Najwyższa półka


Steaua Buakreszt była najsilniejszym, obok Glasgow Rangers, rywalem, na którego Zagłębie Lubin mogło trafić w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło- jeżeli mistrz Polski wyeliminuje wicemistrza Rumuni, wówczas w III rundzie kwalifikacji będzie rozstawiony i nie trafi na takie potęgi jak Milan czy Liverpool. Najpierw jednak trzeba pokonać podopiecznych Gheroge Hagi`ego, a to łatwe z pewnością nie będzie.


Udostępnij na Udostępnij na

Trafiliśmy na przeciwnika z najwyższej półki – na gorąco ocenił wyniki losowania, Czesław Michniewicz. Jego vis a vis z kolei przyznał: – Będę szczery- z Zagłębia nie znam nikogo, poza skautem, Mario Branco. Takie słowa Hagi`ego to arogancja? Szczyt bezczelności? A może lekceważący stosunek do mistrzów Polski? Raczej smutna prawda o tym, że to Red- Army są faworytem dwumeczu II rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów.

Z Pucharem Mistrzów w gablocie

Właściciel Steauy, Gigi Becali nie ukrywa, że głównie interesują go sukcesy na arenie międzynarodowej. W 1986 r. piłkarze z Bukaresztu, jako pierwsi z bloku socjalistycznego sięgnęli po Puchar Mistrzów, w finale pokonując samą Barcelonę. 20 lat po największym sukcesie w historii klubu byli bliscy jego powtórzenia. Fenomenalnie radzili sobie w Pucharze UEFA, gdzie doszli aż do półfinału. Po pokonaniu u siebie 1:0 FC Middlesbrough, a także po fantastycznym początku rewanżu, kiedy już po kilku minutach prowadzili na Riverside Stadium 2:0, wydawało się, że drzwi do finału tych rozgrywek stoją przed nimi otworem. Jednak fenomenalny pościg podopiecznych Steve`a McLaren`a ukoronowany bramką na 4:2 w ostatnich sekundach spotkania przez Massimo Maccarone sprawił, że do Eindhoven na decydującą o losach trofeum potyczkę pojechało Boro.

Na otarcie łez, Steaua już po kilku miesiącach od tamtej porażki, awansowała do Ligi Mistrzów, gdzie radziła sobie doskonale, mimo, że trafiła do silnej grupy E, z Olympique Lyon, Realem Madryt i Dynamem Kijów. Wicemistrzów Ukrainy, podopieczni wówczas Cosmina Olaroiu rozgromili 4:1, z mistrzami Francji potrafili zremisować 1:1, zaś z Królewskim nieznacznie przegrali na Santiago Bernabeu 0:1. Rozgrywki grupowe skończyli na 3. miejscu, które dało im prawo występów w 1/16 finału PU, ale tam nie potrafili już powtórzyć sukcesu z poprzedniego sezonu, szybko żegnając się z „pucharem pocieszenia”. Triumf w Pucharze Mistrzów w sezonie 1986 r. nie był jednak jedynym międzynarodowym sukcesem w historii klubu z Ghencea. W 1987 r. Hagi i spółka zdobyli Superpuchar Europy, wygrywając 1:0 z…Dynamem Kijów. W kolejnych latach żadne europejskie trofeum nie trafiło już do gabloty klubu, który w latach 80. był oczkiem w głowie władz Rumunii, ale nie wiele brakowało by stało się inaczej. Kilka miesięcy po zwycięstwie z Dumą Katalonii, Red- Army przegrali spotkanie o Puchar Interkontynentalny z River Plate Buenos Aires (0:1). W sezonie 1987/1988 Steaua opadła w półfinale Pucharu Mistrzó3, zaś sezon później dotarła do finału, gdzie jednak nie sprostała Milanowi. Poza tym, zespół z Bukaresztu 23 razy zdobywał mistrzostwo Rumunii, 20 razy Puchar tego kraju, zaś 5 razy Superpuchar.

Wszędzie gwiazdy

O sile wicemistrzów Rumunii w głównej mierze stanowią gracze z kraju. Nie oznacza to jednak, że klub nie korzysta z usług obcokrajowców. Polityka właściciela zespołu, Becaliego opiera się bowiem na tym, by w składzie znalazło się miejsce i dla jednych i dla drugich. I póki co ta polityka jest stosowana z powodzeniem. Największą gwiazdą Red- Army jest bez wątpienia Nicolae Dica. Ten napastnik, który z powodzeniem może grać również w drugiej linii, w zeszłym sezonie ligi rumuńskiej zdobył 10 bramek w 19 spotkaniach. Był również najskuteczniejszym graczem swojego zespołu w Lidze Mistrzów, gdzie czterokrotnie wpisywał się na listę strzelców. Znakomicie wykonuje rzuty wolne, jest również świetnie wyszkolony technicznie i wspaniale radzi sobie w pojedynkach „jeden na jeden”. Tego lata bardzo zabiegało o niego AS Saint- Etienne, ale w obliczu walki o ponowny występ swojego zespołu w Champions League, Dica postanowił zostać w Bukareszcie. Jego partnerem z ataku jest Adrian Neaga, który co prawda nie strzela tylu goli co Dica, ale to przez to, że dużo pracuje w środku pola. Bardzo lubi się cofać po piłkę do drugiej linii i tam rozpoczynać swoje akcje. Nie jest typowym napastnikiem, bo widząc lepiej ustawionego partnera zawsze podaje piłkę do niego, zamiast samemu kończyć akcję strzałem. A gdyby tak któremuś z tych piłkarzy stała się jakaś krzywda, na ławce czeka Valentin Badea- wspaniały joker w talii Hagi`ego. To on w III rundzie eliminacji LM strzelił dwa gole Standardowi Liege, jak nikt przyczyniając się do awansu do Champions League.

W środku pola rządzi i dzieli kapitan zespołu- Mirel Radoi. „Rumuński Steven Gerrard” jak mówią o nim kibice, to prawdziwy lider Steauy. Z powodzeniem może występować zarówno na pozycji środkowego obrońcy jak i defensywnego pomocnika. Słynie z atomowych uderzeń z dalszych odległości. Zawsze gra agresywnie i twardo, potrafi włożyć głowę tam, gdzie inny bałby się włożyć nogę. Co roku do biura Steauy napływają oferty z wielkich klubów z pytaniem o kupno Radoi`ego, ale ten nie chce słyszeć o przeprowadzce. Jedyny problem kapitana wicemistrzów Rumunii to męczące go co jakiś czas kontuzje. W drugiej linii Radoi zawsze może liczyć na Ovidiu Petre i Banela Nicolitę. Ten pierwszy, mający za sobą grę w Galatasary Stambuł, jest człowiekiem od czarnej roboty. W trakcie meczu przechwytuje niezliczoną ilość piłek. Ze względu na wzrost (188 cm) świetnie również gra głową. Drugi to fenomenalny prawoskrzydłowy, słynący z szybkości i przebojowości.

W obronie liderem jest Dorin Goian. Podobnie jak Petre świetnie gra głową, co nie tylko umiejętnie wykorzystuje we własnym polu karnym, ale również pod bramką przeciwnika. Piłkarzem tym tego lata poważnie interesowała się Borussia Dortmund, ale ostatecznie zdecydowała się na kupno doświadczonego Roberta Kovaca z Juventusu Turyn. Innym ciekawym zawodnikiem z bloku defensywnego jest boczny obrońca, Mihai Nesu, który jest co prawda bardzo niski, ale swoje słabe warunki fizyczne nadrabia zwinnością i szybkością, znakomicie włączając się do akcji zaczepnych. Najsłabszy punkt teamu z Rumunii to od dłuższego czasu bramkarz. Porażka w ½ finału Pucharu UEFA to w głównej mierze wina Portugalczyka Carlosa Alberto Fernandesa, który również nie błyszczał w kolejnym sezonie w lidze i w LM. Z kolei kupiony niedawno Cosim Vatca nie ma póki co większego doświadczenia, więc z Zagłębiem Lubin bronić będzie z pewnością Cornel Cerena, który jednak również nie zalicza się do wielkich bramkarzy.

Wielki piłkarz, mały trener

Na osobny rozdział zasługuje nowy szkoleniowiec Steauy, słynny przed laty piłkarz tego klubu, Georgie Hagi. Na Ghencea, Maradona Karpat grał w latach 1986-1990 (wcześniej występował w malutkich klubikach- FC Constanta i Sport Studentesc), rozgrywając w barwach Red- Army 97 meczów i strzelając 76 bramek. Nie miał udziału w zdobyciu Pucharu Mistrzów przez zespół ze stolicy Rumunii, za to kilka miesięcy po przybyciu do Steauy wywalczył z tym klubem Superpuchar Europy, a także po trzy mistrzostwa i puchary kraju. Znakomite występy w barwach ekipy z Bukaresztu były przepustką do wielkiej kariery. W 1990 r. Hagi trafił do Realu Madryt, w którym grał przez dwa lata. Kolejne dwa lata spędził w Bresci Calcio, zaś później na identyczny okres czasu zakotwiczył w Barcelonie. Znacznie więcej czasu spędził w Galatasary Stambuł, gdzie zakończył w 2001 r. karierę. Do tego trzeba doliczyć 17 lat spędzonych w reprezentacji Rumunii, rozgrywając w niej 125 spotkań i zdobywając 37 goli.

Piłkarzem Hagi był niewątpliwie wybitnym, natomiast jako trener jeszcze nic wielkiego nie osiągnął, poza zdobyciem Pucharu Turcji wraz z Galatasary w sezonie 2004/2005. Swoją karierę szkoleniową, Hagi zaczął z wysokiego „C”, bo już w listopadzie 2001 r. zastąpił Laszlo Boloniego na stanowisku selekcjonera reprezentacji Rumunii. Zadanie miał, zdawało się, dziecinnie łatwe. W barażach o awans do MŚ`02 musiał pokonać tylko Słowenię. Niespodziewanie jednak górą byli rywale i to oni pojechali na mundial do Korei Płd. i Japonii, zaś Hagi po zaledwie czterech meczach, podał się dymisji. W 2004 r. wrócił do pracy, obejmując Galatasary Stambuł. Niby z byłym klubem osiągnął pierwszy sukces jako trener, bowiem zdobył z nim Puchar Turcji, ale po zajęciu dopiero 3. miejsca w lidze, został zwolniony. Długo pracy nie musiał szukać, bo od października 2005 do kwietnia 2006 prowadził Politehniki Timisoara, ale również bez wymiernych efektów. A jak Hagi poradzi sobie w Bukareszcie? Dla niego samego dobrze będzie jak szybko osiągnie sukces, bo właściciel klubu do cierpliwych nie należy.

Szpieg z Polski

Kto jeszcze może pokrzyżować szybki Zagłębiu w awansie do LM? Polski szpieg w Bukareszcie w osobie Pawła Golańskiego. Były obrońca Korony Kielce, kosztował wicemistrzów Rumunii aż milion euro, sam zaś rocznie będzie zarabiał w Bukareszcie 300 tys. euro. Co mówi o swoim nowym pracodawcy? – Steaua to potężny klub, z budżetem o jakim polskie kluby mogą jedynie pomarzyć – przyznaje. Poza tym to marka rozpoznawalna w Europie, zespół co roku grający w europejskich pucharach. Liczę, że właśnie w nich się wypromuje i trafię do jeszcze lepszego zespołu. Reprezentant Polski z kolei nerwowo reaguje, gdy ktoś drwi z jego transferu do Steauy, a paru takich już się znalazło: – Jak można drwić z klubu, którego wielu piłkarzy jest wartych ponad milion euro?! Klubu, w którym trenerem jest sam Gheorge Hagi, zaś dyrektorem sportowym, inna była gwiazda rumuńskiej piłki, Adrian Ilie?! Natomiast już zupełnie ze śmiechem reaguje na informacje, że jest w Bukareszcie polskim agentem. – Taniej byłoby wysłać obserwatora na wszystkie sparingi Zagłębia – mówi.

Golo do Bukaresztu zawitał 11 lipca i od razu został przywitany w stolicy Rumunii jak gwiazda. Gdy tylko pojawił się na lotnisku, otoczył go tłum dziennikarzy i kibiców. Polski obrońca bardzo dobrze spisał się również w swoim debiucie w barwach Steauy. W niedzielę, 15 lipca, jego nowy zespół zremisował bezbramkowo, zaś Golański pojawił się na murawie w 65. minucie. Po meczu bardzo chwalił go Gheorge Hagi. – Paweł to bardzo dobry zawodnik, niezwykle szybki i silny, poza tym świetnie panujący nad piłką – powiedział szkoleniowiec Red- Army tuż po spotkaniu. W dalszym ciągu nie jest jeszcze w optymalnej formie, ale do meczów z Zagłębiem Lubin powinien nadrobić braki treningowe.

A jak Golański i jego Steaua spiszą się 31 lipca i 7 sierpnia? W Lubinie zrobią wszystko by ten występ wypadł możliwe jak najgorzej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze