Najlepsi w La Liga okiem iGola!


Prezentujemy najlepszą jedenastkę La Liga sezonu 2020/2021 według naszej redakcji

24 maja 2021 Najlepsi w La Liga okiem iGola!
tellerreport.com

Jeden z najciekawszych sezonów ostatnich lat na hiszpańskich boiskach właśnie dobiegł końca. Trzeba przyznać, że nie był to zwykły sezon. Faworyci non stop gubili punkty, potykali się na beniaminkach. Walka o mistrzostwo, jak i utrzymanie toczyła się do ostatniej kolejki. Na koniec triumfuje Atletico, a z La Liga spadają Huesca trenera Pachety, Valladolid oraz Eibar. W całym sezonie zobaczyliśmy 952 gole, mnóstwo znakomitych parad bramkarskich i błędów sędziowskich. Teraz czas wyróżnić tych najlepszych.


Udostępnij na Udostępnij na

Chcąc być naprawdę szczerym, trzeba przyznać, że wybory, jakich dokonaliśmy, były bardzo trudne. Nie każdy musi się z nimi zgadzać, każdy ma prawo do wyboru własnej jedenastki sezonu. Niestety miejsc na boisku jest zaledwie 11, a chciałoby się, żeby w tym przypadku było ich co najmniej 33. Zawodników, którzy w tym sezonie szczególnie się wyróżnili, było naprawdę dużo. To był bardzo udany sezon na hiszpańskich boiskach. Wiele indywidualności pokazało się na nowo, a niektórzy dopiero się narodzili dla światowej piłki nożnej. Spośród nich wybraliśmy drużynę sezonu.

Bramkarz

Thibaut Courtois – bramkarz Realu Madryt za ten sezon być może zasłużył nawet na miano najlepszego golkipera na świecie. W La Liga rywalizował jedynie z Janem Oblakiem. Obaj byli na naprawdę kosmicznym poziomie. Nasz wybór pada jednak na Belga. Dlaczego? Gdyby nie Courtois, jego drużyna zgubiłaby na pewno kilka punktów więcej.

Po pierwszym nieudanym sezonie Belga w białej koszulce poprzedni był znakomity, a wydaje się, że ten właśnie zakończony jeszcze lepszy. Skuteczność interwencji na poziomie 81,1 % czyni go najskuteczniejszym bramkarzem w ligach TOP 5 Europy. Dodatkowo Belg znacząco poprawił swoją grę nogami w porównaniu do tego, z czym jest jednoznacznie kojarzony. To wszystko sprawia, że iGolowej bramki strzec będzie właśnie Courtois.

Obrońcy

Kieran Trippier – jego znaczenie dla mistrzowskiego zespołu Atletico najlepiej pokazuje okres, gdy z powodów dyscyplinarnych nie mógł pomagać swojemu zespołowi na boisku. „Los Rojiblancos” na dziesięć meczów bez Trippiera w składzie wygrali siedem, jeden przegrali i dwa zremisowali. Choć trzeba przyznać, że forma Atletico wówczas zaczęła ogólnie dołować, a brak Trippiera zbiegł się z tym w czasie.

Anglik swój drugi sezon w Hiszpanii z pewnością musi zaliczyć do udanych. Asystował swoim kolegom sześć razy, z nim w składzie ekipa Simeone zdobywała średnio ponad 2,2 punktu na mecz, a na koniec podniósł w górę swój upragniony puchar za mistrzostwo Hiszpanii. Idealnie wpasował się w filozofię gry swojego trenera i miał znaczący wpływ na końcowy triumf Atletico w La Liga.

Jules Kounde – gdy poprzedniego lata wszyscy zachwycali się Dayotem Upamecano, gdzieś w delikatnym cieniu pozostawał jego rodak grający na co dzień w Sevilli. Jules Kounde jest utożsamieniem wszystkiego, czego potrzebuje nowoczesny środkowy obrońca. Jest szybki, silny, zwinny i skoczny, dodatkowo potrafi znakomicie zachowywać się z piłką przy nodze. Może grać zarówno jako środkowy obrońca, jak i prawy defensor, a czasem nawet jako skrzydłowy.

W La Liga zagrał w tym sezonie 33 spotkania, w których zanotował dwa gole i jedną asystę. Pamiętajmy jednak, że to środkowy obrońca. Nie dziwi fakt, że Sevilla oczekuje za niego minimum 80 milionów euro. Ma zaledwie 22 lata, olbrzymi potencjał i wielki margines rozwoju. Ukoronowaniem sezonu z pewnością było powołanie do reprezentacji Francji na mistrzostwa Europy. Przyszłość.

Mario Hermoso – jeden z filarów Atletico w tym sezonie. Hermoso grał zarówno jako środkowy obrońca, jak i lewy wahadłowy. Żelazny żołnierz Simeone, symbol solidności. Jeden z wyrzutów sumienia kibiców Realu Madryt u derbowego rywala. Podobny charakterystyką do Kounde. Również szybki, silny, zwinny, kilka centymetrów wyższy i znakomity z piłką przy nodze.

W mistrzowskim Atletico rozegrał 31 meczów, zaliczył gola i asystę. Trudno było wyobrazić sobie wyjściową jedenastkę wystawioną przez Simeone bez Hermoso w składzie. Trippier wspierał swój zespół w ofensywie, Hermoso był gwarancją pewności przed bramką Oblaka. Znakomity sezon wychowanka Realu Madryt.

Pomocnicy

Luka Modrić – najmniejszy z największych. Chorwacki magik w środku pola Realu Madryt. Trudno nie mieć wrażenia, że popularne powiedzenie „starzeć się jak wino, im starsze, tym lepsze” pasuje idealnie do osoby Modricia. Naprawdę można patrzeć z podziwem na rzeczy, jakie wyprawiał na boisku. Nie da się przy tym wszystkim zapomnieć o jego metryce. Choć nie chcemy wypominać nikomu wieku, to taka gra w wieku 35 lat naprawdę budzi olbrzymi szacunek.

W Realu Madryt w tym sezonie kluczowa była linia pomocy, a tam jednym z generałów był Luka Modrić. Kolejny kapitalny sezon Chorwata. Przecież przed startem rozgrywek mówiło się, że Luka ma być raczej rezerwowym. Tyle z tego wyszło, że Modrić zagrał 35 spotkań, a 32 rozpoczął od pierwszej minuty. W tym czasie zdobył pięć bramek, zanotował trzy asysty i zaliczył 49 kluczowych podań. Nieźle jak na skreślanego piłkarza. Pan piłkarz.

Frenkie de Jong – jeden z dwóch piłkarzy Barcelony w tym zestawieniu. Trudno było jednak wybrać jedenastkę sezonu bez holenderskiego pomocnika w składzie. Po poprzednim mocno przeciętnym sezonie te rozgrywki w jego wykonaniu były naprawdę znakomite. Jeden z piłkarzy, dla których przyjście Koemana na ławkę trenerską Barcelony, okazało się być znakomitą zmianą. Holenderskie połączenie trenera z zawodnikiem dało znakomite efekty.

Wejścia de Jonga w pole karne z drugiej linii to być może najgroźniejsza broń Barcelony zaraz po Messim. Dodatkowo Frenkie rzucany był właściwie po całym boisku. Grywał nawet na środku obrony i tam także dawał radę. 37 meczów, trzy bramki, cztery asysty, 49 kluczowych podań. Takim dorobkiem może poszczycić się holenderski pomocnik i jak widać, nie ustępuje Modriciowi, a to już na pewno spory sukces. W końcu widzieliśmy, jak wykorzystać olbrzymi potencjał de Jonga.

Toni Kroos – synonim precyzji. Właściwie tak można określić niemieckiego pomocnika Realu Madryt. Jeśli oczekujesz od kogoś, że celnie poda piłkę, to tym kimś jest właśnie Kroos. 90% skuteczności podań to dla Niemca wynik mocno przeciętny. Trzeba przyznać, że wspólnie z Modriciem idealnie dopełniali się w środku pola Realu Madryt.

Ten duet to idealne połączenie, aż strach pomyśleć, co będzie działo się z Realem Madryt po ich odejściu. Kibice „Królewskich” pewnie nawet wolą nie przepuszczać takich myśli przez swoje głowy. Kroos w tym sezonie rozegrał 28 spotkań, zanotował dziesięć asyst i strzelił trzy gole, wydatnie przyczyniając się do utrzymania Realu Madryt w grze o tytuł do ostatniej kolejki.

Marcos Llorente – symbol wszechstronności, jakiego potrzebował Diego Simeone. Potwór stworzony przez argentyńskiego szkoleniowca, który nigdy się nie zatrzymuje. Piłkarz, który stał się symbolem profesjonalizmu, poświęcenia i całkowitego oddania dla wyniku meczu. Kolejny wyrzut sumienia kibiców „Los Blancos”. Pewnie kilka razy większy niż Hermoso.

Llorente z pomocnika defensywnego, jakim był na Bernabeu, przeistoczył się w pomocnika ofensywnego, środkowego napastnika, pomocnika, prawego pomocnika, a jak było trzeba, to jeszcze i prawego obrońcę. Kogokolwiek brakowało na prawej stronie, był tam Llorente i zawsze była to obecność efektywna. Hiszpański zawodnik w tym sezonie La Liga zanotował 11 ostatnich podań i strzelił 12 goli. Double-double, którego mało kto się spodziewał. Prawdziwy skarb w talii Simeone, być może najlepszy piłkarz całych rozgrywek bez podziału na pozycje.

Napastnicy

Leo Messi – wybór oczywisty i niepodważalny. Gdy zdobywasz Trofeo Pichichi kolejny raz z rzędu, nie masz innego wyjścia, jak kolejny raz znaleźć się w jedenastce sezonu. Wpływ Leo Messiego na grę Barcelony jest niepodważalny. Wystarczy spojrzeć na udział w bramkach zdobytych przez cały zespół.

Messi bezpośrednio zaangażowany był w strzelenie 48% goli. Prawie połowa strzelonych przez Barcelonę bramek padła po jego bezpośrednim udziale. Dokładniej boski Argentyńczyk strzelił 30 goli i zaliczył 11 ostatnich podań. Drugi piłkarz z double-double w naszym zestawieniu. Nic dodać, nic ująć. Kolejny wielki sezon Messiego, czy ostatni na Camp Nou?

Karim Benzema jedyna ofensywna nadzieja Realu Madryt w tym sezonie. Karim wspólnie z kilkoma kolegami ciągnął Real Madryt na swoich plecach aż do ostatniej kolejki. Jeśli „Los Blancos” mieli kłopoty w ofensywie, ich remedium prawie zawsze był francuski napastnik. Snajper był bardzo bliski double-double.

Udało mu się strzelić 23 gole i zanotować dziewięć ostatnich podań. To wszystko daje także udział przy niemal połowie bramek zdobytych przez Real Madryt. Dla Benzemy największym wyróżnieniem z pewnością było otrzymanie powołania do reprezentacji Francji na Euro 2020(+1). To najlepsze podsumowanie jego sezonu. Jeśli Deschamps jest w stanie pominąć swoją niechęć do Benzemy i dla niewątpliwego dobra swojej reprezentacji powołać go do kadry, to znaczy, że Karim zwyczajnie rozegrał spektakularny sezon.

Gerard Moreno – gdyby nie to, że powoli zbliża się już do trzydziestki, biłyby się o niego największe kluby. Nie jest ani najszybszy, ani najsilniejszy czy najzwinniejszy, ale jest niezwykle mądry i inteligentny i potrafi wykorzystać to w swoich poczynaniach boiskowych. Strach pomyśleć, jak wyglądałby Villarreal bez Moreno, być może nawet gorzej niż „Barca” bez Messiego.

Drugi raz z rzędu wygrywa Trofeo Zarra dla najlepszego hiszpańskiego strzelca w La Liga, tym razem zdobywając 23 bramki i zaliczając przy tym siedem asyst. Te liczby dają jeszcze większy wkład w gole swojego zespołu niż u Leo Messiego i Karima Benzemy. Napastnik Villarrealu miał bezpośredni udział w równo połowie zdobytych przez jego zespół bramek. Unai Emery wyciągnął z niego maksimum potencjału i sprawił, że na grę Moreno patrzyliśmy z olbrzymią przyjemnością.

Trener

Julen Lopetegui – odrzucony przez Real Madryt poszedł budować swoją markę do Sevilli. Okazało się to być znakomitym posunięciem. Zaledwie kilka punktów straty jego zespołu do mistrza, Atletico, mówi samo za siebie. Lopetegui stworzył w Sevilli zespół zdolny do walki o najwyższe cele. W poprzednim sezonie wygrał Ligę Europy, a w tym jeszcze kilka kolejek przed końcem bił się o mistrzostwo Hiszpanii.

Nie wydaje się, żeby po sezonie miał odejść, pozostaje nam więc czekać na kolejny sezon i próby ulepszania Sevilli, choć to na pewno nie należy do łatwych zadań. Z zespołu odejdzie pewnie kilku zawodników i Lopetegui musi liczyć na kolejny transferowy majstersztyk Monchiego. Ten duet może dać Sevilli wielkie rzeczy. Lopetegui w tym sezonie był wielki, a nawet największy wśród trenerów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze