kolejne starcia rosyjskiej Premier Ligi. Najbardziej usatysfakcjonowani mogą być po niej sympatycy Spartaka Nalczik. Gracze Jurija Krasnożana pokonali u siebie Krylja Sowietow Samara 1:0. Dzięki tej wygranej umocnili się na pozycji lidera.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed początkiem obecnego sezonu wydawało się, że będzie to potyczka drużyn walczących o utrzymanie się w elicie. Jednak los sprawił, że „Skrzydła” rzeczywiście znajdują się wśród broniących się przed spadkiem, a Spartak w gronie teamów rywalizujących o mistrzostwo Rosji. Zdecydowanymi faworytami konfrontacji w Nalcziku byli gospodarze. To właśnie oni od samego początku prezentowali się lepiej. W ich grze było sporo płynności, a przeciwnicy mieli problemy z zatrzymaniem ich akcji. W 27. minucie dopięli swego i wyszli na prowadzenie, a Nikołaja Cygana pokonał Władimir Kisienkow. Po umieszczeniu piłki w siatce gracze Jurija Krasnożana zbytnio nie forsowali tempa, pozwalając grać Kryljom. Rywale nie mieli jednak pomysłu na sforsowanie defensywy, co ułatwiło miejscowym utrzymanie korzystnego wyniku do przerwy.

Gol Dmitrija Kombarowa nie wystarczył do pokonania Tereka
Gol Dmitrija Kombarowa nie wystarczył do pokonania Tereka (fot. www.fcdinamo.ru)

W drugiej połowie gra wyraźnie siadła. Obie drużyny sprawiały wrażenie, jakby nie chciało im się grać i wyraźnie czekały na ostatni gwizdek. Gospodarze oddali pole do popisu przeciwnikom, którzy w żaden sposób nie potrafili tego wykorzystać. Spartak również nie zamierzał ułatwiać rywalom zadania, koncentrując się na utrzymaniu korzystnego wyniku. Broniący się przed spadkiem podopieczni Jurija Gazzajewa kompletnie nie mieli pomysłu na akcje ofensywne. Wprowadzanie przez szkoleniowca przyjezdnych na boisko kolejnych napastników nie przyniosło zamierzanego efektu i jego zespół zasłużenie poległ w Nalcziku 0:1. Ten wynik sprawił, że sensacyjny lider Premier Ligi umocnił się na prowadzeniu i powiększył swoją przewagę nad głównymi kandydatami do mistrzostwa – CSKA i Zenitem – które w sobotę zgubiły cenne punkty, remisując odpowiednio z Lokomotiwem i Tomem.

O ile kibice Spartaka Nalczik mogą mówić o sukcesie swoich pupili, o tyle nieciekawie przedstawia się sytuacja imiennika małego klubu z Kabardo-Bałkarii pochodzącego z Moskwy. Wydawało się, że niedzielny przeciwnik „Miaso” nie jest na tyle silny, by zawodnicy prowadzeni przez Walerego Karpina sobie z nimi nie poradzili. „Czerwono-biali” byli zdecydowanymi faworytami potyczki w Ramienskoje. Konfrontacja ze słabym Saturnem miała okazać się dla nich przełamaniem i powrotem do dobrej dyspozycji. Mecz ten jednak udowodnił, że zeszłoroczni wicemistrzowie Rosji pogrążeni są w kryzysie. Od samego początku mieli poważne problemy ze sforsowaniem defensywy swoich przeciwników. Kiedy już dochodzili do sytuacji strzeleckich, niemiłosiernie je marnowali. Szczególnie zawodzili ci, na których kibice w Moskwie najbardziej liczyli, czyli Brazylijczycy: Ari, Alex i Welliton. Goście wyraźnie dostosowali się poziomem gry do kiepsko prezentujących się w obecnym sezonie miejscowych. Nikogo nie zdziwiło to, że do przerwy nie padła żadna bramka.

Ci, którzy liczyli na to, że w drugiej połowie któryś z zespołów pokusi się o umieszczenie piłki w siatce przeciwników, bardzo się zawiedli. Po wznowieniu gry jej obraz się nie zmienił. Nieco więcej pomysłu na przeprowadzenie akcji ofensywnej mieli przyjezdni. Bardzo brakowało im jednak dokładności, a gdy już udało im się stworzyć zagrożenie pod bramkę Kinsky’ego, czeski golkiper i jego obrońcy wychodzili z tych sytuacji obronną ręką. Przez większość meczu piłka utrzymywała się w środku boiska, a dogodnych sytuacji do zdobycia gola było jak na lekarstwo. Bezbramkowy wynik utrzymał się do końca spotkania. Potwierdza to kryzys Spartaka, którego strata do czołówki się zwiększyła. Saturn bez zmian utrzymuje się w strefie spadkowej.

O konieczności gry do końca przekonali się piłkarze moskiewskiego Dynama. Po kilku ostatnich wpadkach wydawało się, że w konfrontacji z Terekiem zawodnicy prowadzeni przez Andrieja Kobieliewa muszą odnieść sukces. Pierwsza połowa jednak okazała się lepsza w wykonaniu gospodarzy. Podopieczni Anatolija Wajdacznego organizowali płynniejsze i ciekawsze akcje ofensywne i mało brakowało, by udało im się pokonać Władimira Gabułowa. Trzeci golkiper „Sbornej” podczas Euro 2008 nie dał się jednak zaskoczyć. Koledzy z drużyny nie poszli w jego ślady i praktycznie nie stwarzali zagrożenia pod bramką Andrieja Dzikania.

Po 15 minutach słabej gry w drugiej połowy trener Kobieliew nie wytrzymał. Zdjął z boiska Edgarasa Ceusnaskisa i wprowadził w jego miejsce młodego Dmitrija Kombarowa. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, gdyż zmiennik 60 sekund później wpisał się na listę strzelców. Trzy minuty później Dynamo doznało osłabienia, gdy za czerwoną kartkę z boiska wyleciał Marcin Kowalczyk. „Biało-niebiescy” uporczywie bronili wyniku do ostatnich sekund, gdy tuż przed końcem sędzia odgwizdał rzut karny dla Tereka. Do piłki podszedł wprowadzony w drugiej połowie Szamil Łachijałow i doprowadził do wyrównania. Pogrążone w kryzysie Dynamo po raz kolejny straciło dwa cenne punkty, a sytuacja w klubu w tabeli jest coraz mniej do pozazdroszczenia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze