Najgorszy sezon Gryfa Wejherowo


Drużyna z Pomorza z hukiem spadła do III ligi. Jaka przyszłość czeka teraz Gryf?

15 lipca 2020 Najgorszy sezon Gryfa Wejherowo
Norbert Barczyk / PressFocus

Gryf Wejherowo to bez wątpienia jedna z najgorszych drużyn ostatnich lat grająca w II lidze. Po 31 ligowych kolejkach wejherowianie na swoim koncie uzbierali zaledwie 14 punktów. Drużyna zaliczyła aż 23 porażki, straciła 77 bramek – średnio około 2,5 gola co spotkanie. Choć Gryf to zespół, który rokrocznie walczy o utrzymanie na szczeblu centralnym, tak fatalnej kampanii nie można było się spodziewać.


Udostępnij na Udostępnij na

Okazuje się jednak, że powrót Gryfa do II ligi wcale nie jest oczywistością. W przyszłym sezonie wejherowianie zagrają w drugiej grupie III ligi, gdzie zmierzą się m.in. ze zbrojącą się Radunią Stężyca. Zespół ten w zakończonym przedwcześnie sezonie 2019/2020 nie przegrał ani jednego spotkania. A Radunia to niejedyny wymagający rywal w tej lidze.

O klubie z Wejherowa porozmawialiśmy z osobą, która Gryfem zajmuje się na co dzień. Eksperckiego głosu użyczył nam Tomasz Smuga, redaktor prowadzący w „Dzienniku Bałtyckim”, któremu blisko do wejherowskich rejonów.

Najgorsza ekipa od lat

Przed nami ostatnie trzy kolejki II ligi. Po 31 meczach wejherowski Gryf zdobył tylko 14 punktów i stracił ogromną liczbę bramek – w sumie aż 77. Odkąd polska II liga przeszła reformę, a dwie grupy połączyły się w jedną, tak słabego zespołu na tym poziomie jeszcze nie było. Do tej pory miano najsłabszego zespołu w zreformowanej II lidze ma (bo sezon wciąż się nie skończył) Polonia Bytom. W sezonie 2016/2017 bytomianie zgromadzili 22 punkty, zwyciężyli w ośmiu spotkaniach, strzelili 25 bramek, a stracili 54.

Co ciekawe, w tej samej kampanii bohater dzisiejszego tekstu – Gryf Wejherowo – zajął 14. miejsce i stracił najwięcej bramek w całej lidze. Natomiast absolutnym rekordzistą, przynajmniej dotychczas, jeśli chodzi o stracenie największej liczby bramek w jednym sezonie II ligi, była Gwardia Koszalin. Podczas kampanii 2017/2018 były zespół Sebastiana Mili zajął przedostatnie miejsce w ligowej tabeli, tracąc przy tym aż 72 gole. Inny niechlubny rekord należy za to do KS Okocimski Brzesko, który w sezonie 2015/2016 okazał się najmniej skuteczną drużyną w II lidze. Drużyna w 34 spotkaniach strzeliła zaledwie 23 bramki, stając się najmniej bramkostrzelnym zespołem w historii II ligi.

Gryf w obecnym sezonie bije jednak na głowę niemalże wszystkie te antyrekordy. Choć do zdobycia pozostało jeszcze dziewięć punktów, wejherowianie musieliby wygrać wszystkie trzy pozostałe spotkania, aby przebić wynik Polonii Bytom sprzed trzech lat. Wejherowianie nie wygrali już od dziewięciu spotkań, tak więc szansa na taki obrót spraw jest praktycznie równa zeru.

Zespół z Koszalina natomiast już ponad tydzień temu stracił „tytuł” najgorszej defensywy w historii II ligi. Gryf przegrał z rezerwami poznańskiego Lecha 2:5 i po 29. kolejce na swoim koncie zanotował 73 stracone bramki, tym samym pobijając wynik Gwardii. Na trzy kolejki przed końcem zespół ma na swoim koncie już 77 straconych goli, więc przebicie granicy 80 straconych bramek to raczej tylko kwestia czasu.

Trzon na wylocie

Gryf, choć od początku swojego bytu w II lidze walczył o awans, w ostatnich latach utrzymywał się nad kreską. Dlaczego zatem zespół wypadł tak fatalnie w sezonie 2019/2020? O przyczyny ogromnej klęski Gryfa zapytaliśmy Tomasza Smugę.

Tak naprawdę gdyby spojrzeć na wszystkie sezonu Gryfa Wejherowo w II lidze (debiut na tym szczeblu rozgrywkowym zanotował w sezonie 2012/2013), to zauważymy, że drużyna prawie co sezon grała o utrzymanie. WKS, gdy pierwszy raz awansował do II ligi, to tak naprawdę finansowo nie był przygotowany do występów na tym poziomie. Jeśli nie miał najniższego, to miał jeden z najniższych budżetów wśród zespołów drugoligowych. Jednak zarząd klubu zawsze do gry w II lidze podchodził ambitnie i uważał, że Wejherowo powinno grać w tych rozgrywkach. A jak są małe pieniądze, to są również ograniczenia w szukaniu piłkarzy.

– Jeśli chodzi o ten sezon, to w historii występów Gryfa na tym szczeblu jest najgorszy, co pokazują zaledwie 14 zdobytych punktów po 31 kolejkach i bilans bramkowy 23-77. Do tego dochodzą aż 23 porażki. Tak naprawdę jeszcze przed startem sezonu 2019/2020 można było się spodziewać, że będą to trudne miesiące dla WKS-u. Z klubem pożegnał się trzon zespołu z wieloletnim kapitanem Piotrem Kołcem na czele. Oprócz niego odeszli też m.in. Krzysztof Wicki oraz Paweł Brzuzy.

Piotr Kołc przez wiele lat związany był z pomorskimi klubami. Do Gryfa Wejherowo trafił w 2011 roku i przez osiem lat reprezentował jego barwy. W sumie w WKS-ie zaliczył 188 oficjalnych spotkań, strzelił także czternaście bramek i zanotował osiem asyst. W tym sezonie występował on w Sokole Ostróda jako grający trener. Sokół wywalczył awans do II ligi, w której wystąpi w kolejnej kampanii, ale klub… zdecydował się zwolnić trenera.

Wielkie ambicje, puste kieszenie

Po swoim odejściu Kołc udzielił mi wywiadu. Najlepiej, jak zacytuję jego wypowiedź, która trochę zobrazuje sytuację w klubie: „Byliśmy wiodącymi piłkarzami. Ale nie możemy też zapominać o Macieju Koziarze, który miał bardzo udaną rundę. Ciągnął naszą grę. Patrząc z boku, to niektórym może się wydawać, że trudno będzie takich piłkarzy zastąpić. Ale jak spojrzymy na historię Gryfa, to na przestrzeni lat były duże roszady podczas okienek transferowych. Również odchodzili wiodący zawodnicy, jak na przykład Rafał Siemaszko, Marcin Warcholak czy Michał Fidziukiewicz. I jakoś to się udawało. Nie uważam, żeby Gryf był na straconej pozycji. Ale na pewno nie będzie to łatwe zadanie. Wszystko w rękach zarządu i sztabu. Wiadomo, że jeśli chodzi o budżet, to w II lidze Gryf ma jeden z niższych. To też nie jest komfortowa sytuacja, żeby zbudować zespół. Gryf nie jest potentatem finansowym. Tu nie ma takich sytuacji, że klub zadzwoni do chłopaka, a ten jutro już jest w zespole. Gryf pewnie jest którąś z opcji dla tych zawodników. Trudno pozyskać piłkarza, który będzie od razu wiodącą postacią na boisku.” I coś w tym jest – mówi Tomasz Smuga.

Trudno nie zgodzić się ze słowami Piotra Kołca. W ostatnich latach przez Wejherowo przewinęło się wielu zawodników. Za przykład niech posłuży nam sezon obecny. Latem oraz zimą klub sprowadził aż 20 zawodników – jednych na zasadzie wolnego transferu, innych w ramach wypożyczenia. Wszystko bez transferów pieniężnych, za chociażby najniższe kwoty.

Z zespołu odeszło natomiast aż 17 zawodników (19, licząc także odejścia graczy wypożyczonych). W tym przypadku gracze także odchodzili za darmo, to znaczy w ramach wolnych transferów. Zmieniali oni Gryf przeważnie na zespoły trzecioligowe, niektórzy przechodzili niżej. To pokazuje, jak niestabilny skład klub posiadał przez cały swój drugoligowy żywot.

Nowe zasady III ligi

W przyszłym sezonie Gryf walczyć będzie musiał w drugiej grupie III ligi. Władze ligowe podjęły decyzję, którą wiele osób uważa za dziwną. Pierwsza runda rozegrana zostanie na takich samych jak dotychczas zasadach. Jednak na wiosnę zespoły zostaną podzielone na grupy mistrzowską oraz spadkową. W grupie mistrzowskiej ma się znaleźć osiem zespołów i rozegrają one w sumie 14 spotkań (mecz – rewanż). Taki system wprowadzono także w niektórych regionach Polski w ramach rozgrywek IV ligi.

W grupie spadkowej znajdzie się za to więcej zespołów, które rozegrają między sobą tylko jeden mecz. Pomysł wydaje się nieco absurdalny, ale już za kilka miesięcy przekonamy się, jak wyjdzie w praniu.

– Po pierwszej części sezonu 2019/2020 Gryf był już na ostatnim miejscu w tabeli ze stratą kilkunastu punktów do miejsca gwarantującego utrzymanie. Wówczas zarząd klubu nie mówił tego oficjalnie, ale wydaje mi się, że już wtedy zakładał, że trzeba się pogodzić ze spadkiem, i postanowił przygotowywać się do gry w III lidze. W tej dziwnej rundzie rewanżowej, bo jak wiemy, rozgrywki były zawieszone przez pandemię, drużyna przede wszystkim gra młodzieżowcami (bo tacy głównie zostali w klubie). W jednym z ostatnich meczów z Garbarnią Kraków średnia wieku wyjściowego składu „Żółto-czarnych” wyniosła raptem 21 lat. Ale jak przyznał klub, chce, aby ci młodzi piłkarze zdobywali doświadczenie, które ma im się przydać w występach w III lidze – mówi Tomasz Smuga.

Rychłego powrotu nie będzie?

Jak już wcześniej wspominaliśmy, konkurencja w drugiej grupie III ligi będzie naprawdę spora. A wejherowianie wcale nie będą głównymi kandydatami do zwycięstwa w rozgrywkach i powrotu na boiska II ligi. Według Tomasza Smugi problemem może być nawet zajęcie miejsca w górnej części stawki. Bardzo możliwe zatem, że Gryf wiosną walczyć będzie w grupie spadkowej.

Gryf to nie Ajax Amsterdam, który z młodymi piłkarzami potrafi wojować w Europie. Wydaje mi się, że jeśli klub ze Wzgórza Wolności przed startem nowych rozgrywek nie znajdzie dwóch, trzech bardziej doświadczonych zawodników, którzy będą potrafili wstrząsnąć szatnią i nadać tempo gry z murawy boiska, to mimo ambicji i waleczności gryfitów obawiam się, że będą się „bić” o miejsca w drugiej połowie tabeli.

Pozostaje też otwarta kwestia trenera Gryfa. Z końcem czerwca skończył się kontrakt Łukaszowi Kowalskiemu, który nie został przedłużony. W ostatnich meczach ligowych zespół prowadzi grający asystent Marcin Burkhardt. Burkhardt w tym sezonie wystąpił w 25 spotkaniach, strzelił także bramkę. Zespół prowadzi od 1 lipca tego roku. Raczej nie ma on jednak szans na stały angaż w klubie. Kto zostanie zatem nowym szkoleniowcem Gryfa?

Oficjalnie zarząd powiedział mi, że trwają rozmowy z kandydatem. Gdy zapytałem o to, czy Marcin Burkhardt ma nim zostać, zostało to skwitowane uśmiechem – kończy Tomasz Smuga.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze